-8-

150 5 0
                                    

Właśnie stoję przed grubą, granatową zasłoną. Nie mam pojęcia czego mogę się spodziewać w środku. Jak okropny widok to będzie?
Raz się żyje, wchodzę. Yolo.

Ale go urządzili. Widok jaki zastałam był okropny. Wszędzie krew. Pod ścianą do jednej z rur przywiązany grubym, szarym sznurem leżał Taehyung. Twarz miał całą poobijaną i bladą. Limo pod okiem, na policzkach liczne zadrapania, z kącika ust sączyła się krew, albo była już zaschnięta? Nie wiem. Ubranie miał podarte. Na rękach masa siniaków, na nogach też.

Ja rozumiem, że zasłużył na ukaranie, bo nie jestem żadną zabawką do ruchania. Ale on też nie jest zabawką, ani tym bardziej workiem treningowym, żeby być tak traktowanym.

Obok niego stała mała szklanka, obstawiam że była w niej woda. Nie myliłam się, była. Może i brudna, ale jednak.

Dosyć rozmyślania nad sytuacją, trzeba działać. Szybko się otrząsnęłam i podeszłam do niego. Chyba spał, więc żeby nawiązać z nim jakiś kontakt szturchnęłam go w ramię parę razy. Zaczął się budzić, idę w dobrą stronę.

Kiedy otworzył oczy, jego wzrok od razu skrzyżował się z moim. Rozszerzył zdziwiony oczy i chciał coś powiedzieć, lecz jedynie mogłam zobaczyć ruch jego ust.

•Nic nie mów, mam jedzenie. Masz, jedz tylko szybko. Nie chcę mieć później problemu, bo cię nakarmiłam. - Po skończeniu mojej jakże wyczerpującej wypowiedzi, podałam mu banana.

Oczywiście już obranego, bo podejrzewam że go tutaj tak wymęczyli, że nie ma siły na nic.

Posłusznie jedząc co jakiś czas zerkał na mnie. Czuję się jak bohaterka, tylko szkoda że na początku to mnie musieli ratować. Ale było minęło. Czasu się nie cofnie.

Kiedy już zjadł, wzięłam od niego skórkę, włożyłam sobie do prawej kieszeni bluzy przy okazji uprzednio wyjmując z niej paczkę chusteczek. Przezorny zawsze ubezpieczony. Nigdy nie wiesz kiedy ci się przydadzą.

Wyjęłam jedną, zgniotłam delikatnie, żeby powstał mały czubek i zamoczyłam w tej wodzie.

•Nie ruszaj się. Chcę ci tylko pomóc. - Chłopak jedynie przytaknął głową.

Zaczęłam nią wycierać najpierw tą jak się okazało zaschniętą krew w lewym kąciku jego ust. Kiedy skończyłam to wzięłam się za te zadrapania na policzkach, szyi i rękach.

Po jakichś 10 minutach skończyłam. Wyglądał niewiele lepiej, ale zawsze coś.

Chwilę mu się przyglądałam dopóki, ktoś mi nie przeszkodził wchodząc do pomieszczenia.

|368 słów|

„𝐏𝐨𝐥𝐢𝐜𝐞 𝐨𝐟𝐟𝐢𝐜𝐞𝐫𝐬"|𝐊𝐢𝐦 𝐍𝐚𝐦𝐣𝐨𝐨𝐧|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz