Rozdział V

561 37 3
                                    

Jack.
Pirat otworzył oczy słysząc swoje imię. Ujrzał błękitne niebo i płynące po nim niczym okręty delikatne, białe obłoczki. Czuł się dziwnie lekko, jak by ktoś napompował go powietrzem. Uniósł dłoń do twarzy, i dotknął niął policzka. Nie poczół nic. Zdziwiony przyjrzał się jej.
-Dziwne.
Wstał i ujrzał pod sobą biały puch.
Otworzył szeroko oczy. Pochylił się i dotknął śnieżnego podłoża. Puch przepłyną mu jednak między palcami nie dając się złapać. Był delikatny jak muśnięcie skrzydła motyla.
Jack
Ponownie dało się słyszeć miękki kobiecy głos nawołujący pirata po imieniu.
Jack rozejrzał się wokół. Nie dostrzegł niczego prócz białego puchu ciągnącego się w nieskończonoś.
Jak ja się tu znalazłem?
Przysiągł by, że jeszcze chwile temu znajdował się na brudnym,porośniętym glonami Latającym Holendrze. Jakim cudem nagle stoi w samym centrum... nieba? Czy to aby napewno było niebo?
Przyjrzał się dokładnie terenowi. Było tu pusto jak ... Davyego Johnesa, gdzie Jack miał już okazje przebywać. Miejsce w ktorym sie znajdował różniło się jednak od wcześniej wspomnianego. Było tu pięknie mimo, ze nic się tu nie znajdowało.
Pirat nie czujac pod stopami stabilnego gruntu ostrożnie postawił jeden ktrótki krok, a za nim kolejne. Podążył w kierunku z ktorego usłyszal głos.
Szedł przez chwilę, a kazży krok wydawal mu sie bezsensowny ponieważ nie widział nic prócz białych chmur.
Jack
Irytował go już trochę ten glos ponieważ nie wiedział z którego kierunku dochodzi.

- Gdzie jesteś- zapytał.

Oczekiwał przez chwilę na odpowiedź. Nie uzyskawszy jej ruszył przed siebie, ale odskoczył nagle słysząc cichy szept przy uchu.
Tutaj.
Odwrócił się i ujrzał przed sobą kobietę. Ze strachu otworzył szerzej oczy i zaczął cofac sie do tylu. Stała tam ubrana w białą jedwabną suknię odsłaniająca snieżnobiałe ramiona. Jej gęste kasztanowe włosy sięgały aż do połowy plecow. Kobieta wyłowiona z morza. Kobieta która wydawała mu się znajoma. Patrzyła na niego błękitnymi oczami, a na twarzy widniał mały uśmieszek.

- Kim jesteś?

Kobieta uśmiechneła się szerzej. Ruszyła w jego stronę. Tamten zwalczył w sobie chęć cofnięcia się przed nią. Jak by to wyglądało? Pirat bojący się chuderlawej, bladej dziewczyny? Nie to nie było w jego stylu.

-Nie pamiętasz mnie?

Staneła tuż przed nim.

-Kojarze z wyglądu. Groziłem ci już kiedyś?

Dziewczyna zaśmiała się słodko. Podeszła do pirata bliżej i szepneła delikatnym głosem.

- Przypomnij sobie Saint Domingue i zabawe na cześ najdłuższej nocy w roku. Pamiętasz? Poznaliśmy się na niej. Pamiętasz jak się nazywam?

Jack spojrzał na dziewczynę. Rzeczywiście kiedyś był na Saint Domingue, ale nie przypominał sobie by poznał tam tą dziewczynę. Szczerze mówiac to wcale jej nie kojarzył.

-Scarlett?- zapytał zgadując i posyłając jej szeroki uśmiech.

Tamta jednak pokręciła przeczaco głową a z jej twarzy znikneła radość i zastąpiło ją zdenerwowanie.

- Rose?

- Marria?

-Anna?

Zgadywał. Kobieta jednak nie potwierdzila żadnego znich.

- Nie pamiętasz mnie?- zapytała oburzona.

Jack wyrwany z chwilowego zadumania szukajac imion spojrzał na nią i uśmiechnął się szeroko.

- Oczywiście,że pamiętam skarbie, tylko tymczasowo umkneło mi z głowy. Gisele?

Nim się spostrzegł dostał z liścia w twarz.

Pirates of the Caribbean: Life EternalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz