Rozdział III

822 46 4
                                    

Drzwi do kajuty otworzyły się z głośnym zgrzytem. Pirat został brutalnie wepchnięty do środka, przez żołnierza, a drzwi zaraz po jego wejściu zamkniete. Jack popatrzył na nie marszcząc czoło. Został sam w kajucie Norringtona. To samo w sobie było dziwne. Rozejrzał się jeszcze raz by zyskać pewność, że nikogo pozanim tu nie ma. Kajuta była urządzona bardzo przytulnie. Krzesła obszyte były czerwoną skórą, wyglądającą na całkiem nową.W powietrzu unosił się zapach palących się świec. Większość miejsca zajmowały półki i niewielkie meble, powodując że w rzeczywistości duże pomieszczenie się surczyło. W centrum niewielkiego pomieszczenia znajdował się duży dębowy stół, a na nim rozłożona mapa całego świata. Jack zaciekawiony widokiem podszedł bliżej, by przyjrzeć się jej lepiej. Była bardzo szczegółowo zdobiona, zawierając prawie każdą większą zatokę. W różnych jej miejscach grubymi czerwonymi krzyżykami zaznaczone były niewielkie obszary (przeważnie na morzach i oceanach). Wyglądało to dość dziwnie, ale najdziwniejsze było to, że na mapie również umieszczone były statki pirackie między innymi Latający Holender, Zemsta Królowej Anny i... Czarna Perła. Jack gdy dostrzegł ostatni wymieniony okręt poczuł się słabo. Mimo, że niewiele rozumiał ze znajdujących się tu oznaczeń to jednak przekreślone czarnymi kreskami okręty oznaczały tylko jedno.
-Zniszczy je.- powiedział sam do siebie, ale nie rozumiał co mówi. Nie potrafił tego pojąć. Perła została zakwalifikowana do zniszczenia. Zabiorą mu ją. Jego kochaną.
,,Perełke".
Spojrzał raz jeszcze chcąc się upewnić, że nic mu się nie przewidziało, ale nie ona nadal tam była, poprzecinana grubymi czarnymi liniami farby. Odsunął się od mapy jak by parzyła go w dłonie. Pirat czuł jednak palenie, ale nie tylko w rękach, a w całym ciele, a im dłużej w nią się wpatrywał, tym bardziej nie mógł znieść ognia, który się w nim zagnieździł. Mimo mroźnego poranka pot spływał mu po czole. Nie potrafił przyjąć do wiadomości tego co zobaczył. Poprostu nie mógł w to uwierzyć.
- Widzę, że już zdążyłeś zapoznać się z mapą. Świetnie. Możemy zatem przejść do konkret...- nie zdążył dokończyć zdania, ponieważ został przyciśnięty do jednej ze ścian przez pirata.
- Gdzie ona jest?- warknął Jack.
Norrington spojrzał w ciemne jak noc oczy pirata. Ostrzegł w nich złość i nienawiść skierowanął w swoją stronę. "Doskonale" pomyślał.
- W bezpiecznym miejscu- odparł ze stoickim spokojem, mimo zaciśniętej na gardle ręki.
- Co znaczy w bezpiecznym miejscu?- zapytał pirat, którego dwóch żołnierzy usiłowało odciągnąć od gubernatora.
- Sparrow. Czy ty uważasz mnie za człowieka pozbawionego rozumu?- zapytał nadal spokojnym głosem podchodząc do stołu- Myślisz, że powiem ci gdzie ona jest, a ty zaraz po nią popłyniesz? Nic za darmo.
Gubernator okrążył stół i podszedł do znajdujących się niedaleko półek. Wziął leżącą na nich, ostrą jak brzytwa szable.
- Dostaniesz ją oczywiście- kontynuował- ale musisz wyświadczyć mi pewną przysługę.
Podniósł wzrok z szabli i spojrzał na pirata.
Jack zdążył już trochę ochłonąć, ale nadal był zszokowany, choć zdusił to w sobie i uśmiechnął się szeroko.
- I ty liczysz, że ja ci pomogę?- zapytał wyrywając się z uścisku żołnierzy.Podszedł do stołu i oparł na nim ręce.- Wiesz, muszę ci coś powiedzieć, i lepiej żebyś wbił sobie to do tej perułkowej łepetyny.- Nie zamierzam ci w niczym pomagać kpw?
Norrington spojrzał na niego trochę zbity z tropu. Był prawie pewien, że pirat mu się nie zprzeciwi. Przecież tu chodzi o jego okręt!
- Wolisz patrzeć jak zatapiam Perłe, niż wysiwiadczyć mi drobną przysługę?- zapytał
Sparrow spojrzał na niego z malującym się uśmiechem na twarzy.
- Przepraszam za pomówienie, ale czy ty Norrington uważasz mnie za głupiego?-odrzekł- Myślisz, że uwierze od tak w twoje słowa?
Gubernator otwierał usta by coś powiedzieć, lecz pirat kontunuował
- Oboje dobrze wiemy kim jestem. Piratem. Czy mam uwierzyć w to, że ty w swojej łaskawości uniewinnisz mnie i nie zostanę stracony? Że oddasz mi najszybszy piracki okręt na Karaibach, i będe mógł łupić i niszczyć twoje statki, nie zostając przy tym schwytany i zaprowadzony na stryczek?
Spojrzał głęboko w oczy Norringtona.
Ten zaskoczony wywodem pirata stał w bezruchu nie będąc pewnym co odpowiedzieć. Jack w tym czasie zaczął przechadzać się po kajucie. Dostrzegł wstojący na niedużej półce model brytyjskiego statku. Podszedł tam chwiejnym krokiem i przyjzał się okrętowi. Szczególnie zainteresował go, mały doskonale wyrzeźbiony ster, więc dotknął go delikatnie.
- Mogę ci to obiecać- odezwał się całkiem niespodziewanie gubernator. W tym samym czasie dało się słyszeć cichy trzask, a chwilę potem pirat trzymał w palcach niewielkich rozmiarów srer. Spojrzał szeroko otwartymi oczami na przedmiot. Jack szybko schował go, i odwrócił się w stronę gubernatora.
- Zgadzasz się?- zapytał Norrington
Pirat wyszczerył się w jego stronę.
-Nie powiedziałeś mi na co mam się zgodzić, a już pytasz mnie o zgodę?-zagadnął.
Gubernator spojrzał na niego, ale zaraz odwrócił wzrok.
- Chcę abyś znalazł dla mnie konkretną mapę. Posiada ją pewien człowiek, pirat. Z tego co mi wiadomo przebywa obecnie na Tortudze. Nic o nim nie wiem. Nie znam jego imienia ale zwął go Cicatrix.
Chcę, żebyś dostarczył ją w ciągu pięciu dni w nienaruszonym stanie na ten okręt. W innym wypadku, twój statek pojdzię na dno.
Jack spojrzał na niego chcąc dojrzeć oznaki, że się z niego nabija. Jednak twarz gubernatora była niewzruszona.
- Zaraz, czekaj, momencik.- odpowiedział szybko pirat- Chcesz abym odnalazł człowieka, którego sam nie znacz, nie jesteś pewien jego miejsca pobytu i nic o nim nie wiesz w pięć dni? Ty naprawde masz coś nie tak pod tą perułką.
Norrington spojrzał na niego.
-Czyżbyś nie był jak sam się mianujesz ,, Kapitanem Jack'iem Sparrowem", dla którego wszystko jest możliwe?- zapytał zaskakując tym zupełnie pirata-Więc jak zgadzasz się na ten układ?
- Skoro twierdzisz, że jest to takie banalne czemu sam nie popłyniesz tam i nie zabierzesz tej mapy?.- zapytał.
Norrington raz jeszcze przejrzał się w wypolerowanej szabli i odłożył ją delikatnie na miejsce.
- Podejrzewam, że znasz odpowiedz na to pytanie.- spojrzał w oczy pirata- Jestem gubernatorem brytyjskim, i nie sądze by jakiś pirat z dobrej łaski zechciał mi wskazać to czego szukam. Oczywiście o ile dostał bym się cały i zdrowy do portu, nie zostając wcześniej zabity.
Ty Jack z pewnością masz znajomości na Tortudze i wierze, że uda ci się zdobyć dla mnie mapę. W przeciwnym razie już wiesz co się stanie. Zgadzasz się czy nie? Nie mamy dużo czasu.
Jack uśmiechnął się do niego szeroko.
- Ujmę to tak. Mam gdzieś twoje widzimisie. Jeśli ci tak na tym zależy sam sobie to zrób i mnie w to nie mieszaj ja i tak na tym nie skorzystam.
- Nie zależy ci na odzyskaniu Perły?
Pirat utrzymywał kontakt wzrokowy z uśmiechem na ustach. Dobrze wiedział co robi. Mineło kilka sekund nim odpowiedział.
- Nie.
Gubernator wypuścił powietrze i zrezygnowany opuścił głowe. Nigdy nie będzie w stanie zrozumieć tego pirata. Naprawde zaskoczony nie wiedział co zrobić. Jack znowu go przechytrzył i dałby sobie ręke uciąć, że ma już w głowie obmyślony cały plan.
- W takim razie do celi.
Dwóch żołnierzy podeszło do Sparrowa i założyło mu kajdany. Będąc już blisko drzwi od kajuty Jack odwrócił się w strone Norringtona.
- Mam zastrzeżenia do twoich podwładnych. Musisz nauczyć kultury bo widocznie nie wiedzął jak traktuje się kapitana.- posłał mu uśmieszek.
Gubernator tchnięty nadzieją, że Jack zmienił jednak zdanie teraz był już u kresu wytrzymałości.
- Nie mam nic do zarzucenia swoim żołnierzom. Zostali przeszkoleni i wiedzął jak należy postępować z piratami.- odrzekł i zwrócił sie do oficerów trzymających Jacka- Panowie zabierzcie go stąd mam dość jego widoku.
Jack wychodząc kątem oka dojrzał stojącą na balkonie Angelice. Patrzyła na niego wzrokiem bazyliszka. Pirat odrazu się domyślił, że wszystko słyszała.
***
Jack leżał z zamkniętymi oczami na deskach w "swojej" celi. Próbował oczyścić swój umysł, i skupić się na jednej konkretnej rzeczy. Niestety nie długo dane mu było spokojnie poleżeć. Drzwi prowadzące do tego pomieszczenia na statku otworzyły się z głośnym hukiem. Do środka wpadła Angelica, a na jej twarzy malowała się furia. Staneła przed kratam celi. Jack otworzył jedno oko by zobaczyć kto przyszedł, ale widząc kobiete odrazu je zamknął.
-Jack!- krzykneła dziewczyna widząc, że pirat specjalnie ją ignoruje.
Sparrow westchnął ale nie zmienił pozycji.
- Jeśli przyszłaś namawiać mnie do tego co twój nieudolny chłoptaś to możesz już wracać. Nie mam zamiaru robić czegoś na czym mogę więcej straci niż zyskać.
- A Perła? Nie jestem głupia, żeby uwierzyć w to, że nagle jest ci całkowicie obojętna.
Jack otworzył oczy i przez chwile wpatrywał się w sufit.
- Jest bezpieczna.- odparł tylko i zamkną oczy.
Kobieta patrzyła na niego zdziwiona. "Co on do cholery gada?"
- Właśnie, że nie jest Jack. Wiesz co James planuje, jeśli nam nie pomożesz.
- Wam? A już myślałem, że jednak nie jesteś w to wmieszana.
- Zniszczy twój kochany okręt.- dokończyła ignorując zaczepki pirata.
Sparrow ponownie westchnął.
- Angelico. Pomyśl. Jaki choć trochę szanujący się władca, który ma wysoką pozycję wśród innych mocarstw na morzach zniszczy jeden z najszbszych okrętów na karaibach? Czyż nie byłby to jeden z najgłupszych pomysłów jaki mógłby zrobić?
Panna Tech stała oniemiała. Nie spodziewała się tego.Teraz sama się obwiniała, że wcześniej nie przyszło jej to do głowy. Ale James wyraźnie powiedział, że zniszczy okręt. Wpatrywała się z zaskoczeniem w twarz pirata, który jak gdyby nigdy nic leżał sobie z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Ktoś tu nie został dokładnie poinformowany.- Jack uśmiechnął się szerzej.
-Zamknij się Sparrow. Czy tego chcesz czy nie i tak nam pomożesz.
Jack podniósł się do pozycji siedzącej i wyszczerzył w kierunku kobiety.
- Zmusisz mnie do tego siłą czy urokiem osobistym?- zapytał- Masz jednak kłopot bo ani jedno ani drugie już na mnie nie działa.
Angelica spojrzała w oczy pirata i ku jego zaskoczeniu uśmiechneła się do niego złowieszczo.
- Mam coś o wiele lepszego Jack. Coś dzięki czemu mam cię w garści i to dosłownie- powiedziawszy to sięgneła do pasa torby, którą miała przy sobie.
Jack patrzył na to z coraz większym niepokojem.
Kobieta odpieła rzemyk i wyjeła z niej niewielką zwiniętą szmatkę.
Podeszła bliżej krat powoli odwijając materiał. Sparrow również przybliżył się, a gdy chusta się odwineła, jego oczom ukazała się znajoma lekko podniszczona kopia samego siebie. Odskoczył od krat jak porażony. Angelica uśmiechneła się i cofneła przed ręką Sparrowa który chciał wyrwać jej przedmiot.
- Wiedziałam, że to cię przekona.
- Skąd to masz?- zapytał nie spuszczając wzroku z lalki.
Angelica wzieła mini Sparrowa w dłonie i palcem przejechała po jego twarzy. Jack poczuł przyjemne ciepło na policzku i przymknął powieki. Zaraz jednak otworzył je czując niemocne kucie w okolicy serca. Spojrzał na kobiete, która z uśmieszkiem na twarzy celowała palcem lalce w miejce, gdzie powinno być serce. Posłał jej wrogie spojrzenie.
- Gdy zostawiłeś mnie na wyspie przypłyneła z przypływem.-uśmiechneła się cwanie- Więc jak będzie z naszą umową?
Jack skakał wzrokiem od lalki do kobiety, aż wkońcu zatrzymał się na brązowych oczach.
- Mam tylko jeden warunek. Zadbasz o bezpieczeństwo Perły i oddasz mi lalkę.
- To są dwa warunki Jack. Ale niech ci będzie. Perła będzie bezpieczna a lalkę dostaniesz jak wrócisz tu z odpowiedniął mapą.
- Jaką mam pewność, że nie kłamiesz?
Angelica spojrzała mu prosto w oczy.
- Po co miała bym kłamać? Ja dostanę to czego chce ty też. Nasze drogi się rozejdą.Oboje będziemy żyli jak dawniej.
Pirat nie odrywał od niej wzroku słuchając jej słów.
- Skoro tak mówisz. Zgadzam się.
Wyciągnął w jej stronę dłoń a gdy ona położyła na niej swoją na pokładzie dało się słyszeć alarm żołnierzy.
Angelica szybko udała się schodami na góre.
- A ja?- krzyknął za nią. Ta jednak nie zwróciła uwagi na Sparrowa, który jako jedyny został sam pod pokładem. Ruszył w kierunku zamka i próbował otworzyć go uderzając ręką. Na nic się to jednak zdało. Oparł się plecami o kraty.
Usłyszał tylko świst powietrza i rzucił się na podłogę.Sekunde potem kula przebiła burtę okrętu i przeleciała tuż nad nim. Jack podniusł się powoli wśród latającego wokół pyłu. Drzwi do jego celi trzymały się na jednym bolcu. Pirat korzystając ze sposobności wyszedł z celi. Udał się schodami na górę i otworzył drzwi. Zastał za nimi walczących z piratami żołnierz. Szedł swoim chwiejnym krokiem trzymając się zdala od bijatyki. Obok statku brytyjskiego "Couronne"(fr. Korona) dostrzegł okręt o piałych poszarpanych żaglach opływający wodą. Cały porośnięty był zielonymi glonami. Dziub statku wykonany był na kształ rybiej paszczy z ogromnymi zębami. Morskie rośliny zwisały z prawie każdego miejsca, niczym stare brudne pajęczyny. Okrętu mimo, że nie był zadbany nie należało jednak lekceważyć bowiem dorównywał siłą Perle.W jednym przypadku, czego Jack zawsze mu zazdrościł, był od niej lepszy. Holender bowiem był niezatapialny, ale gdy już znalazł się pod wodą nie sprawiało to załodze większego kłopotu.Wręcz przeciwnie. Jack zabrał leżącą obok martwego żołnierza szablę oraz pistolet. Rozejrzał się po statku. Walka trwała zacięcie i widać było wyraźnie, że załoga Holendra ma przewage. Sparrow nie zamierzał mieszać się w całą tą bójkę. Ruszył w stronę burty. Dostrzegł tam walczącego pirata, pochylającego się by zadać ostateczny cios. Jack był szybszy i rzucił szablą, która wbiła mu ostrze w plecy.Ten upadł na przeciwnika.
- Oczy dookoła głowy. Zawsze ci to powtarzam- powiedział do Angelici wyjmójąc szable i chowając do pochwy.
- Sama dałabym sobie rade- fukneła w jego stronę.
- Oczywiście.- prychnął-
Uważaj na siebie.
Chwycił jedną z lin i stanął na burcie.
Angelica spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- A ty gdzie?- krzykneła.
Jack uśmiechną się do niej promiennie.
- Mamy umowę- odparł odbijając się od burty.
Patrzyła na uciekającego pirata, jeszcze przez chwilę ale zaraz musiała odwrócić wzrok by przyjąć atak.
Jack w tym czasie dotarł już na drugi okręt. Wyjął szablę i ruszył w stronę mostka.
Odwrócił się za siebię w ostatnim momencie odpierając natarcie przeciwnika. Ten jednak nie dawał za wygranął i ponowił atak. Jack przyjął go i sam próbował przebić wroga. Przez chwilę oboje stali w napięciu trzymając szable. Pirat poszuł na szyji ostry zimny przedmiot. Widząc zbliżającego się w jego stronę przeciwnika bez zastanowienia krzyknął:
- Rokujmy
Dwóch mierzących do niego piratów spojrzało po sobie i warkneło. Wzruszyli ramionami i stojący za nim murzyn prowadził go w stronę steru.
Jack odetchnął z ulgął. Dostrzegł stojącego tam Willa Turner'a. Tamten gdy go zobaczył otworzył ze zdziwieniem oczy.
- Jack?-zapytał
-Na to wygląda -odparł pirat uśmiechając się szeroko.
__________________
Nareszcie! Uff... . Po długich zmaganiach wliczając w to brak wenny i czasu udało mi się go skończyć :D. Miał pojawić się już tydzień temu ale wogóle nie miałam pomysłu co do dalszej akcji. Naszczęście wenna wróciła.
Mam do was pytanie. Czy odpowiada wam taka długość rozdziału? Zawsze lubiłam się rozpisywać :3, więc nie wiem czy wam to nie przeszkadza. Przepraszam za błędy ale nie miałam już czasu sprawdzać.
Proszę komentujcie to mnie motywuje. :)

Pirates of the Caribbean: Life EternalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz