Albedo wpadł do domu w pośpiechu wyczuwając, że sytuacja jest raczej napięta. A blask w oknie tylko potwierdził wszystko, czego się obawiał. Jednak kiedy już wbiegł głębiej do izby, zobaczył osuwającego się na ziemię Kaeyę. Zdążył go złapać ledwo przed zetknięciem z ziemią. Niepokój rozlał się po nim, a ciało oblał zimny pot.
— Kaeya! Kaeya, obudź się. — Delikatnie poklepał go po policzku, a później zerknął tylko na jego klatkę piersiową, czy aby na pewno oddycha. Dla pewności przyłożył też dłoń i chwilę z kołatającym sercem obserwował i wyczuwał, jak delikatny, ale równomierny oddech owiewa jego dłoń. Odetchnął z ulgą, a później odwrócił głowę ku swojemu bliźniakowi. — Miałeś się nim zaopiekować, a nie wywoływać kolejne traumy.
— Sam się o to prosił! — Czerwonooki blondyn od razu zdematerializował sztylet, którym jeszcze chwilę temu był gotowy podciąć gardło Albericha.
Albedo tylko westchnął ciężko i pomasował przez moment nasadę nosa.
— Pomóż mi go przełożyć na łóżko. Tylko delikatnie — polecił powoli podnosząc się z miejsca i łapiąc nieprzytomnego mężczyznę pod pachami. Jego sobowtór przewrócił tylko oczami i złapał bezwładne ciało za nogi. Przenieśli go na łóżko, a bracia spojrzeli po sobie.
— Przywiązałeś się już do niego trochę. A to tylko marny człowiek.
— Rubedo, proszę. Potrzebuje go po prostu do jednego eksperymentu na wiosnę.
— Mhm, jasne. Tak się zaczyna. A później będziesz mu chciał powiedzieć, kim i gdzie jest nasz mistrz. Zna stary język, widział pokój. Nie można mu ufać.
— Nigdy nie powiedziałem, że mu ufam. I wiedziałem, że zna stary język, widziałem jego oczy, są takie same jak mistrzyni.
Albedo ściągnął z siebie wierzchni płaszcz, a później zaczął wypakowywać zioła. Układał je na odpowiednie miejsca na półkach, zerknął kątem oka na nieprzytomnego pacjenta. Nie dawał po sobie poznać żadnej emocji, które mogły nim szargać, a których do końca nie rozumiał i nie chciał na razie poruszać, żeby móc to co najwyżej przeanalizować w spokoju za jakiś czas.
— To wcale nie polepsza sytuacji. Skoro ma takie same oczy, to dobrze wiesz, co to znaczy. I musimy ją o tym powiadomić. Plus, jest z miasta i jest rycerzem! I to jednym z tych, co wtargnęli do skarbca Durina. A on jest wściekły, bo mu coś stamtąd uciekło.
— Dziękuję za twoją troskę, ale naprawdę mam tego świadomość, rozmawiałem z nim. Staram się schwytać tą kreaturę od dłuższego czasu, ale nie chce do mnie podejść. Generalnie unika światła i jakichkolwiek kreacji alchemicznych.
— Tym lepiej, użyjmy go jako przynęty! — Bliźniak pokazał na nieprzytomnego Kaeyę, który zaczął mamrotać coś niezrozumiale przez sen i niespokojnie wiercić się.
— Jest ranny, nie mam zamiaru używać rannej osoby jako przynęty. Równie dobrze ty sam mógłbyś mi pomóc i poudawać jakiegoś człowieka. Dobrze ci to wychodzi.
W odpowiedzi Rubedo tylko prychnął na małe wytknięcie niezbyt miłej przeszłości między nimi i bez słowa przypatrywał się jak Albedo nakłada okład na czoło i odgarnia kosmyki ciemnych włosów.
— Nie powinieneś się tak odzywać do starszego brata.
— Zabrakło ci argumentów, co? — zaśmiał się cicho podnosząc się i zmierzwił jego włosy delikatnie.
— Ajć, nie rób mi tak! Idę rozejrzeć się za tym czymś. Skoro atakuje ludzi, to wioska może być następnym celem.
Albedo spojrzał na okno i zamyślił się chwilę.
CZYTASZ
𝕗𝕖𝕖𝕝𝕚𝕟𝕘𝕤&𝕖𝕩𝕡𝕖𝕣𝕚𝕞𝕖𝕟𝕥𝕤 || 𝕜𝕒𝕖𝕓𝕖𝕕𝕠
Fanfiction||Teach me how to feel and I'll give you place where you can return|| Efekt motyla wywołujący ciąg wydarzeń, na który nikt nie był przygotowany. Losy dwójki ludzi związanych przypadkiem staną się kluczowe i być może, w końcu komuś uda się poruszyć s...