Rozdział IV

590 33 3
                                    

Will spoglądał na pirata, jakby widział przed sobą ducha. Mineło już kilka lat, od ich spotkania. Nie spodziewał się go jednak na brytyjskim statku w towarzystwie setki uzbrojonych żołnierzy. Ale przecież to był Jack. Nie byłoby dziwne gdyby sam dowodził tym statkiem, podając się za szlachcica bądź nawet samego króla. Żadna z tych rzeczy nie powinna dziwić człowieka, który znał pirata od dobrych kilku lat. Mimo to Jack zawsze wszystkich zaskakiwał. Jego pomysły i umysł szalenca potrafiły spowodować, że każdy kto go znał lub nie był zaskoczony i oniemiały wyczynami kapitana.
- Będziesz tu tak stał i gapił się na mnie przez wieczność, czy łaskawie pogonisz wszystkich do pracy i odpłyniemy stąd jak najszybciej. Chyba, ze chcesz by twój okręt wylądował w brudnych łapskach anglików?
Will ocknął się z szoku, ale nadal nie mógł uwierzyć co tamten tu robi.
Jack w tym czasie zaczął wydawać rozkazy by stawiać żagle i przygotować się do odpłynięcia. Marynarze zaskoczeni patrzyli w na swojego kapitana. Ten po chwili namysłu rozkazał chować działa. Wywołało to setki lamentów wśród piratów, którzy liczyli na duże zyski z obrabaowania brytyjskiego statku.
Will nic nie rozumiał z zachowania Jack'a. Podejrzewał, że znowu wplątał się w jakieś porachunki z możnowładcami.
Gdy zniknął im z oczu okręt przeciwnika, Sparrow zszedł pod pokład w poszukiwaniu rumu. Gdy znalazł do to czego szukał wziął dwie sporej wielkości butelki i ruszył schodami na góre.
Na pokładzie dostrzegł stojącego samotnie przy sterze młodego Turner'a. Podszedł w stronę burty i oparł się oniął.
- Co robiłeś na brytyjskim statku Jack?- zapytał Will nie odwracając się w stronę pirata.
Sparrow zdarzył otworzyć już butelke i upić sporą jej część.
-Powiedzmy, że miałem istotny cel by się na nim znaleźć.- odparł ciesząc się obecnością rumu.
Turner westchnął, odszedł od steru i podszedł do pirata.
- Dlaczego kazałeś nam odpłynąć? Zgarnelibyśmy sporo łupów. Kto był na tym statku? Przed kim chciałeś uciec? Z komu tym razem zalazłeś za skórę?- Will spoglądał na pirata chcąc poznać prawdę.
Jack kończył opróżniać drugą butelke. Odwrócił ją do góry dnem i potrząsnął.
- Tak dużo pytań tak mało rumu- mruknął pijackim akcentem i ruszył w stronę drzwi prowadzących do zejścia pod pokład. Zatrzymał się zaraz przed nimi i sięgnął do gałki opierając sie onie. Tuż przy jego nosie wbiła się w nie szabla rzucona przez Turner'a.
Jakc spojrzał na niął i przez chwile wydawało mu się, że ma DŻW, tyle że teraz miał przed oczami dwie szable. Mrugnął kilka razy.
Odwrócił się w stronę Willa.
- Kolejny raz pudło-posłał mu uśmieszek.
Tamten podszedł do pirata i jednym zwinnym ruchem wyciągnął szable.
- Odpowiedz- powiedział grożac mu bronią.
Jack odsunął ją palcem i otworzył drzwi.
- Powiedziałem byście odpłyneli bo zajeli by Holendra.- odparł biorąc kolejne butelki trunku.
- Kłamiesz- odparł Will nadal trzymając broń blisko pirata.-Dobrze wiesz,że mieliśmy przewage. Co ukrywasz Jack?
- Schowaj szable bo sobie zrobisz krzywdę.-mruknął pirat i wyminął go.
Ruszył krzywymi schodami na pokład nie oglądając sie na podążającego za nim Turnera.
Podszedł do stojącego przy sterze majtka i podał mu kurs na wyspę. Gdy się odwrócił dostrzegł przed sobą szablę wymierzoną w jego stronę. Will patrzył na niego morderczym wzrokiem z ktorego mozna bylo łatwo wywnioskować ze jest juz zmęczony rozmowa z piratem.
- Odpowiedz mi Jack.- powiedział ostrzegawczym głosem.
Sparrow otworzył usta i zaczął gestykulować, ale zaraz widząc litosciwy wzrok Turnera i zdajac sobie sprawe jak to wyglada, przysłonił dłonią usta i minął go.
- Poprostu mi zaufaj.
Tamten odwrócił się w jego stronę.
- Jak mam ci zaufać Jack? Po tym wszystkim co przez ciebie straciłem? Żałuje, że kiedykolwiek ci zaufałem.- spojrzał na pirata, który jak gdyby nic popijał sobie trunek.
Jack stał oparty o burtę wpatrzony w swój drugi po Perle skarb.
-Żałujesz, że pomogłem ci odzyskać drogą Elizabeth? A właśnie co uniej?- zapytał jak by sobie przypomniał o starej dobrej znajomej.
Will podszedł do pirata chowając szable do pochwy.
- Co z tego, że ją odbiliśmy skoro ją straciłem? Niewiesz... nie masz...
pojęcia jak ciężko jest rozstawać się z niął po jednym krótkim dniu na całe dziesięć kolejnych lat.
Jack widząc jego wyraz twarzy, po krótkim wachaniu wręczył mu jedną butelkę. Tamten oparł się o burtę obok pirata otworzył ją i przyłożył sobię wylot do ust. Pił łapczywie przechylając butelkę dnem do góry. Jack patrzył na to z szeroko otwartymi oczami śledząc iloś upływającą z butelki.
Turner opróżniwszy, rzucił ją na podłogę. Szkło rozbryzgło się na miliony małych kawałków. Jack jak by wyrwany z transu odwrócił wzrok.
- Jeżeli tym razem mi zaufasz nie stracisz... zbyt wiele- pirat już lekko wstawiony powoli dobierał kazdy wyraz.
Will spojrzał na niego.
-Między innymi to przez ciebie straciłem Elizabeth. Gdybym ci wtedy nie zaufał, wszystko potoczyło by się inaczej. Ciężko mi jest wierzyć, w twoje słowa. Musisz mi powiedzieć co planujesz.
Pirat spojrzał na niego przelotnie popijając brunatną ciecz. Rozważał wszystkie za i przeciw.
- Podrzuć mnie na Tortugę i więcej mnie nie zobaczysz.- pirat uśmiechnął się do niego szeroko.
Will zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową nie wierząc w to co usłyszał.
- Jack czy ty rozumiesz, że nigdzie stąd nie pójdziesz dopóki nie odpowiesz na moje pytania? Nie zamierzam ryzykować życia innych ludzi przez twoje glupie potyczki z brytyjczykami. Pytam ostatni raz. Kto był na tym statku?
Jack przez chwilę się wachał.
- Gubernator ze stadkiem żołnierzy. Wielki mi rzeczy.- odparł i ruszył przed siebie.
Will zastąpił mu drogę.
- Co ci powiedział? Co tam robiłeś? Jak ty się wogóle znalazłeś na statku z gubernatorem? Gdzie jest Perła?
Sparrow próbował wyminąc Turnera ale ten nieustannie zagradzał mu drogę. Pijany ledwie trzymał się na nogach.
- Powiedzmy, że jest tymczasowo wypozyczona.
Will zaśmiał sie ponownie.
-Oddałeś Perłę? Czy może Barbosa ponownie sprzątnął ci ja z przednosa?-
Jack spojrzał na niego morderczym wzrokiem.
- Po co płyniesz na Tortugę?
Will patrzył prosto w oczy pirata, chcąc uzyskać od niego jakiekolwiek informacje.
-Mam swoje powody.- mruknął i wyminął Turner'a.
Odszedł już spory kawałek gdy tamten odezwał się ponownie.
- Ty czy gubernator ma powody by cię tam wysyłać.
Jack zatrzymał się w połowie drogi do kajuty.
- Jeśli mam ci pomóc, chcę otrzymać coś w zamian. I lepiej dla ciebie by było to coś godnego uwagi.
,,Wszyscy czegoś chcą..." przemkneło przez myśl pirata. Mimo, że był pijany i ledwie trzymał się na nogach, ożywił się słysząc to.
Odwrócił się w stronę Turner'a i wyszczerzyl w jego kierunku. Tamten patrzył na niego podejrzliwym wzrokiem, opierając się o wbitą w pokład szable.
- To akurat da się załatwić.- powiedział nagle otrzeźwiały pirat.
- Więc słucham- odparł Will- Ty, który nie masz nic, statku, złota, nawet własnej broni, chcesz ofiarować mi coś cennego wzamian za pomoc w ukryciu przed brytyjczykami?
Jack pomachał mu przed oczami rękoma chcac zwrocic na siebie uwagę.
- Nie czekaj nie tak. Ja WYPOŻYCZĘ ci coś cennego, a ty w zamian pomozesz mi dostać się na Tortuge i odnaleźć Gibsa.
Will mróżąc oczy przyjrzał się Jack'owi. Oczywiście,ze kręcił, ale widać było, że bardzo zależy mu na dotarciu na wyspę.
-Zapominasz o jednej ważnej rzeczy Jack...
Specjalnie nie dokończył by pirat sam do tego doszedł. Sparrow jednak nie wiedział o co chodzi i wpatrywał się w Turner'a oczekując kontunuacji.
- Nie mogę zchodzić na ląd przez dziesięć lat.
Jack spojrzał na niego zdziwiony, ale zaraz łapiąc o co chodzi odparł.
- Faktycznie umkneło mi... . W takim razie tylko podrzucisz mnie na Tortugę.- uśmiechną się do niego.
- Co takiego cennego mi za to ofiarujesz?- zapytał szczerze nie wierząc w to, ze Jack zaproponuje mu cos godnego uwagi.
- Ja nic ci nie dam. Sam sobie weźmiesz, z niewielką moją pomocą- pirat posłał mu uśmiech.
- Mów jaśniej.- odparł- Co jest tak cenne? Cenniejsze od złota i wszystkich skarbów?
Jack uśmiechając się do niego rzekł.
- Elizabeth. Wydaje mi się, że ostatnio była dla ciebie cenniejsza od własnego życia.
Will spojrzał na niego z nadzieją.
- Wiesz gdzie ona jest?
Jack wpatrywał się przez chwilę w Turner'a, po czym odwrócił wzrok i spojrzał na bezkresne morze. Fale delikatnie smugał wodę, a słońce zachodzace za choryzat odbijało się odnich, dajac niesamowity efekt.
-Jack?- zapytał niepewnie Will widząc chwilę wachania w oczach pirat. Tamten ocknął się i uśmiechnięty spojrzał na Turnera.
- Szczerze mówiąc... To nie mam pojęcia.- słysząc westchnienie zawiedzenia dodał szybko- Ale możemy temu zaradzić.
Will z nieznanym uczuciem wpatrywał się w Jack. W jego oczach można było dostrzec żal, zawiedzenie, obojętność i niewielką nadzieję. Wszystko wymieszane w jedno. Złość.
- Co ty kombinujesz Jack? Przeciez wiesz, że to jest niemożliwe. Ona jest kapitanem statku Empresso mianowanym przez Sao Fenga i pewnie jest teraz daleko na wschodnich morzach.
-Nie ma rzeczy niemożliwych. A jesli są jakieś wymagające głębszego poświecenia da się temu zaradzić.
Will patrzył na niego i nie wiedział już w co ma wierzyć. Ma ponownie mu zaufać? I stracić wszystko... lub wszystko zyskać . Bił się z myślami aż w końcu podjął decyzje.
- Jak chcesz tego dokonać
Jack posłał mu uśmiech. Wyjął coś z kieszeni i pomachał tym przed oczami Turner'a. Była to mała skrzyneczka. Widząc ją Will poczuł, że wraca nadzieja. Nadzieja na odzyskanie jej. A to dzięki temu szalencowi Jack'owi. Teraz, w tym momencie mógłby zrobić dla niego wszystko, by tylko zyskać przedmiot.
Jack przypatrywał mu się uważnie i dostrzegł jak wielką zmianę wywołał w Turner'ze.
-Czego pragniesz najbardziej?- powiedział wymachując mu przed nosem magiczną busolą.
****
- Człowiek za burtą!- krzyknął jeden z piratów.
Obudziło to Jack, który spał sobie smacznie w jednej z kajut. Słysząc alarm natychmiast poderwał się do pozycji siedzacej i z impetem uderzył w półke znajdujacą się nad posłaniem. Opadł na poduszkę i przeklą. Wygramolił się cudem unikajac kolejnego zderzenia. Nie wzruszyła go wieść o człowieku znajdującym sie za burta. Takie wypadki zdarzały się wielokrotnie na otwartym morzu.
Jack przeciągną się leniwie, i zabierajac swoje ruchomosci ze stołu w postaci szabli i dwóch pistoletów, ruszył do wyjścia.
Na pokładzie zastał zebranął grupke piratów wpatrujących się w coś, a raczej kogos leżacego u ich stop. Sparrow miał zamiar ruszyć w kierunku spiżarni ale słyszac rozmowy majtków skierował się w ich stronę.
- Nigdy nie widzieliście człowieka wyłowionego z wody? Zamias stać i gapić się bez sensu weźcie sie do roboty nędzne szczury.
Piraci spojrzeli na niego jak na idiote. Po pierwsze jakim prawem on im rozkazywał? Nie był ich kapitanem. A po drugie...
- Człowieka a i owszem zdażało się.- odparł jeden z nich- Mężczyzne. Ale nie kobiete.
Zwrócil swój wzrok w kierunku wyłowionej.
Jack słysząc to ostrożnie podszedł w kierunku ciała nakazujac innym by się odsuneli.
Jego oczom ukazała się młoda, blada, sina twarz i okalające ją kasztanowe włosy. Dziewczyna ubrana była w długą błękitnął suknię, która zdążyła porosnąc już glonami. Pirat zbliżył się i kucnął przy jej głowie. Przyłożył palce do tetnicy chcąc sprawdzić puls.
Wśród marynarzy zapadła cisza oczekiwania. Wszyscy wstrzymali oddech czekając na słowa pirata. Ten jednak milczał i uważnie przygladał się dziewczynie. Wydawało mu się, ze zna skądś tą twarz. Byla dziwnie znajoma a jednocześnie obca. W odległych zakątkach pamięci czul jednak, ze kiedys już ja spotkał.Zanic jednak nie mogł sobie przypomniec gdzie.
-Żyje. Prawda?- zapytał jeden z piratów z nadzieją w głosie.
Jack podniósł głowe i dostrzegł wpatrujących się w niego marynarzy. Każdy z nich liczył na twierdzącą odpowiedź.
Sparrow spojrzał ponownie na dziewczyne i lekko pokrecil glową.
Za marynarzy dobiegł go głos Willa probójacego sie przedrzeć przez tłum gapiów.
- Co to za zbiegowisko! Czy nie ma już nic do robo... -urwał widząc Jack i leżacą u jego stop dziewczyne. Podbiegł tam i równiez próbował wyczuć puls. Próbował zrobić ucisk klatki piersiowej ale Jack zlapał go z reke.
- To nic nie da. Ona nie zyje.
Will spojrzał na zsinaiała twarz kobiety. Nie mogła miec wiecej niz dwadziescia piec lat. Zwrócil wzrok ku piratowi.
- Kim ona jest?
Jack wstał otrzepując spodnie.
- Pytaj się mnie a ja ciebie.- mruknął.
Will spojrzał raz jeszcze na kobiete. Probowal odgadnąć kim może byc ta dama ale twarz wcale nie byla mu znajoma.
Zapomniał o tym, ze wokół nich nadal kłębi sie tłum marynarzy zwrócil sie do nich.
- Na co się gapicie. Do roboty parszywe darmozjady.
Piraci bojac sie swojego kapitana natychmiast, rozpłyneli sie w powietrzu.
Jack stał w ciszy nie zwracając uwagi na obecnosć Turer'a.
Jego mysli byly znajome tylko samemu Bogu. Wpatrywał się w jeden punkt położony daleko na horyzoncie.
Will delikatnie przejechał po twarzy kobiety. Była piękną i zgrabną mloda dziewczyną. Miala jeszcze całe życie przed sobą. Widział jak Jack patrzył na nią. To nie było spojrzenie meżczyzny ktory pierwszy raz widzi kobiet na oczy. "Musiał ją znać, ale się do tego nie przyzna."
Turner spojrzał na niego. Sprrow stał nadal wpatrzony w jeden punkt gdzies daleko na morzu. Will podszedł do niego i spojrzal w tym samym kierunku ale nie dostrzegl tam nic prócz rozgrzanego od słońca morza i połyskujacych na nim niesionych wiatrem fal.
- Prawdopodobnie utoneła.- zaczał ale Sparrow nie zwracał na niego uwagi.
-Jezeli nie potrafila pływać sama nie pchała by sie do wody. Ktos musiał jej w tym pomóc. Ale kto mógł zrobić coś tak podłego?
Jack spojrzał na niego przelotnie i zwrócil wzrok w kierunku morza na ktorym zaczely zbierać sie już ciemne chmury.
- Ostatnio dzieją sie tu dziwne, rzeczy.- odparł i ruszył swoim chwiejnym krokiem w kierunku kajuty.
Will przez chwile wpatrywal sie jeszcze w morze probójac zrozumiec co miał na myśli Jack. Widzac jednak zbliżajacy się sztorm,postanowił odłożyć na później rozszyfrowywanie pirata i odszedł przygotowywać okręt.
_____________
Na początku chciałam wszystkich przeprosić, za tak późną premiere rodziału, za jego beznadziejnął treść i wszystkie błędy, których już nie miałam siły poprawiać.
Przez wszystkie te tygodnie nie miałam, żadnego pomysłu i chęci do pisania nowego rodziału. Zdałam sobie sprawę z tego, że każdy następny rozdział jest gorszej jakości niż poprzedni. Dlatego nie raz rozważałam czy warto wogóle kontynuować to opowiadanie. Nie mówię jednak, że teraz je zawieszę. Spróbuję się przemóc i pisać dalej. Chcę jednak uprzedzić, że rozdziały nie będą dodawane regularnie (czyli co tydzień- dwa).
Dziękuję tym co czytają i proszę komentujcie to naprawdę nic nie kosztuje ;), a sprawia wiele radości.

Pirates of the Caribbean: Life EternalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz