✧・゚: ✧・゚: - :・゚✧:・゚✧
ROZDZIAŁ 3 — UCZUCIA
✧・゚: ✧・゚: - :・゚✧:・゚✧
Teraźniejszość
AfrykaW przeciągu paru następnych godzin wszyscy byli gotowi na lot samolotem Kingo do Amazonii, gdzie podobno przebywał Druig. Elpida siedziała na schodach przy swojej chatce, przyglądając się jak Eternalsi wchodzili do samolotu, a Kingo mówił coś do kamery, którą trzymał jego asystent.
— Musisz lecieć? —brunetka przekręciła głowę w kierunku głosu, który neżał do Philipa. Siedmiolatek usiadł obok, kładąc głowę na ramieniu dziewczyny i wzdychając ciężko.— Nie chce żebyś leciała
— Muszę jeżeli chcesz dorosnąć i zaznać życia
— Ale wrócisz, prawda? —tym pytaniem chłopak zagiął Elpidę. Brunetka nie chciała go okłamywać, ani dawać złudnej nadzieji. Pociągnęła nosem i pogłaskała blondyna po głowie.
— Obiecuje, że zrobie wszystko, co w mojej mocy, by cie jeszcze zobaczyć
— El, musimy ruszać —Thena poinformowała dziewczynę idąc w jej stronę. Widziała, że Elpida nie czuje się najlepiej, jednak nie mogła za wiele w tym temacie zrobić.— Czeka nas kilka ładnych godzin lotu —bogini stała z założonymi na piersi rękoma przyglądając się siostrze.
Elpida pożegnała się z chłopcem, który pobiegł w kierunku swojej mamy, stojącej pare metrów dalej, i przytulił ją. Brunetka wstała ze schodków, otrzepując tyłek z piachu, i ruszyła u boki Theny w kierunku samolotu. Będąc przy schodach do środka usłyszała krzyk, powodujący El do spojrzenia się w tamtym kierunku.
— A co jeżeli potwór wróci? Nie możesz nas zostawić —próbował zatrzymać Elpidę przed odejściem Philip. Blondyn podpiegł w jej kierunku, zatrzymując się parę metrów od samolotu.
— On przybył tutaj po mnie, nie po was. Jesteście bezpieczni —brunetka przytuliła ostatni raz chłopaka i spojrzała na niego.— Jeżeli los zechce, to się jeszcze zobaczymy. Musisz być do tego czasu cierpliwy i pomóc swojej mamie w wychowywaniu brata
Elpida poczochrała blondyna po czuprynie i wsiadła na pokład samolotu. Usiadła na przeciwko Theny i westchnęła, opierając głowę o zagłówek i zamykając oczy. Po chwili poczuła jak silniki zaczęły pracować, a samolot zaczął się poruszać. Wznieśli się w niebo, a Elpida otworzyła oczy. Przyglądała się oddalającej się wiosce, w której mieszkała ostatnie sto lat.
Zaczęła jeszcze raz analizować wszystko co się miało wydarzyć, w przeciągu następnych kilku dni, jednak doprowadziło to tylko do bólu głowy.
— Masz zamiar z nim porozmawiać kiedy będziemy na miejscu o tym co wydarzyło się pięćset lat temu? —spytała Thena podając brunetce szklankę z wodą.
Dziewczyna z chcęcią ja przyjęła uśmiechając się do blondynki. Wzięła łyka wody, a następnie spojrzała na siostrę.
— Chyba nie będę miała wyboru. Nie mam pojęcia co mu powiedzieć
— Jestem pewna, że wam się ułoży. Spędziliście razem ponad sześć tysięcy lat. Jesteście dla siebie pisani co niejedna osoba jest w stanie potwierdzić. Kochacie się i nawet ślepy, by to zauważył
— On mnie raczej nie kocha. Już nie —spuściła głowę Elpida na wodę, którą dalej trzymała w dłoniach.
— Pozwol, że powtórze, bo chyba mnie nie słuchałaś. Kochacie się i nawet ślepy, by to zauważył —w głosie Theny było słuchać determinację, by przekonać brunetkę do swojej racji.
Elpida poniosła wzrok na blondynkę, która w dalszym ciągu przyglądała się siostrze. Dziewczyna zaczęła podziwiać widoki zza okna, rozmyślając nad słowami Theny, które nie dawały jej spokoju przez kolejne kilka godzin lotu.
Teraźniejszość.
AmazoniaZ samolotu drużyna przeniosła się do samochodu terenowego, którym w bezpieczny sposób mieli przebyć drogę przez las. Elpida patrzyła przez okno, od czasu do czasu obijając o nie głowę, przyglądając się cudownemu leśnemu krajobrazowi.
Czuła jak jej nogi skaczą z nerwów, a dłoń trzęsie się, zwracając uwagę Gilgamesza. Mężczyzna złapał Elpidę za nią i ścisnął delikatnie, pokazując, że dziewczyna może na niego liczyć. Brunetka uśmiechnęła się w jego stronę, ściskając jego dłon w tak samo delikatny sposób.
Thena i Gilgamesz to były jedyne osoby, z którymi dziewczyna utrzymywała lepszy kontakt przez te setki lat. Regularnie się odwiedzali i rozmawiali. W przeszłości, kiedy Eternalsi trzymali się jeszcze razem, ta dwójka to były jedyne osoby, poza Druigiem, do których El mogła podejść z każdą sprawą.
— Dalej nie pojedziemy, musimy iść na piechotę —poinformował Ikaris wysiadając z samochodu.
Wszyscy opuścili pojazd i zwartą grupką ruszyli przed siebie. Las był zachwycający. Duży, z ciekawymi drzewami i kolorowymi ptakami latającymi nad głowami Eternalsów.
— Chyba jesteśmy —powiedział Gilgamesz. Uważając na masywne korzenie wystające z ziemi drużyna zaczęła widzieć budynki zza krzaków.
Będąc tak blisko doszło do Elpidy co się zaraz ma wydarzyć. Zobaczy miłość swojego życia po kilkuset latach. Poczuła nieprzyjemny ścisk w żołądku na samą myśl o zobaczeniu go, a co dopiero o rozmowie, którą będą musieli przeprowadzić. Jedno było pewne. Jeżeli nie teraz, to nigdy do niej nie dojdzie...
CZYTASZ
𝐒𝐡𝐚𝐝𝐨𝐰 𝐨𝐟 𝐡𝐨𝐩𝐞 ✧ Druig
Fanfic[opis jeszcze ulegnie zmianie w trakcie pisania książki] Elpida - greckie imię oznaczające nadzieję na podstawie: eternals druig x oc eternals