Witam! O to ostatni rozdział!
edited by fs_animri
Miłego czytania <33
---------------------------------------------
Erwin szybko oderwał się od ojca i otarł policzki z łez. Nie okazuj słabości - jedyna i najważniejsza zasada od małego.
- Cześć Nunuś - powiedział z uśmiechem Rightwill. "Co tu się..." przez umysł złotookiego przemknęła myśl, która nie została dokończona przez dalsze słowa Sonnego.- Po tym jak Capela wstąpił do policji, poczułem jakbym znów miał syna. Pamiętam jego początki i każdy upadek. Jest dla mnie jak syn, a teraz odnalazłem tego prawdziwego - powiedział, patrząc Erwinowi w oczy.
- Chwila, co, kurwa? - młodszy policjant przerwał pytaniem, by po chwili wypowiedzieć kolejne: -To on jest twoim synem?
- Tak, Erwin jest moim zaginionym synem. Nie jestem dumny z tego co robi, ale wiem, że musiał mieć ciężko.
- Ta, nie było łatwo, ale nie ma co opowiadać - Knuckles odpowiedział z uśmiechem.
- Czyli teraz tak jakby jesteśmy rodzeństwem? - zapytał Capela, przeskakując niedowierzającym wzrokiem między Sonnym a Erwinem.
- Wychodzi na to, że tak. Witaj braciszku, zobaczymy się niedługo na banku - wyszczerzył się złotooki.
- Wiesz, że mimo tego, że jesteś moim synem, to i tak będę cię ścigać i nie będziesz miał taryfy ulgowej? - starszy zapytał Erwina.
- Ale zero faworyzacji? - zapytał, a Sonny pokiwał głową przecząco. - Nawet najmniejszej? Odrobinę? Malutkiej faworki? Nic? - dopytywał cicho, a po chwili całe towarzystwo się roześmiało.
- Dobra, Dante, zwołaj kod ósmy - powiedział starszy, zwracając się do niebieskookiego.
- No to ja może już pójdę - powiedział Erwin, chcąc wyjść z pomieszczenia.
- O nie mój drogi, idziesz z nami, ale załóż to - powiedział, wyciągając czapkę i bluzę z kapturem.
- Skąd ty to wziąłeś? - był zdziwiony skąd jego ojciec nagle wytrzasnął czapkę i bluzę z nikąd.
Sonny zaczął wychodzić z pomieszczenia, ale Erwin krzyknął w jego stronę:
- Czekaj!
Starszy obrócił się i w tej chwili złotooki powiedział, coś czego Sonny się nie spodziewał.
- Dziękuje tato.
Oboje się uśmiechnęli. Erwin następnie minął wyższego i wyszedł z pomieszczenia.- Idziesz?- zapytał z uśmiechem. W odpowiedzi usłyszał ciche, lekko zadowolone westchnienie.
Gdy każdy już był w sali, w której odbywały się wszystkie spotkania LSPD, Sonny zabrał głos.
- Chciałbym przedstawić wam bardzo ważną dla mnie osobę. Osobę, która zaginęła lata temu, a ja dopiero teraz dowiedziałem się kim jest. Poznajcie mojego syna - powiedział, wskazując na skuloną postać na krześle w bluzie i czapce LSPD. Mężczyzna wstał i stanął pomiędzy Sonnym, a Capelą. Powoli zaczął ściągać kaptur i czapkę. Uniósł głowę i każdy zobaczył, że to niejaki Erwin Knuckles.
- Czyli moim teściem będzie mój szef?! Zajebiście! - krzyknął sarkastycznie Gregory, z drugiego końca sali.
- A właśnie! - krzyknął Erwin, podbiegając do Gregory'ego. Złapał go za nadgarstek i zaciągnął go na środek sali, do swojego ojca. Sonny stał nieruchomo, będąc zdziwionym. Podążał tylko wzrokiem za swoim synem, nie bardzo rozumiejąc co się dzieje.- Tato, o to Gregory Montanha, mój chłopak, i chcielibyśmy się ciebie spytać, czy udzielisz nam błogosławieństwa - uradowany Erwin wypowiedział to z prędkością odrzutowca, nie zwracając uwagi na resztę policjantów. Gregory spłonął rumieńcem, nieśmiało patrząc na swojego szefa. Niby wcześniej sam to wyznał, lecz mówiąc to sądził, że policjanci uznają to jako kolejny żart. Sonny tylko stał w bezruchu, co jakiś czas otwierając i zamykając usta. Po chwili otrząsnął się, patrząc na nich wściekle.
- Oczywiście, ale jeżeli zrobisz coś mojemu synowi, to osobiście utopię cię w ocenie - powiedział starszy przez zaciśnięte zęby, wbijając palec wskazujący w klatkę piersiową Gregorego.
- Tak jest szefie - powiedział Gregory, salutując, po czym przyciągnął Erwina do pocałunku.
Jeżeli chodzi o reakcję Zakszotu na wieść o ojcu Erwina... Każdy był zdziwiony, ale zaczęli żartować sobie z tego. "Może zmniejszą nam wyroki?" "A może nie będą zabierać wszystkiego?"
Erwin często zjawiał się na komendzie, nie dlatego, że akurat go złapano, ale żeby spędzić czas ze swoim ojcem, a czasami też chłopakiem lub bratem. Tak, Erwin uważał Dante za brata, zresztą, ze wzajemnością.
Często siedzieli we czwórkę razem w biurze, rozmawiając i jedząc obiad. Po dłuższym czasie, przestępczość Erwina przeszkadzała w spotkaniach z rodziną przez to, że zwyczajnie zapominał o tym, że jest poszukiwany i częściej niż spotykać się z ojcem siedział w celi. Tak więc przestępczość w życiu złotookiego powoli zanikała, by móc coraz częściej wyjeżdżać z rodziną. Rodziną, którą w końcu mógł mieć.
Na każdy wyjazd zabierali Gregory'ego, co nie zawsze kończył się dobrze, no, ale co poradzić? Te kłótnie między Montanhą a którymś z jego przełożonych miały swój urok, a zazwyczaj mężczyźni nie brali wyzwisk do siebie i szybko się godzili. Już rok później Erwin i Gregory wzięli ślub, na którym byli chyba wszyscy. Większość policji, cały Zakszot i przedstawiciel z jakiejś grupy, tacy jak Spadiniarze, Francuzi, Balasi, jak i wiele, wiele innych. Przez to wydarzenie, miasto stało się w jakiś sposób zjednoczone. Oczywiście, nadal była rywalizacja, ale nie było niepotrzebnych konfliktów. Tak oto życie Erwina stało się spokojniejsze. Mógł żyć, nie myśląc o tym co będzie, bo wiedział, że będzie dobrze. Miał męża, przyjaciół, ojca, brata i co najważniejsze, dzieci.
Tak, Erwin oraz Gregory adoptowali trójkę dzieci. Postanowili podjąć taką decyzję, gdy zamieszkali w dużym domu i doskwierała im cisza. Najstarszy syn posiadał jedenaście lat, następna córka była w wieku ośmiu lat, a najmłodsza córka miała trzy lata. Ustatkowane i szczęśliwe życie - to, o czym zawsze marzył Erwin...
CZYTASZ
Absurdalna Prawda - Erwin Knuckles/Morwin
FanfictionCo gdyby pewnego dnia pewien siwowłosy mężczyzna dowiedziałby się prawdy o sobie. Dowiedziałby się, że jego przeszłość była okrutnym kłamstwem, a teraźniejszość jakimś absurdalnym żartem. Co gdyby jeden napad odmieniłby jego życie? Oryginalnym pomy...