6-Przeprosiny Valentino.

319 21 7
                                    

ANGEL:
Usiadłem z jękiem na łóżku.
Moje pęknięte żebra bolały jak cholera, a rozkwaszona twarz z pewnością utrudni mi pracę.
-Pierdolony... Jebany w dupę... Pieprzony...-Zacząłem przeklinać na szefa, zsuwając się z materaca.
Doczłapałem się do toaletki i usiadłem przed nią.
Zobaczyłem w swoim odbiciu siniaka na pół twarzy i zaschniętą krew na wardze. Rana musiała się ponownie otworzyć w nocy.
Wróciłem wspomnieniami do zeszłego wieczoru.
Wszedłem tylnym wejściem, licząc że Charlie nie dowie się że znowu byłem w pracy.
Val znowu to zrobił i dodatkowo pobił mnie.
Już dawno rzuciłbym tę pracę, ale nic poza ruchaniem, ćpaniem i zabijaniem robić nie umiem.
Wszedłem do kuchni i oparłem się o lodówkę, oddychając ciężko licząc że ból minie.
Wtedy usłyszałem za sobą głos, który wszędzie bym rozpoznał. Jedyny taki w całym Piekle.
-Witaj, mój drogi.
Podskoczyłem, obracając się gwałtownie przez co żebra zabolały mocniej.
Pośród ciemności świeciło się dwoje czerwonych oczy i szeroki uśmiech.
-Kurwa, Al!-Wkurzyłem się.-Powinieneś nosić obrożę z dzwonkiem!
Demon zachichotał na mój komentarz, po czym zapalił światło.
-Czemu się skradasz?-Uniosłem brew.
-Mógłbym zapytać o to samo, Darling.
Wywróciłem oczami.
-W moim interesie leży żeby Char nie dowiedziała się o moim wymykaniu do pracy.-Mruknąłem.-Czemu nie śpisz?
-Obiecałem naszej Księżniczce że będę strzegł hotelu. Z racji że nie byłem pewien kto zakrada się do naszej kuchni, wolałem to sprawdzić.-Radiowy Demon udzielił mi odpowiedzi po czym przeszył mnie wzrokiem.-Czyżbyś zaliczył uliczną bójkę, przyjacielu?
Westchnąłem ciężko i przycisnąłem palce do oczu, zamykając je.
Poczułem zbierające się pod powiekami łzy na myśl że miałbym jutro wrócić do Porn Studio z obitą gębą i szczerzyć się do tej pierdolonej ćmy.
-Miałem trudny dzień w pracy, okej..?-Zapytałem, trochę słabo.
Alastor przekrzywił głowę i przyjrzał mi się.
-Chyba wypadałoby Cię opatrzyć.-Odezwał się.
-Nie stać mnie żebyś mnie opatrywał.-Powiedziałem.
Czerwonowłosy zaśmiał się.
-Mi, mój drogi, pieniędzy nie brakuje. Nic by się nie zmieniło, gdyby trochę ich ubyło lub przybyło.
Moje oczy powiększyły się.
On naprawdę chciał mi pomóc. Za darmo.
Udaliśmy się do mojego pokoju gdzie Lord nucąc obmył moje rany.
-Na ten moment więcej zrobić nie mogę.-Odezwał się, odkładając wilgotny wacik.
Przypatrywałem mu się zszokowany.
-Dlaczego mi pomogłeś?
-Dlaczego ktokolwiek robi cokolwiek?-Przywołał swoje słowa z dnia gdy przybył do hotelu.
Mężczyzna wstał z łóżka i ruszył do drzwi.
Zatrzymał się przy nich i spojrzał na mnie.
-Nie przejmuj się Valentino, mój drogi.-Powiedział, ku mojemu zdziwieniu.-Wszystko się kiedyś kończy.
Już chciałem zapytać skąd wie że to Valentino mi to zrobił, ale grzesznik Życzył mi dobrej nocy i wyszedł.
Poczułem ciepło, myśląc o Alu.
Myślałem że go wkurzam swoimi próbami podrywu i zaciągnięcia go do łóżka. A on bezinteresownie opatrzył moje rany.
Chciałem mu się jakoś odwdzięczyć, ale musiałem szybko zrobić mocny makijaż by ukryć siniaki i iść do jebanej pracy.
Kiedy kończyłem makijaż, który niemal całkowicie zasłonił śliwę, poczułem jak Fat Nuggets ociera się o moją nogę.
Uśmiechnąłem się i podniosłem świnkę, tuląc ją mocno.
-Tatuś bardzo Cię kocha, Fatsy...-Zamknąłem oczy, a zwierzak polizał mnie po policzku.
Kiedyś jednak musiałem go odstawić.
Wziąłem torebkę i wyszedłem z pokoju, a później hotelu.
Dotarłem na przystanek autobusowy.
Całą drogę do pracy myślałem o Alastorze.
W końcu stanąłem pod Porn Studio.
Wziąłem głęboki wdech i wszedłem do środka.
Minąłem Dię i Summer, miziające się w najlepsze na kanapie przy recepcji.
Przewróciłem na nie oczami i wpakowałem się do windy.
Wjechałem na piętro z gabinetem szefa i przełknąłem ślinę, stojąc pod jego drzwiami.
Po długiej chwili odważyłem się zapukać.
Odpowiedziała mi cisza. Jedyne co było reakcją, to drzwi, które same się uchyliły.
Zacząłem się jeszcze bardziej stresować, bo zazwyczaj taka cisza i samo otwierające się drzwi świadczyły o tym że zostanę ponownie wykorzystany.
Ale musiałem wejść.
Trzęsąc się, wszedłem do gabinetu.
-C...cześć Va...-Zacząłem, ale gdy byłem w środku, zamarłem.
W pomieszczeniu rzeczywiście był Valentino, ale trzymany przez czarne macki i związany czerwonym obłokiem. Z tyłu stał Radiowy Demon.
-Dzień dobry, mój drogi!-Przywitał się entuzjastycznie ten drugi.
-A... Ale... Co?-Wykrztusiłem.
-Myślałem że również jesteś zdania że Valentino zasłużył na karę?
Moje oczy były ogromne.
Stałem tak, w szoku, patrząc to na Truskawkę, to na zaklebnowanego Sutenera.
-Skąd wiedziałeś że to on..?
Czerwonowłosy zaśmiał się, poprawiając monokl.
-Och, Angel, myślisz że go nie znam? Nie jestem też głupi i potrafię dodać dwa do dwóch.
Po tym spojrzał na Ćmę, którą uwięził, usunął knebel w postaci mocy z jej ust i przemówił:
-Twojemu pracownikowi chyba należą się przeprosiny, czyż nie?
Alfons przewrócił oczami i wywarczał:
-Prze...praszam...
Zbliżyłem się do Alastora i objąłem mocno.
-Dziękuję...-Wyszeptałem, zamykając oczy.
Demon zadrżał, ale po chwili oddał gest.





I wszyscy happy 😍😍
Może poza Valentino, ale jego wszyscy mają w piździe xD

|RADIODUST| One ShotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz