1-Poświęcenie.

689 26 10
                                    

ANGEL:
Wyszedłem z naszego domu, trzaskając drzwiami.
-Głupi Al...-Wycedziłem, obejmując się wszystkimi parami rąk i idąc opustoszałą ulicą.
To nie moja wina że Val zmusza mnie do pracy w rocznicę! A rzucić tej pracy też nie jest tak łatwo.
Wiem że mojej Truskawce na tym zależy,  mi też, bo mam dość Valentino, ale nic nie jest proste! Ani życie ani życie po życiu! Kurwa!
Poczułem że mój telefon wibruje.
To pewnie Alastor.
Jak normalnie ucieszyłaby mnie wizja zobaczenia jego przeprosin tak wtedy po prostu chciałem żeby wszyscy dał mi święty spokój.
Musiałem trochę ochłonąć po tej kłótni.
Kocham go na zabój, ale czasami mnie wkurza.
Kiedy tak szedłem beż celu, po mieście rozniósł się odgłos syren.
Nie byle jakich.
Alarm Eksterminatorów.
Wygrzebałem szybko telefon żeby upewnić się że się mylę. To nie miało być dziś!
A jednak.
Czystka została przełożona na dzisiaj, a SMS, który mnie przed tym ostrzegał przyszedł przed chwilą.
Mogłem się domyślić, bo Al nie korzysta z komórki!
Gdybym spojrzał, mógłbym się ukryć, ale teraz było za późno.
-Kurwa, nie!
Zacząłem biec z powrotem do domu mojego i Radiowego Demona.
Nigdy w życiu tak szybko nie biegłem.
Nie mogłem dać się złapać i zostawić Alastora! Obwiniałby się i...
Wtedy przez odgłos syren przebił się trzepot skrzydeł.
Nienienienienienie! NIE!
Odważyłem się spojrzeć za siebie.
Jakiś Anioł z cholernie długą, błyszczącą się i ostrą włócznią się mnie uczepił.
Niechcący skręciłem źle i już po chwili biegu napotkałem przed sobą ścianę.
Ślepy zaułek. Zajebiście.
Obróciłem się twarzą do napastnika, który wylądował na ziemi i zaczął powoli do mnie zbliżać.
W moich oczach zebrały się łzy.
Zrobiłem kilka kroków do tyłu wycofując się, aż w końcu moje plecy natrafiły na ścianę.
Zjechałem po niej, patrząc z dołu na ogromnego Anioła.
-Proszę, nie...-Wyszeptałem.-To nie może się tak skończyć... POMOCY!
Nikt nie przybywał. Nikt nie przybędzie.
To był po prostu koniec.
Eksterminator uniósł swoją broń, a ja zasłoniłem oczy dłońmi.
Myślałem tylko o Alastorze. Nigdy już go nie zobaczę.
Ta kłótnia... Była moją winą. To ja zacząłem się wydzierać, bo ubzdurałem sobie że Al ma do mnie pretensje. A on był po prostu przygnębiony. Zjebałem to.
Nagle usłyszałem nad sobą zduszony jęk.
Rozchyliłem palce żeby zobaczyć co się stało.
Przede mną stał... Al.
Ostrze włóczni wystawało z jego klatki piersiowej, a pod nim samym zaczęła powstawać kałuża krwi.
Moje oczy powiększyły się.
Natychmiast podniosłem się i rzuciłem w stronę mężczyzny.
-AL!
Zacząłem w panice dotykać twarzy Demona.
Overlord za wszelką cenę chciał zakryć ból uśmiechem, ale wychodził mu pół uśmiech pół grymas.
Wypuściłem z oczy morze łez.
-Proszę, nie...-Poprosiłem cicho.
Położył mi drżącą rękę na policzku i otarł kciukiem łzy.
-Pamiętaj...-Zaczął, ale kaszlnął krwią.
Po tym udało mu się uśmiechnąć szeroko i dokończyć.
-Pamiętaj o uśmiechu... Najdroższy...-Powiedział.
Anioł wyciągnął ostrze włóczni z ciała mężczyzny, który upadł na chodnik.
-Al!-Opadłem na kolana i zacząłem jeszcze głośniej płakać, obejmując czerwonowłosego.
Dopiero wtedy jego oczy uciekły do góry, a ciało się rozluźniło.
Mój Al... Moja Truskawka... Nie żyła...
Ocalił moje marne życie kosztem swojego.
Eksterminator przyjrzał mi się jeszcze chwilę, po czym odszedł.
-Oh, Al...-Położyłem się na jego klatce piersiowej, szlochając i brudząc się jego krwią, ale miałem to gdzieś.
Nagle coś błysnęło w jednej z dłoni Alastora.
Pociągając nosem delikatnie otworzylem jego dłoń i zobaczyłem pierścionek.
Konkretnie ten, który od dawna mi się marzył.
Połączyłem kropki.
Al był tak przygnębiony że nie spędzimy rocznicy razem, bo chciał mi się oświadczyć.
-Jaki ja byłem głupi!-Chwyciłem się za głowę i zawyłem do nieba w dupie mając czy zwabię do siebie więcej Eksterminatorów.





Zaczęliśmy z przytupem! Spokojnie! Nie każdy shot taki będzie. A może..?

|RADIODUST| One ShotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz