Nastał nowy dzień.
Ze względu na emocje wywołane wczorajszym wieczorem nie spałam zbyt długo. Wraz ze wschodem słońca wstałam, kręcąc się po mieszkaniu, nucąc pod nosem piosenki które kilka godzin temu przedstawiałam przed rozweselonym tłumem. Korzystając z okazji trochę też ogarnęłam, starając się by to miejsce stało się bardziej przytulne i domowe. Poukładałam książki na półce, wyciągając je w końcu z torby. Z lekkim uśmiechem przejechałam palcami po ich podniszczonych, ale wciąż urokliwych grzbietach. Po chwili przeniosłam wzrok na rozłożoną już sztalugę i przygotowane płótno. Obiecałam sobie że gdy uda zdobyć mi się trochę farby, wrócę do malowania.Z myślenia o sztuce i rzemiośle wyrwało mnie donośne burczenie z brzucha. To dało mi znać że naszła pora na śniadanie. Ruszyłam więc do kuchni, mając ochotę na jajecznice. Zaczęłam rozglądać się za patelnią, przeszukując podstarzałe szafki.
Po kilku minutach przyjemny zapach grzanek rozpłynął się po kuchni a ja stałam nad jajkami, pilnując by się nie przypaliły.
Ni stąd ni z owąd ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Zmarszczyłam lekko brwi bo przecież nie spodziewałam się gości ale i tak ruszyłam otworzyć. Kogo może tu nieść o tak wczesnej porze?-P-Panie Shelby!-oczywiście że to on zjawia się niezapowiedziany.- Czy coś się stało?-pytam, pośpiesznie zawiązując szlafrok by wyglądać bardziej wyjściowo.
-Można?-mruknął, i tak wchodząc do środka zanim zdążyłam odpowiedzieć.
Zamknęłam więc drzwi za nim, czekając na jakieś wyjaśnienia.
-To chyba trochę zbyt wcześnie jak na wizytę towarzyską...-pozwoliłam sobie skomentować, obejmując się dłońmi.-Mogę więc wiedzieć co tu Pana sprowadza..?
-Chciałem przekazać, że ma Pani dziś wolne. Spodziewam się gości w pubie. Problematycznych gości. -doprecyzował, widząc moją minę.-Harry zajmie się barem więc ty możesz iść na zakupy.-położył na blacie monety a następnie oparł się o niego.
-Zakupy?-uniosłam brwi, nie wiedząc czemu mi za nie płaci.
-Owszem, potrzebujesz nowej, eleganckiej sukienki. Najlepiej czerwonej. Jeśli pojedziesz ze mną na wyścigi będziesz musiała dobrze się prezentować.
-Wyścigi-huh?-zmieszałam się, coraz bardziej nie rozumiejąc o czym mówi- Panie Shelby, proszę, porozmawiamy na spokojnie. Właśnie robię śniadanie, może Pan usiąść i wyjaśnić wszystko do porządku.
-Nie powinienem, mam spraw-
-Nalegam.-spojrzałam na niego, przerywając mu w pół sentencji tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Patrzy na mnie przez kilka chwil, zerka na zegarek i skina głową.
-Dobrze więc. Zostanę na chwilę.-zgodził się, wkładając papierosa między wargi.
-Cudownie.-uśmiechnęłam się, klaszcząc pojedynczo w dłonie- Kawy?-pytam, ruszając pośpiesznie do kuchni.
-Nie masz whisky?-usiadł przy stole, zaciągając się papierosem i obserwując jak krzątam się przy piecu.
-Whisky do śniadania..? Odważnie.-skomentowałam z lekkim rozbawieniem, zalewając dwie kawy gorącą wodą.
-Przyzwyczaisz się.-mruknął, zaczynając rozglądać się po pokoju- Malujesz?-wskazał na sztalugę
-W wolnym czasie. -odpowiadam, nakładając mężczyźnie grzanki z jajecznicą po czym stawiam mu talerz pod nosem- Nie wzięłam jednak z domu farb, nie orientuje się Pan czy można by je gdzieś tu kupić?
-Znając okolicę równie dobrze mogłabyś zacząć rysować węglem.-mruknął z lekkim rozbawieniem- Jego akurat jest tu pełno.
Uniosłam jedynie kącik ust w górę, wiedząc już że za szybko sobie nie pomaluje.
Po chwili dosiadłam się do szefa ze swoją porcją, zakładając nogę na nogę.-Dobrze... zatem od początku. Mówił Pan wczoraj że "przydam się do czegoś więcej". Chodzi o wyścigi..?
Skinął głową, upijając kawę.
-Nie wiem czy orientujesz się kim jest Billy Kimber ale mam do niego interes.
-Chodzi o bukmacherkę..?-zapytałam ciekawsko, wgryzając się w tosta.
Ciemnowłosy uniósł brew, jakby zaskoczony czemu kobieta mówi o czymś takim.
-Sprawy gangu, nie musisz się w to mieszać. Zapłacę Ci i oboje będziemy zadowoleni.
Skrzywiłam się lekko bo ta odpowiedź nie dała mi satysfakcji.
-Mhm... czym więc miałabym się niby zająć, Panie Shelby?
-Chce byś zrobiła to co wczoraj.-oznajmił, ponownie się zaciągając.
-Śpiewać..?-przechyliłam lekko głowę, nie wiedząc co to może mieć związanego z wyścigami konnymi.
-Uwodzić.
Uniosłam brwi zaskoczona jego słowami, rumieniąc się zarazem delikatnie. Nie wiedziałam że tak to odebrał...
-Nie rób takiej miny, wczoraj wyglądałaś na taką która wie co robi. A przynajmniej na męską publikę to działało.-wypuścił dym w moją stronę.
Pomachałam dłonią, rozpraszając szarą chmurę przede mną.
-Panie Shelby... nie wiem czy będę umiała to powtórzyć. -tłumacze nieco zakłopotana.-To nie coś co robię na codzień, mówiąc szczerze to mój pierwszy raz...
-Musisz po prostu zrobić wrażenie na Kimberze, więc dasz radę. Ma słabość do kobiet. Stąd pieniądze na sukienkę...-skinął głową na monety które położył wcześniej.-Jeśli zrobisz to dla mnie, oprócz dodatkowej płacy masz już całkowicie zapewnione to mieszkanie i prace w pubie. Zgoda?
Zastanawiam się chwile, wciąż rozwodząc się w głębi nad słowem "uwodzić". Z drugiej strony będę miała już spokój, a przy okazji może zaplusuje u Thomasa. Warto chyba mieć z nim dobre relacje, szczególnie gdy dla niego pracuję.
-Zgoda.
CZYTASZ
𝑫𝒆𝒍𝒊𝒄𝒂𝒕𝒆 𝑺𝒐𝒖𝒍 ~ 𝐓𝐡𝐨𝐦𝐚𝐬 𝐒𝐡𝐞𝐥𝐛𝐲
Fanfiction"𝐒𝐡𝐞 𝐰𝐚𝐬 𝐚 𝐝𝐞𝐥𝐢𝐜𝐚𝐭𝐞 𝐬𝐨𝐮𝐥, 𝐝𝐢𝐟𝐟𝐞𝐫𝐞𝐧𝐭 𝐟𝐫𝐨𝐦 𝐚𝐧𝐲 𝐨𝐭𝐡𝐞𝐫 𝐈'𝐯𝐞 𝐞𝐯𝐞𝐫 𝐬𝐞𝐞𝐧. 𝐇𝐞𝐫 𝐥𝐚𝐮𝐠𝐡 𝐰𝐚𝐬 𝐥𝐢𝐤𝐞 𝐚 𝐦𝐮𝐬𝐢𝐜 𝐨𝐧 𝐭𝐡𝐞 𝐬𝐮𝐧𝐝𝐚𝐲 𝐚𝐟𝐭𝐞𝐫𝐧𝐨𝐨𝐧, 𝐡𝐞𝐫 𝐬𝐦𝐢𝐥𝐞 𝐛𝐫𝐨𝐮𝐠𝐡𝐭 𝐡𝐨�...