Obudziły mnie jasne promienie słońca, z tego powodu obróciłam się tyłem do niego. Coś mi tu jednak nie gra. Moje łóżko nie jest aż tak wygodne. Powoli otwieram oczy i okazuję się, że nawet nie jestem w swoim pokoju, co ja gadam, nawet nie jestem w swoim mieszkaniu. Jeszcze gorzej. Gdzie ja jestem? Pokój jest wykonany w bardzo ciemnych kolorach, typowo męskich. Na szczęście jednak jestem sama w łóżku. Po chwili klamka u drzwi zaczyna się ruszać, a do środka wchodzi....Aleksander.
- Już wstałaś
- Tak, ale co ja tu robię? Nic nie pamiętam
- Zasłabłaś, więc wziąłem cię do siebie
- Oh, ale...
- Spałem na kanapie jeżeli o to chodzi
- Ok, dziękuję za pomoc
- Nie ma sprawy
Fakt, nic nie pamiętam, prócz jednego. Jego słów.
"Jednak to, że poza pracą tobą nie kieruję nie oznacza, że nie jesteś moja"
Jego? Ale w jakim sensie. Nawet nie jesteśmy razem. Sczerze to prawie w ogóle się nie znamy. Nie mam siły o tym myśleć. Mam potwornego kaca i głowa mi zaraz wybuchnie. Nigdy tyle nie wypije.
- Mógłbyś zawieźć mnie do domu?
- Dobrze, ale najpierw się ogarnij i zejdź na śniadanie
- Dobrze
Po tym wyszedł zostawiając mnie samą. Z tego co zauważyłam to jest mieszkanie w jakimś mega drogim apartamencie. Przynajmniej tak to wygląda gdy patrzę przez okno. W sypialni znajdują się drzwi więc jestem pewna, że prowadzą do łazienki. Otwieram je i okazuję się, że miałam rację. Gdy spoglądam na swoje odbicie w lustrze, zamieram. Wyglądam okropnie, a on mnie taką widział. Jaki wstyd. Szybko się myje i dobrze, że nawet mam ładną cerę więc to, że nie mam tu żadnych kosmetyków nie robi mi problemu. Po wyjściu z łazienki zdaje sobie sprawę, że nie mam żadnych ciuchów, a te z wczoraj wyglądają okropnie....i śmierdzą. Nie chcę wiedzieć dlaczego. Uchylam lekko drzwi, ponieważ jestem w bieliźnie.
- Aleksander?! Mogę pożyczyć jakieś twoje ubrania?! - sypialnia znajduję się na drugim piętrze także trzeba mówić głośniej
- Jasne, bierz co chcesz!
- Dzięki!
Wchodzę do wielkich rozmiarów garderoby. Matko, on ma więcej ubrań niż ja. Nawet więcej niż typowa kobieta. Po lewej same garnitury, koszule, krawaty, muszki, zegarki i inne dodatki, po lewej natomiast luźne ubrania. Tam właśnie zmierzam. Biorę pierwsze lepsze szare dresy i luźną białą koszulke, którą wkładam od sprzodu za spodnie. Gotowa schodzę na dół i widzę cały stół zastawiony jedzeniem. Tego jest więcej niż podczas Wigilii.
- Ty to zrobiłeś?
- Oj nie, gdyby te rączki dotknęły czegokolwiek związanego z kuchnią to całe mieszkanie poszło by z dymem
- Haha, to może faktycznie nie gotuj. Może te rączki nie umią gotować, ale w firmie szybko przebierają po klawiaturze.
- Uwierz mała, nie tylko to potrafią robić tak dobrze
Usłyszawszy to poczułam mokro między nogami. Dobrze wiedziałam o co mu chodzi i jestem pewna, że wyglądam teraz jak burak.
- Chodź jeść
Momentalnie ruszyłam do stołu, aby dłuższej o tym nie myśleć.
- Smacznego, pani Jones ma nadzieję, że będzie ci smakować
- Jones? To raczej amerykańskie nazwisko
- Bo jej mąż był Amerykaninem
- Ona Ameryka, ty Włochy, a ja...cóż Wielka Brytania
- Haha, właśnie zauważyłem. Dziewczyna z takim imieniem i nazwiskiem w Polsce?
- No nie powiedziałam Ci. Mama Polka, tata Brytyjczyk, podobnie jak u ciebie, pół na pół
Po śniadaniu Aleksandra odwiózł mnie do domu. Podziękowałam mu jeszcze raz za pomoc, ubrania i oczywiście podwózkę po czym ruszyłam do swojego mieszkania. Dobrze, że dzisiaj sobota. Trochę odpocznę. Moje plany pokrzyżował jednak mój dzwoniący telefon.
- Halo?
- Lis, gdzie ty się wczoraj podziałaś?
To Julka. Jestem na nią bardzo zła. Jak mogła zaprosić na urodziny mojego prześladowcę? Dobrze wie ile przez niego wycierpiałam. Jest jeszcze jedna tajemnica, o której wiedzą tylko moi rodzice, bo to oni mnie znaleźli. Otóż, trudno mi o tym mówić, ale przez to prześladowanie, cięłam się. Raz nawet tak mocno, że prawie straciłam życie. Jednak nie wiem czy wtedy tego żałowałam. Nikt mnie nie lubił, może i były Mia i Julka, ale to mało. Sam fakt, że mają chłopaków, za niedługo pewnie narzeczonych i dzieci. Ja im nie będę potrzebna. A ja nie znajdę sobie wymarzonego faceta. No bo bądźmy szczerzy, który by mnie zechciał. Urodą nie powalam na kolana. Dlatego nie zależało mi na tym czy przeżyje czy nie.
- A co cię to obchodzi?
- Jak to co? Jestem twoją przyjaciółką
- Czy przyjaciółka zaprasza na swoje urodziny prześladowcę swojej przyjaciółki? Bo nie wydaję mi się
- Przepraszam, ale....nie mogłam go nie zaprosić
- Niby dlaczego?
- Bo....to mój kuzyn
- Że co?! I przez te wszystkie lata, w których on mnie prześladował ty się nie odezwałaś ani słowem. Mogłam tego uniknąć. Tego upokorzenia. A ty nic z tym nie zrobiłaś.
- Lis, naprawdę przepraszam, ale....
- Nie chcę cię znać! Mia o tym wie?
- Nie
- Super! Nie dzwoń do mnie, ani nic w tym stylu. To koniec przyjaźni.
- Ale....
Rozłączyłam się. Nie chciałam jej słuchać. Mogła mi pomóc w szkole, mogła powiedzieć Conorowi, aby przestał, ale nie. Wolała ukrywać przede mną i nawet Mią, że to jej kuzyn. Świetna przyjaciółka, nie ma co.
Zmęczona tym wszystkim, idę się położyć.
![](https://img.wattpad.com/cover/318891794-288-k46711.jpg)