- drużyna gotowa? - pyta nauczycielka.
- jesteśmy - odkrzyknął James. - NeNe idź usiądź na trybuny, bądź na widocznym miejscu. - uśmiechnęłam się po czym ostatni raz pokazałam kciuk w górę. I skierowałam się na trybuny.
Usiadłam na wolnym miejscu. Po niecałych trzech może czterech minutach, pojawiła się moja drużyna piłkarzy, na czele szedł szczęśliwy James. Który zaczął się rozglądać, gdy mnie ujrzał pokiwał mi. Odkiwałam mu. Wydawał się taki dumny i pewny siebie. Ucieszyłam się że po mimo wczorajszego zachowania jego matki i mojego ojca daje radę i ja mam zamiar mu w tym pomóc.
Mecz trwał już ponad pół godziny a ja z każdym zbliżającym się końcem byłam zestresowana.
- UWAGA! KAPITAN DRUŻYNY Z CHICAGO DOZNAŁ KONTUZJI. . - rozejrzałam się się po trybunach oraz po za nim. Nie czekałam aż ktoś podejdzie. Przeskoczyłam przez bramki. Robiąc tym zamieszanie bo było dość wysoko. Skończyłam na nogi i podbiegłam do Jamesa
- wszystko z tobą w porządku? - pytam - kto ci to kurwa zrobił - warknąłem.
- spokojnie, kochanie. Wszystko będzie okej. To tylko kontuzja.
- śmiem stwierdzić że to ten śmieć z przeciwnej drużyny - pokazałam na stojącego i śmiejącego się chłopaka. Który miał zamiar odejść.
Chwyciłam piłkę po czym rzuciłam w niego z taką siłą że upadł.
- taki żeś mądry? Czekasz na wygraną? - pytam gdy podniósł się i spojrzał na mnie.
- coś ty, kim ty śmieciu jesteś?
- jestem twoim największym koszmarem oraz tym który wygra z tobą mecz - podeszłam do niego. - zmieszmy się, ten kto przegra, rezygnuję z drużyny przestaje być kapitanem do końca szkoły plus ubiera się jak dziewczynę, i musi być kujonem który słucha się innych i daje się pomiatać.
- co to za przegrana, i tak wygramy więc szykuj sobie spódniczki szmaciarzu! - zaśmiał się przebijając żółwika ze swoimi kolegami z drużyny.
- inteligencją to ty nie świecisz! Ale w porządku. Róbmy to teraz. Zostało pięć minut i jeden gol. - odebrałam piłkę temu idiocie po czym podwinęłam swoje dresy.
- zanieście go na ławkę i przyjdźcie do mnie! - mówię do chłopaków.
Chwile później drużyna stała na przeciwko mnie.
- mamy jeszcze cztery minuty, i jeden gol. Więc ruszajmy, i nie zwracaj my uwagę na nic róbmy toż całych sił. To zależy od tego gola czy pójdziecie na studia piłkarskie.
- tak, jest.
- ruszajmy.
Związałam swoje krótkie włosy. Minęły dwie i pół minuty a my nadal na środku. Gdy tylko dostałam piłkę. Pobiegłam na przód.
- zostało dziesięć sekund - krzyknął prowadzący. Zamachnęłam się nogą po czym kopnęłam piłkę, mocno jak tylko mogłam. Sekundę przed gwizdkiem wleciała w bramkę.
- wygrywa drużyna z Chicago. - widownia obdarzyła nas dużym hurem oklasków. A my sami wlecieliśmy w mocny grupowy uścisk.
- i co księżniczko, było coś w naszej umowie prawda!
- ty śmieciu. - krzyknął pod biegając do mnie.
- Radził bym ci abyś zostawił NeNe w spokoju. Bo inaczej będziesz zbierał zęby z boiska - odparł James podchodząc.
- NeNe co to kurwa za imię! - zaśmiał się
- to skrót od Josephina debilu - odparł znudzony Brian z drużyny mojego przyjaciela.
- ty?
- Josephina miło mi ciebie poznać, co nie cieszysz się że przegrałeś z dziewczyną.
- za wzięcie oby dwie drużyny rozmawiają ze sobą. Można powiedzieć że chłopak w czarnych krótkich włosach traci cierpliwość.
- to dziewczyna- krzyknął jeden z przegranej drużyny.
- Dziewczyna, cóż każdy ma jakiś talent. Dziewczyna ma do piłki i jestem pewien że zrobiła to dla drużyny.. Można też stwierdzić że nasz mistrz piłki nożnej w szkole przegrał z kobietą. Jak to zabawnie brzmi ale jednak jest to możliwe. Gratulacje grupo z Chicago.
CZYTASZ
Starszy brat mojego PRZYJACIELA
Romancew dzieciństwie byłam, dość zadufaną w sobie dziewczynką. widziałam tylko swoje cierpienie. chociaż, po Poznaniu James'a nie tylko siebie widziałam, ale jego też. i tak pozostało. żyjemy ze sobą już ponad osiem lat a ani razu nie widziałam jego stars...