Rozdział 4

639 51 31
                                    

Witam! Dzisiaj wieczorem pojawi się ostatni rozdział tej książki :>

Jak zwykle edited by fs_animri za co bardzo dziękuje! <3

Zapraszam do gwiazdkowania i komentowania bo motywujecie mnie tym! :3

Miłego czytania <33

------------------------------------------

- Czemu jej z nami nie ma?!- wykrzyczało dziecko ze łzami w oczach. - Nie chciała nas?! Zostawiła mnie bo miała mnie dość? - zapytał drżącym głosem chłopiec, patrząc zbolałym wzrokiem w oczy ojca. Łzy spływały po jego twarzy, a jego warga drżała, nie mogąc się uspokoić.

- To nie tak, skarbie - szepnął ojciec w jego stronę. Po jego twarzy też spływały łzy. Był smutny i wściekły, że jego syn nie może pojąć dlaczego kobieta już nie wróci. Jego ukochana... Ale nie mógł się dziwić, to tylko dziecko nierozumiejące świata. Miał ledwo trzy lata, mało co wiedział, a o wiele więcej musiał się jeszcze dowiedzieć.

- To niby jak?! Nie kochała nas! - krzyknęło dziecko, biegnąc w stronę ogrodu. Ojciec dziecka wiedział, że musi dać mu chwile, aby mogło się uspokoić. Nie chciał na niego napierać, by znowu nie stworzyć niepotrzebnej wojny pomiędzy nim, a synem. Zbyt bardzo go kochał, by widzieć jego cierpienie, ale nie dało się tego uniknąć. Będzie musiał to wytrzymać przez kilka najbliższych lat...

Mały chłopiec usiadł w ogrodzie pośród trawy, wyrywając ją w niektórych miejscach i się nią bawiąc. Uspokajało go to. Pamiętał, jak jego mama zawsze go pouczała, żeby tego nie robił, ale jej nie słuchał. Lubił odreagowywać w ten sposób, czuł wtedy ogarniający go spokój. Nie wiedział czemu, od wyrywania trawy? Mimo wszystko i tak to robił. Po jego twarzy wciąż spływały łzy, ale już nie szlochał. Po chwili usłyszał głośny huk, jakby w domu. Spojrzał w okno, w którym zobaczył obróconego ojca. Wstał, chcąc pobiec do niego, przeprosić go i mocno przytulić. Niestety, nie było mu to dane, bo poczuł mocny uścisk, biorący go w ramiona. Zakryto mu usta i poczuł coś ostrego przebijającego mu skórę w szyi. Zrobił się senny i potem już nic nie pamiętał...

Erwin jakby wybudził się z transu. Poczuł jak po jego policzkach spływają łzy, po chwili wypuścił drżący oddech z ust, unosząc wzrok na swojego ojca. Zobaczył jego słaby uśmiech, chciałby wrócić do tego dnia i nie uciec do ogrodu. Nie popełnić tego błędu... Jakby wyglądało jego życie teraz? Może miałby kochającą rodzinę, nie poznałby przyjaciół... Przez chwile żałował, że o tym pomyślał.

- Możesz mnie odkuć? - zapytał wypuszczając kolejne łzy, które swobodnie spływały po jego twarzy.

- Jasne - powiedział starszy i odkuł Erwina. Siwowłosy wstał powoli z krzesła, powoli podchodząc do Sonny'ego. Starszy nie wiedział co młodszy chce zrobić. Może uderzyć? Albo zwyzywać? Po chwili poczuł mocny uścisk na piersi i płytki oddech na szyi. Objął młodszego uśmiechając się. Wiedział, że teraz może być tylko lepiej.

- Okej, co tu się dzieje? - zapytał zdezorientowany czarnowłosy mężczyzna, wchodząc do pomieszczenia.

Absurdalna Prawda - Erwin Knuckles/MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz