IV

10 1 1
                                    

Za każdym razem gdy ktoś wypowiedział jego imię zapadała cisza, a w pomieszczeniu wyczuć można było ciężki i obrzydliwy odór strachu. Dima to lubił, lubił gdy wchodził do budynku, a ludzie przestawali rozmawiać, gdy siedząc przy stole, wystarczyło milczenie i lekki ruch głową, a zapadała cisza. Kochał grozę, która podążała za nim jak cień, jak najlepsza i najbliższa mu przyjaciółka.

Jednak głęboko w jego duszy, grało inne brzmienie tego imienia. "Dima"  wypowiedziane w sposób tak delikatny, łagodny i melodyjny, że nawet on sam był skłonny się przed nim ugiąć. Tylko ona mogła spojrzeć na niego tymi wielkimi, zranionymi oczami i z taką czułością wypowiedzieć to, co zwykle niosło ze sobą zniszczenie. Felicite Mercier - pomyślał gdy wbił spojrzenie w szmaragdowe tęczówki. Czasem myślał, że była jedyną osobą na całym świecie, w życiu której wciąż gościło tyle nadziei. Nadziei tak naiwnej i prostej, ale tak życiodajnej. Była siłą, dzięki której ta drobna kobieta zniosła to, czego nie zniósłby nikt inny. Zrobiłby wszystko, żeby chronić ją przed złem tego świata - ale było już za późno.
~~~

Montagow uważnie obserwował dwunastolatka, który nieudolnie próbował wyrwać się z uścisku zaledwie jednej jego dłoni. To był ich trzeci trening i Dima wiedział, że przed nimi jeszcze bardzo wiele pracy, wiedział też, że nie pozwoli aby potencjał płynący w żyłach tego nastolatka wpadł w ręce komukolwiek innemu. Mateo był drobny i nie miał zbyt wiele sił, był też ciągle dzieckiem i zbyt restrykcyjna dieta bądź treningi źle wpłynęłyby na jego rozwój. Dima chciał jednak, aby Mercier ćwiczyć zaczął już teraz - powoli, nie przekraczając swoich granic i poszerzając swoje możliwości. Wiedział co robi, w końcu znał się na tym jak na niczym innym.
Pomieszczenie, w którym przebywali było niewielkie, ale przez ogromną ilość luster na ścianach, oraz dzięki dobremu oświetleniu wydawało się zwiększać swoją powierzchnię. Zazwyczaj wykorzystywał je do innych celów, jednak teraz było tym, które najbardziej nadawało się na zajęcia z młodym Mercierem.
Mężczyzna puścił nadgarstki Mateo i zrobił kilka kroków w tył otrzepując dłoń. Przyglądał mu się, gdy chłopiec błyskawicznie odsunął się i stanął pod jedną ze ścian. Chłopak wciąż się go bał, jednak z każdym dniem jego lęk względem Rosjanina, zamieniał się w najzwyklejszy szacunek. Dimitr czuł z tym chłopcem pewną więź, nie rozumiał dlaczego, nie wiedział co łączyło go z tym dzieckiem już od pierwszego dnia gdy go zobaczył, ale wiedział, że odpowiedzialni za to muszą być jego najwyżsi bogowie, że ich spotkanie, było przeznaczeniem. - Na dziś wystarczy - rzucił chłodno i ruszył do wyjścia, uśmiechnął się nieznaczenie gdy wyczuł, jak chłopak rusza za nim. Miał nadzieję że jego przyjaciółka przebywa poza domem, nie chciał znów słuchać tego wszystkiego co miałaby mu wyrzucić, w kółko mówiła to samo, a mówiła to tylko dlatego, że nie rozumiała, nie miał siły jej tłumaczyć.

Felicite już czekała na syna, stojąc pod rezydencją w której odbywały się treningi Mateo. Po każdym z nich odbierała go i pieszo wracali do kamienicy, dlatego Dima bardzo pilnował by ćwiczenia kończyły się na conajmniej godzinę przed zapadnięciem zmroku. Nie chciał by chodzili po ulicach Neapolu nocą. Gdy rudowłosa ułożyła dłoń na plecach chłopaka i ruszyli ulicą Dima zaczął liczyć, stał przed bramą rezydencji odliczając sekundy, jak zwykle po równo 170 sekundach Mercierowie zniknęli z zasięgu jego wzroku, a on wrócił do budynku. Czuł się pobudzony, gotowy do działania, ten nastolatek zawsze zostawiał w nim niewielki płomyk energii, którą w sobie nosił. Wyjątkowy chłopak - z tą myślą skierował się w stronę piwnic, by skończyć pracę, którą rozpoczął przed przyjściem Mateo.

~~~

Gdy w nocy leżał w swoim łóżku, przyglądając się niedużej plamie na suficie, myślał właśnie o Felicite i jej synu. Dokładnie pamiętał dzień w którym chwilę przed zachodem słońca wszedł do niedużej kamienicy w Mercato. Na zlecenie swojego ówczesnego przełożonego, zamordować miał Fabiano Merciera, jego żonę oraz dwójkę dzieci. Nie mieli pewności co do tego czy wszyscy będą w tym czasie w domu, Dima wiedział tylko że zginąć mają 4 osoby - w ramach zemsty i pouczenia, miał pokazać im, że nie zadziera się z Bracią.
Jak robot zaraz po wejściu do mieszkania pozbawił życia dwóch dorosłych, a następnie na oko 19 letniego chłopaka, nawet się nie opierali, wszyscy mieli pewność, że z członkiem Moskiewskiej Mafii i tak nie mają szans. W pomieszczeniu była również czwarta osoba, niespełna 3 letni chłopiec, głośno płaczący, zwinięty w kulkę w kącie pomieszczenia. Pierwszą dziwną rzeczą jaką pamiętał, było to, że płacz chłopca wcale nie budził w nim złości i irytacji, nie przeszkadzał mu. Mimo to zacisnął dłoń na sztylecie i pewnym krokiem ruszył w jego stronę, nie był do końca pewien dlaczego po prostu nie zabił dziecka. Klęknął przed nim i wyciągnął dłoń w jego stronę, dał mu się sprawdzić, jak bezpańskiemu psu. Schował narzędzie do kieszeni spodni i wziął chłopca ostrożnie na ręce po czym wyniósł z pomieszczenia. Długo zajęło mu uspokojenie dzieciaka, który w końcu zasnął. Dima nie liczył czasu gdy siedział w sypialni jednego z domowników i obserwował śpiącego chłopca, z transu wyrwał go dopiero urwany pisk. Ruszył w kierunku pomieszczenia w którym pozostały zwłoki, aby znaleźć jego źródło i wtedy zobaczył ją po raz pierwszy. Rudowłosa nastolatka, absolutnie skupiona na przeszukiwaniu salonu. Pamiętał dokładnie jak zachrypnięty był jego głos, gdy powoli powiedział jej gdzie znajduje się Mateo, przedstawił się, a następnie zapytał, czy jest starszą siostrą 3 latka, którego życie oszczędził. Jakież było jego zdziwienie gdy 16 letnia, drobna dziewczyna oznajmiła mu, że chłopiec o imieniu Mateo to jej syn, a następnie podziękowała. Nie wie dlaczego obiecał jej wtedy że zadba by byli bezpieczni, ani dlaczego przysiągł, że pozostanie w ich życiu, a gdy chłopak wystarczająco podrośnie nauczy go wszystkiego by mógł przeżyć. Widział szok, przerażenie, niezrozumienie i tak wiele innych uczuć wypisanych na twarzy nastolatki gdy opuszczał kamienicę, by ciemnymi ulicami Neapolu udać do bazy, w której stacjonowali. Zginęły tylko 3 osoby, czego brutalne konsekwencje miał ponieść. Nie miał zamiaru informować przełożonych o istnieniu piątego członka rodziny Mercier. Niedługo potem popełnił bardzo wiele błędów, aby już na zawsze pozostać właśnie w tym mieście w południowych Włoszech, by dotrzymać danej obietnicy. Niedługo później Felicite wraz z synem zamieszkali w jego własnej kamienicy, w Montecalvario, które zdawało mu się najspokojniejszą z dzielnic. Gdy myślał o tym wszystkim, pewny był tylko jednego - istnienie Mateo Merciera, przynieść miało mu jego własne odkupienie.

Wciąż tu jestem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 06, 2024 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nowhere Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz