I

660 22 5
                                    

Dwie podręczne walizki upadły na ziemie, powodując wzniesienie kurzu z podstarzałych paneli. Zakaszlałam cicho jednak podekscytowany uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Dumnie ułożyłam dłonie na bokach, obserwując swoje nowe mieszkanie. Było co prawda nieco zaniedbane ale wcale mi to nie przeszkadzało. Odrobina kobiecej ręki sprawi że to miejsce znowu stanie się domem.

Wyszłam na balkon, ściągając powolnie rękawiczki.  Oferta którą udało mi się złapać była niezwykle okazyjna. Mieszkanie z o połowe tańszym czynszem w zamian za prace jako barmanka w pubie poniżej. Znalazłam prace i mieszkanie w jednym, czego więcej mogłabym pragnąć? Nareszcie mogę być niezależna.

Po śmierci rodziców na wojnie było mi ciężko. Trafiłam na jakiś czas do domu dziecka aż do momentu gdy odnalazła mnie babcia, która następnie sama zajęła się moim wychowaniem. Jestem jej niesamowicie wdzięczna, jednak czułam że muszę wreszcie pójść na swoje. Przy okazji chciałam się jakoś odwdzięczyć za te wszystkie lata i zarobić na remont do jej wiejskiego domku.

Usiadłam na łóżku, poniekąd ciesząc się w głębi że się nie zapadło. Odetchnełam cicho, opadając plecami na materac by odpocząć chwilę po długiej podróży. Czasu jednak nie było zbyt wiele, chciałam jak najszybciej zejść na dół i omówić swoje zatrudnienie. Wstałam więc, przecierając dłonią zamglone lustro by móc dokładniej przyjrzeć się swojemu odbiciu. Niesforne rude kosmyki próbowały uciec z wcześniej uczesanego koka. Przytrzymałam wsuwkę do włosów wargami, starając się ujarzmić jakoś tą czuprynę by zrobić dobre pierwsze wrażenie. Następnie stanełam bokiem, obserwując uważnie swój ubiór. Może dodam wstążke na szyje? Nie, powinnam wyglądać poważnie. Kapelusz! Wyciągnełam jeden bardziej elegancki, który zdobiony był nawet pawim piórem. Teraz jestem gotowa.

Ruszyłam na dół, wchodząc do pabu głównym wejściem. Wzrok większości tu przebywających wzrócił się w moją stronę. Nerwowo przygryzłam wargę, mocniej zaciskając dłoń na pasku torebki. Podeszłam do grupki elegancko ubranych mężczyzn grających w karty i sączących bursztynowe whisky.

-Przepraszam, przyszłam się zgłosić- 

-Thommy! Kolejna "tancerka" do Ciebie. -zawołał jeden z nich a ja wybałuszyłam oczy.

-P-Pardon? -wraz z szokiem ujawniły się moje rodzinne korzenie.

Czy właśnie zostałam porównana do prostytutki?

Z gabinetu wyszedł wysoki mężczyzna o ostrym spojrzeniu choć kolor jego oczu porównałabym do oceanicznego lodu. Był podobnie ubrany jak Ci ze stolika przede mną - elegancki garnitur, koszula. Biło od niego jednak coś innego, intrygującego...

Zlustrował mnie wzrokiem, zerknął do dokumentów i ponownie spojrzał na mnie. Przełknęłam głośniej ślinę, postanawiając się w końcu przedstawić.

-Kate Elizabeth Bonnett, sir... dzisiejszego dnia wprowadziłam się do mieszkania wyżej.

-Ah, prosze wybaczyć, zaszło nieporozumienie. Zapraszam za mną. -mruknął robiąc gest dłonią bym za nim podążała, zarazem krótko karcąc starszego brata wzrokiem.- a więc myślisz że podołasz tutaj jako barmanka? zwykle ten zawód wykonują mężczyźni. -odsunął mi krzesło gdy weszliśmy do gabinetu, następnie siadając przy swoim biurku.

-Zrobie wszystko co w mojej mocy, panie Shelby. Bardzo mi zależy na tej posadzie. -oznajmiłam, starając się go przekonać, jednak wyraz jego twarzy nie zdradzała wiele.

-Czy dobrze wyczuwam akcent? -uniósł wzrok, składając dłonie.

-O-Owszem, moja matka była francuzką. -odpowiadam nieco zbita z tropu.

Ciemnowłosy skinął głową, otwierając jakąś teczkę leżąca na stole.

-Francuzką... mh,rozumiem.-mruknął tak jakby wcześniej o tym nie wiedział- Jeśli mogę spytać, co sprowadza Panią do Birmingham? To dość niespotykane by panienka z dobrego domu, mieszkająca nieopodal Londynu trafiła w takie miejsce. -spojrzał na mnie podejrzliwie.

Zmieszałam się nieco, wyczuwając w jego tonie nieufność. Chyba nie było to dokońca związane z samym barem...

-Pragnienie niezależności, Panie Shelby. Również sprawy rodzinne, niegdyś mój dziadek pomieszkiwał w tych okolicach. -odparłam, starając ukryć się onieśmielenie wywoływane jego uważnym spojrzeniem.

-Potrafisz śpiewać?- spytał ni stąd ni z owąd, jakby średnio zainteresowany tym co mówiłam.

-Ś-Śpiewać? Owszem, choć nie dawałam nigdy wielkich występów...-zaśmiałam się ciut nerwowo, zaczesując kosmyk włosów za ucho.

Kącik jego wargi jedynie drgnął lekko w górę.

-Znasz jakieś przyśpiewki?

Skinełam głową, niedokońca wiedząc do czego to zmierza.
Mężczyzna wstał, spojrzał na zegarek przypięty do jego marynarki i wyciągnął do mnie dłoń.

-W takim razie będziesz śpiewać. Jutro wieczorem zobaczę jak sobie radzisz, potraktujmy to jako dzień próbny. Dzisiaj muszę już się zbierać, jestem umówiony. -uścisnął moją rękę.- Jedna porada, radzę nie brać sobie komentarzy, takich jak ten wcześniej od mojego brata, do siebie. W tym zawodzie zdarzają się one często. -mruknął, zakładając kaszkiet.- Nie okazuj że jesteś miękka bo to wykorzystają. -dodał, wychodząc z gabinetu, zostawiając mnie nieco oszołomioną.

Cóż... to zdecydowanie będzie ciekawszy etap w moim życiu.

𝑫𝒆𝒍𝒊𝒄𝒂𝒕𝒆 𝑺𝒐𝒖𝒍 ~ 𝐓𝐡𝐨𝐦𝐚𝐬 𝐒𝐡𝐞𝐥𝐛𝐲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz