6

139 17 0
                                    

W dole przy porcie było ciemno, prawie pusto, wiał rześki wiatr. Na schodach do oświetlonego budynku Opery młoda para o niezwykłej tuszy ustawiała się przed fotografem. Dyrygował świeżo upieczonymi małżonkami, kazał stawać raz tu, raz tam, a oni wyglądali na bardzo niezadowolonych z tego, że muszą stale przesuwać swoje ciała. W końcu doszli do porozumienia z fotografem i nocna sesja przed Operą zakończyła się śmiechem i być może kilkoma łezkami.

- To chyba musi być taki stan, o którym się mówi, że się pęka ze szczęścia. - stwierdził Felix. - A może po koreańsku tak się nie mówi?

- Owszem, po koreańsku też można być szczęśliwym. - Hyunjin stanął na wietrze przy balustradzie nad jeziorem. - Tak, to się zdarza. - powiedział właściwie do siebie. Obrócił się w stronę jeziora, a wiatr zwiał jego czarne włosy do tyłu.

Przypominały parzydełka meduzy. Felix nie wiedział, że meduzy mogą być takie piękne.

° ⋆• ⋆.⋆ ⋆•°

Dzwonek nad drzwiami zaanonsował ich nadejście. Przybytek najwyraźniej cieszył się popularnością, gdyż sklep był pełen ludzi. Kobieta przywitała ich promiennym uśmiechem i zaprosila do środka z takim entuzjazmem, jak gdyby od miesięcy nikt tu nie zaglądał.

- Jesteście tu pierwszy raz? - spytała, jakby jej kryształowy sklep uzależniał i ludzie, gdy już raz połknęli bakcyla, odwiedzali go regularnie. I może w istocie tak było. - Zazdroszczę wam - oświadczyła, gdy potwierdzili, że nigdy wcześniej tu nie gościli. - Przeżywać Kryształowy Zamek po raz pierwszy! - krzyknęła z zachwytu. - Idźcie tym korytarzem! Na prawo jest nasza wyśmienita wegetariańska restauracja, która serwuje najwspanialsze dania. Po wyjściu stamtąd idźcie na lewo, do sali kryształów i minerałów. To naprawdę cudowne miejsce!

Machnięciem ręki dała im znak, że mają iść dalej. Po takiej zachęcie stwierdzenie, że restauracja to właściwie całkiem zwyczajna kawiarnia, w której podają kawę, herbatę, sałatki z jogurtem i kanapki, było niewątpliwym rozczarowaniem. W tak zwanej sali kryształów i minerałów w skomplikowanym oświetleniu prezentowano migoczące kryształy, figurki Buddy ze skrzyżowanymi nogami, niebieskie i zielone kawałki kwarcu i naturalne kamienie. Pomieszczenie wypełnial lekki aromat kadzidła, usypiająca muzyką fletni Pana i odgłosy pluskającej wody.

Felix stwierdził, że owszem, sklep jest przyjemny, lecz całość była nieco kiczowata i raczej nikomu nie zapierała tchu w piersiach. O trudności z oddychaniem ewentualnie przyprawiały jedynie ceny.

- Cha, cha! - zaśmiał się Jisung, zerknąwszy na kilka etykietek. - Ta kobieta jest genialna!

Wskazał na klientów sklepu, na ogół w średnim wieku, przynajmniej pozornie dobrze sytuowanych.

- Pokolenie dzieci kwiatów dorosło, mają dorosłe prace, dorosłe dochody, ale ich serca wciąż pozostają gdzieś na planecie astralnej.

Wrócili do lady. Kobieta ciągle uśmiechała się tak samo promiennie. Ujęła Felixa za rękę i przycisnęła do wnętrza dłoni jakiś zielononiebieski kamyk.

-Jesteś Panną, prawda? Włóż ten kamień pod poduszkę, usunie z pokoju wszelką negatywną energię. W zasadzie kosztuje dziewięćdziesiąt tysięcy won ale uważam, że naprawdę powinieneś go mieć, więc ci go oddam za siedemdziesiąt tysięcy.

Odwróciła się do Hana.

- A ty też musisz być Panną.

-Nie, proszę pani, jestem policjantem. - Dyskretnie pokazał odznakę.

Kobieta pobladła i popatrzyła na niego z przerażeniem.

- To okropne. Mam nadzieję, że nie zrobiłam nic złego.

- Nic mi o tym nie wiadomo, proszę pani. Zakładam, że pani jest Chae-Won Yoon, dawniej Gim. Jeśli tak, to czy możemy zamienić z panią kilka słów na osobności?

Chae-Won Yoon prędko odzyskała równowagę i zawołała jedną ze swoich pomocnic, żeby zajęła się kasą. Potem zaprowadziła Felixa i Jisunga do ogrodu, gdzie usiedli przy białym drewnianym stole. Między dwoma drzewami rozpostarta byla siatka, którą Jisung w pierwszej chwili wziął za sieć, lecz po bliższych oględzinach okazało się, że to olbrzymia pajęczyna.

- Chyba zanosi się na deszcz - odezwala się Chae-Won Yoon, pocierając dłonie.

Jisung chrząknął.

Przygryzła dolną warge.

- Przepraszam, panie policjancie, po prostu jestem bardzo zdenerwowana.

- Wszystko w porządku, proszę pani. Ależ ma pani pajęczynę!

- Ach, to? To sieć Ciecierada, naszego pająka myszowatego. Pewnie gdzieś tu śpi.

Jisung odruchowo przyciągnął nogi do siebie.

- Co? Pająk myszowaty? Czy to znaczy, że on zjada... myszy? - spytał.

- No tak, tutaj w Korei nie jesteście przyzwyczajeni do pająków. Ale wróćmy do sprawy. Chodzi o pani syna.

Teraz pani Yoon naprawdę pobladła.

- O Gurena?

Jisung zerknął na Felixa.

- O ile wiemy, pani Yoon, wcześniej nie miał problemów z policją. - powiedział Felix.

-Nie, najwyraźniej nie, dzięki Bogu.

- Właściwie zajechaliśmy tutaj, ponieważ zobaczyliśmy, że pani Zamek leży, można powiedzieć, na naszej trasie powrotnej. Chcieliśmy spytać, czy pani znała pewnego chłopaka, Tuena Kang.

Kobieta powtórzyła nazwisko, w końcu pokręciła głową.

- Guren nie miał zbyt wielu znajomych facetów, były to raczej dziewczyny. Przywoził je tutaj, żeby mi je przedstawić. Po tym, jak urodziło mu się dziecko z... z tą okropną dziewuchą, której imienia chyba nie chcę pamiętać, zabroniłam... powiedziałam, że powinien trochę poczekać, dopóki nie znajdzie tej właściwej.

Lee i Han spojrzeli po sobie.

- Dlaczego miał czekać? - spytał Felix.

- Ponieważ ja tak powiedziałam.

- A dlaczego pani tak powiedziała?

- Ponieważ... ponieważ tak nie powinno być! - Zerknęła na sklep, żeby zasygnalizować, że jej czas jest cenny. - Ponieważ Guren to wrażliwy chłopiec, którego łatwo zranić. W jego życiu było dużo negatywnej energii i potrzebna mu kobieta, której mógłby w pełni zaufać. Nie te... latawice, które tylko zawracają mu w głowie.

Tęczówki pani Yoon pokryła szara mgiełka.

- Często widuje się pani z synem? - spytał Jisung.

- Guren przyjeżdża, kiedy tylko może. Potrzebuje tutejszego spokoju. Biedaczysko tak ciężko pracuje. Próbowali panowie tych ziół, które sprzedaje? Czasami mi je przywozi, a ja dodaję troche do herbaty w kawiarni.

Jisung znów chrząknał. Felix kątem oka dostrzegł jakiś ruch między drzewami.

- Powinniśmy już iść, pani Yoon. Jeszcze tylko ostatnie pytanie. - stwierdził Jisung.

- Słucham.

Jisung najwyraźniej się zakrztusił, chrząkał i chrząkał. Pajęcza sieć zaczęła się kołysać.

- Czy pani zawsze miała takie jasne włosy?

° ⋆• ⋆.⋆ ⋆•°

Kiedy wylądowali z powrotem w Seulu, był już późny wieczór. Felix czuł się straszliwie zmęczony i tęsknił jedynie za hotelowym łóżkiem.

- Pójdziemy na drinka? - zaproponował Han.

- Nie, dziękuję.

- W Burn?

- To przecież prawie praca - odparł Felix.

- No właśnie.

Crime || HyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz