Rozdział 3

691 57 7
                                    

Zapraszam do komentowania i gwiazdkowania, bardzo mnie tym motywujecie!

Jako iż wiele osób chciało wstawiam kolejny dosyć króciutki rozdział :3

edited by fs_animri za co dziękuje <33

Miłego czytania <33

-------------------------------------

Nie odpowiadałem na żadne z ich pytań. Siedziałem w przesłuchaniówce, słuchając ich przechwałek i wyzwisk w moją stronę, jak to głupi byłem, przychodząc na komendę. Patrzyłem się tylko w ich stronę, a gdy zadawali pytanie, ja ciągle odpowiadałem tylko jednym zdaniem:

- Będę rozmawiał tylko z Sonnym Rightwillem.

Po dłuższej chwili próbowania wyciągnięcia czegoś się ode mnie, odpuścili i zapytali Sonny'ego czy może przyjść do jednej z przesłuchaniówek. Uśmiechnąłem się zwycięsko, patrząc w ich oczy z wyższością.

- Kto chciał ze mną rozmawiać?

- Ja - odpowiedziałem, podnosząc rękę i uśmiechając się szeroko. Policjanci wyszli, a mężczyzna usiadł naprzeciw mnie.- Zanim zaczniemy rozmawiać, chcę żeby nagrywanie zostało zatrzymane, a ci dwaj - przerwałem i wskazałem na lustro weneckie.- Mają wyjść i zostawić nas samych - powiedziałem poważnie, a w oczach Sonny'ego widziałem podziw i zaskoczenie. Machnął ręką na znak, że mają wykonać moją prośbę, a raczej rozkaz.

Patrzyłem w jego oczy, nie wytrzymując powoli presji. Nie wiedziałem jak zacząć. Mimo, że starałem się grać twardo, moje ręce zaczęły się niekontrolowanie trząść, a mój oddech znacznie przyspieszył. Starałem się jakoś uspokoić, ale nie wychodziło. Wzrokiem patrzyłem w każdą stronę, byle nie w jego oczy, ale po jakimś czasie nie chcący na nie natrafiłem. Zatrzymałem się na nim nie mogąc oderwać wzroku. Widziałem jego zmartwiony wzrok, mój oddech zaczął się uspokajać, a ręce coraz mniej się trzęsły. Przymknąłem oczy i odetchnąłem cicho.

- Więc panie Knuckles, po co pan przyszedł? - zapytał Rightwill.

- Chciałbym zadać dość osobiste pytanie - szepnąłem, przesuwając się na krześle.

- A co to ma do rzeczy? - w tej chwili wyciągnąłem papierek z kieszeni spodni. Sonny spojrzał na mnie pytająco, a ja rozłożyłem kartkę, kładąc ją na stole. Obróciłem ją i przysunąłem bliżej niego. On spojrzał niezrozumiale na dokument, po chwili biorąc go w ręce. Widziałem jego zdziwienie z każdą linijką, aż w końcu uniósł na mnie wzrok .- Więc to ty - westchnął cicho, mrugając szybko powiekami, jakby wybudzając się z transu.

- Wytłumaczysz mi to?- zapytałem drżącym głosem, wskazując na dokument. Potrzebowałem prawdy, nawet tej najgorszej.

- Gdy byłeś mały - przerwał jakby musiał przełknąć dużą gule w gardle. Jego wzrok złagodniał i przyglądał mi się z pewną iskierką radości. Uśmiechnąłem się w duchu, widząc, że chciałby to naprawić. Naprawić nasze stosunki i jego nieobecność.- Porwano cię po śmierci twojej matki. Było to po części z mojej winy. Pokłóciliśmy się, bo nie do końca rozumiałeś czemu jej już nie ma. Poszedłeś do nas na ogródek, siadając na ziemi. Pamiętam, jak zerkałem na ciebie z okna w kuchni - opowiadał, patrząc na jedną ze ścian. Pewnie przypominał sobie owe wspomnienie, chcąc je dobrze opowiedzieć.- Odwróciłem wzrok na chwile, dosłownie na sekundę, bo usłyszałem hałas z innego pokoju. Gdy się obróciłem ciebie nie było - w tym momencie spojrzał na mnie.- Za oknem zobaczyłem tylko uzbrojonego człowieka, który celował do mnie z broni. Po chwili odpuścił mi i opuścił broń. uciekając z podwórka. Wiele razy się obwiniałem, spędzałem dnie i noce na szukaniu ciebie. Przez długi okres czasu byłeś poszukiwany przez wiele oddziałów policji. Niestety, po dwóch latach uznano, że nie żyjesz, a ciała nie ma - westchnął patrząc mi w oczy z bólem.

Absurdalna Prawda - Erwin Knuckles/MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz