1

254 22 10
                                    

Zaczęło się nie najlepiej.
Felix przebywał właśnie w porcie lotniczym Seul-Gimpo, położonym w granicach Seulu.
Czuł się fatalnie. Spędził 10 godzin w samolocie z Australii do Korei Południowej na fotelu obok wyjścia awaryjnego. Ze względów bezpieczeństwa oparcie ledwie dawało się odchylić do tyłu i krzyż niemal mu pękł.

Kobieta sprawdzająca paszport w pierwszej chwili uśmięchnęła się szeroko. - Jak samopoczucie? - zapytała z troską. Mężczyzna wyglądał marnie, miał wielkie czarne worki pod oczami.

- Dziękuję, świetnie. - skłamał.

Przejrzała paszport do końca z wyraźnym zainteresowaniem. Jej wesołość na twarzy nie uszła uwadze blondyna, wywnioskował, iż to przez zdjęcie tam się znajdujące. - Interesy? - kobieta spojrzała na niego ukradkiem.

- Tak. - odparł, bębniąc palcami o ladę.

I właśnie wtedy kobieta z kwaśną miną ściągnęła usta i spytała ostrym głosem - Dlaczego w pańskim paszporcie nie ma wizy, proszę Pana? - Felixowi serce podskoczyło w piersi, jak to się dzieje w przeczuciu nadciągającej katastrofy.

- Przepraszam, zapomniałem. - mruknął, gorączkowo przeszukując wewnętrzne kieszenie. Dlaczego nigdy nie potrafił zapamiętać co wkłada do której kieszeni?

Wreszcie znalazł dokument i położył go na ladzie. Kontrolerka podniosła wzrok znad specjalnej wizy i bacznie mu się przyjrzała. - Jest pan policjantem? - Na jej twarzy nie dostrzegł już niechęci. Blondyn tylko pokiwał głową w odpowiedzi, ponieważ chciał już jak najszybciej rzucić się na swoje hotelowe łóżko i odpocząć po męczącej podróży.

W hali przylotów roiło się od trzymających tabliczki z nazwiskiem przedstawicieli biur podróży i kierowców limuzyn, ale Felix na żadnej nie dostrzegł swojego. Już miał szukać taksówki, kiedy między tabliczkami, wyraźnie zmierzając w jego stronę, przecisnął się rudo włosy, podobnego wzrostu lecz odrobinę niższy Azjata.

- Pan Lee Felix, prawda? - oświadczył triumfalnie. - Han Jisung. Jak się pan miewa? - mężczyzna uśmiechając się, wyciągnął dłoń. Chwyt miał mocny jak imadło. - Witam w Seulu. Mam nadzieję, że podróż minęła dobrze. - dodał serdecznie. Chwycił walizkę Felixa i ruszył w stronę wyjścia, nie oglądając się za siebie. Blondyn pośpieszył za nim, starając się nie stracić z oczu jego pleców.
- Pracuje pan dla policji w Seulu? - zapytał wyższy.
- Jasne. Uwaga!
Obrotowe drzwi uderzyły Felixa w twarz, prosto w nos; natychmiast łzy trysnęły mu z oczu. Czuł się jak na początku słabej komedii. Rozcierał nos, przeklinając po angielsku.

- Cholerne drzwi, nie? - powiedział rudo włosy przyglądając mu się ze współczuciem.
Felix nie odpowiedział. Bo i co tu mówić?

Na parkingu Jisung otworzył bagażnik małego audi i wrzucił do niego walizki. - Ma pan ochotę prowadzić? - spytał zaraz, zaskoczony. Blondyn zorientował się, że stoi po stronie kierowcy. Cholera, przecież w Korei obowiązuje ruch prawostronny. W końcu usiadł z tyłu, ponieważ na siedzeniu pasażera z przodu było pełno śmieci, kaset i jakichś papierów.

- Proszę mi mówić Felix.

- Okej, Felix. Mów mi Jisung. - odparł zadowolony. W trakcie drogi rudy nie zamykał ust. Wiózł piegowatego w stronę hotelu niedaleko budynku, w którym Felix miał zacząć następnego dnia pracę. Przejeżdżając przez pewną z dzielnic, opowiadał przybyłemu że jest to dzielnica dziwek, a także centrum handlu narkotykami i w zasadzie całej innej przestępczej działalności.

- Jesteśmy na miejscu - oświadczył nagle Han. Podjechał do chodnika, wyskoczył z samochodu i wyjął z bagażnika walizkę Felixa. - Widzimy się jutro. - dodał i w jednej chwili zniknął razem z samochodem.

Blondyn, coraz bardziej otumaniony długą podróżą i zmianą stref czasowych, został sam ze swoją walizką. Na drzwiach okazałego budynku dostrzegł napis „Thanet Hotel". Obok widniały trzy gwiazdki. Szefowa Policji w Seulu nie słynęła z szerokiego gestu, jeśli chodziło o fundusze na zakwaterowanie podwładnych, ale może nie będzie tak źle. Może urzędnikom państwowym przysługuje jakiś rabat. Felix pomyślał, że zapewne dostanie najmniejszy pokój w całym hotelu. I tak też się stało.

° ⋆• ⋆.⋆ ⋆•°

Felix podszedł do drzwi, i delikatnie w nie zastukał. Były to drzwi do biura szefa Komendy Policji w Seulu. - Proszę wejść! - rozległ się grzmiący głos ze środka. Przy oknie, tuż obok dębowego biurka stał mężczyzna, ciemnowłosy Azjata z bardzo promienistym uśmiechem.

- Lee Felix z Sydney w Australii, proszę pana.

- Niech pan siada, Lee. Wygląda pan na cholernie ożywionego jak na tak wczesną godzinę. Mam nadzieję, że nie złożył pan wizyty chłopakom z wydziału narkotykowego. - Minho roześmiał się serdecznie.

- To przez zmianę stref czasowych. Nie śpię od trzeciej nad ranem, proszę pana.

- Oczywiście, to tylko taki dowcip z mojej strony. Parę lat temu zaszła taka sytuacja. - zaśmiał się i zaczął przerzucać leżące przed nim papiery. - Przysłano pana tutaj, żeby wspomóc nas w śledztwie w związku z zabójstwem Tuena. Blondyn skinął głową. Minho spoważniał. - Został znaleziony przez turystów na brzegu jeziora, a dokładniej w Yeouido Park w centrum miasta. Wszystko wskazuje na to, że został on uduszony. - Skrzywił się. - Przy odrobinie gorszej pogodzie fale z pewnością by go zabrały. Leżał na kamieniach. Brak jest odcisków palców, lub jakichkolwiek wskazówek na to, aby przybliżyć kto mógłby być sprawcą tego okrucieństwa. Mamy jednak przybliżony czas zgonu. Felix już chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył. - Tuen miał współlokatora, dzielił z nim mieszkanie na ulicy Insadon.

Wtedy do pomieszczenia wbiegł zdyszany Jisung. Usiadł na krześle z ulgą. - Przepraszam, korki były.

- Niech ci będzie, tobie wybaczę nawet spóźnienie. - Szatyn uśmiechnął się w stronę Jisunga. Han zaczął się śmiać, miał bardzo specyficzny śmiech, który rozbawił nawet Felixa.

Crime || HyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz