✞Rozdział 63✞

644 57 36
                                    

Nadzieje Daviny prysły niczym mydlana bańka, kiedy niespodziewanie odzyskałam przytomność i zaczęłam się wiercić na miejscu pasażera. Ciasny sznur pętał ciało, a drażniąca woń zioła powodowała zawroty głowy. Mimo to szybko wracały mi siły i w planach miałam lepsze rzeczy, niż robienie za niewolnika. Z początku udawałam osłabienie i zwieszałam łeb, zerkając niemrawo za okno pędzącego samochodu. Słusznie zauważyłam, że słońce chyli się ku zachodowi i wątpiłam, że Hayley da radę prowadzić bez przerwy. Czy jej się to podobało, czy nie, nie mogła wygrać ze zwykłym, ludzkim zmęczeniem.

Tak. Ludzkim. Podróżowałam w towarzystwie wilkołaka i wiedźmy, ale tylko ja przekroczyłam magiczną granicę, między życiem a śmiercią. Byłam martwa. Człowiecze słabości mnie nie dotyczyły. Z przyzwyczajenia zachowywałam namiastkę ludzkich nawyków, lecz ogólnie nie musiałam już na nie zważać.

— Śpiąca Królewna się obudziła – burknęła wilczyca – Mówiłaś, że zaklęcie starczy na całą drogę – rzuciła do siedzącej z tyłu czarownicy.

— Miałam nadzieję, że starczy – poprawiła ją – Moja moc jest chwilowo wybrakowana – usprawiedliwiała się. Parsknęłam kpiąco.

— Chwilowo – zwróciłam na siebie uwagę – A może na zawsze? – drażniłam – Brałaś to pod uwagę, czy zawsze jesteś tak naiwnie nastawiona do życia? – przykleiłam policzek do szyby, obserwując migające zarysy drzew.

— Tak, Collie. Brałam to pod uwagę – dziewczyna nie pozwoliła się sprowokować – Jeśli to, co mówisz okaże się prawdą, nauczę się z tym żyć – dodała.

— Ta, jasne – nie uwierzyłam jej – Jakoś nie sądzę, żebyś na spokojnie przyjęła ten fakt – kontynuowałam – Kai też myślał, że jego inność niczego nie zmienia, a zrobili z niego wyrzutka, co doprowadziło do tych wszystkich schiz, które ma w głowie – rzuciłam sennym tonem, nie odrywając głowy od okna.

— Dlaczego ty się w ogóle zadajesz z tym debilem? – wtrąciła Marshall, nie tracąc skupienia na kierownicy.

— On jako jedyny mnie rozumie – odparłam obojętnie.

— Rozumie? To groźny socjopata – oburzyła się Claire.

— No i? – nie wykazałam krzty zainteresowania.

— Aha, czyli o to chodzi – prychnęła wilczyca – On jest teraz twoim najlepszym przyjacielem, bo spokojnie patrzy jak sobie marnujesz życie i tego nie komentuje? – podniosła lekko głos.

— Kto powiedział, że marnuję sobie życie? – zapytałam niewinnie.

— Ja tak powiedziałam, Colline – syknęła zielonooka.

— Kto cię prosił o zdanie? – wyprostowałam się i posłałam jej pogardliwe spojrzenie.

— Collie, wiemy co przeżyłaś – Davina włączyła się do dyskusji – Przeszłaś wiele i rozumiemy, że chciałaś się uwolnić, ale to nie jesteś ty – poczułam jej dłoń na ramieniu – Jesteś jakaś dziwna, zimna i obca. Wyłączenie uczuć, to nie jest wyjście. Są inne sposoby na radzenie sobie z problemami.

— Hah – ten monolog jakoś nie zadziałał – Jestem zimna, bo technicznie rzecz biorąc jestem martwa – przypomniałam – Swoją drogą, co was to obchodzi? – zdenerwowałam się – Uciekłam, chciałam się odciąć, a wy byłyście na tyle bezczelne, by mnie znaleźć i zmusić do podporządkowania się waszym własnym regułom.

— To nas obchodzi, że jesteśmy twoimi najlepszymi przyjaciółkami i nie zostawimy cię z tym całym syfem – odpowiedziała Hayley – Mam rację, Davina? – szukała wsparcia.

— Oczywiście – potwierdziła – Collie, kochamy cię i chcemy dla ciebie jak najlepiej – zapewniła. W jej głosie, mimo że nad wyraz poważnym jak na jej wiek, czaiła się dziecięca obawa i słodka łatwowierność. Przerabiałam to wiele razy. Nie musiałam być bez emocji, żeby słyszeć tę schematyczną śpiewkę. Wszyscy w moim otoczeniu chcieli dla mnie jak najlepiej, lecz nikogo nie interesował mój punkt widzenia i to, co ja czuję.

Bite me ⚜ The OriginalsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz