11

88 13 35
                                    

Felix wszedł do środka. Goście nie wyglądali na świeżo wyfryzowanych i pachnących, podobnie zresztą jak gość za barem.

-Dobry wieczór - powiedział. - Tonik, bez ginu - poprosił Felix, dając mu znak, by zatrzymał resztę.

-Za dużo na napiwek, za mało na łapówkę. - barman machał banknotem. - Jesteś policjantem?

- To tak od razu widać? - spytał Felix ze zrezygnowaną miną.

- Oprócz tego, że mówisz jak cholerny turysta.

Barman położył przed Felixem resztę i się odwrócił.

- Jestem znajomym Han Jisunga poinformował Felix.

Błyskawicznym ruchem facet obrócił się w jego stronę i zabrał pieniądze.

- Dlaczego od razu nie powiedziałeś? - mruknął.

Mężczyzna nie przypominał sobie, żeby zauważył albo usłyszał w związku z Tuenem coś, o czym Felix by nie wiedział.

Felix rozejrzał się dookoła.

- Na co u ciebie można liczyć?

-Szaszłyk z sałatką grecką, danie dnia.

- Przepraszam, wyrażam się niezgrabnie - zmieszał się Felix. - Chodzi mi o to, kogo obsługujesz. Jakiego rodzaju masz klientelę?

-Chyba taką, którą się określa jako niższe warstwy - uśmiechnął się z rezygnacją. Uśmiech ten powiedział bardzo wiele o jego karierze i o tym, co się stało w dorosłym życiu z marzeniem o prowadzeniu własnego baru.

- Ci, co tam siedzą, to stali goście? - spytał Felix, ruchem wskazując na mroczny kąt, w którym przy stoliku pięciu mężczyzn piło piwo. - Masz coś przeciwko temu, żebym zadał im parę pytań?

Barman się zawahał.

- Ci faceci tam to nie są najgrzeczniejsze dzieci. Nie mam pojęcia skąd mają na to swoje piwo, nie mam też zamiaru ich o to pytać. Powiem ci tylko, że nie pracują od dziewiątej do szesnastej.

- Ale chyba nikt nie lubi, żeby w sąsiedztwie gwałcono i zabijano niewinnych ludzi. Nawet ludzie, którzy czasem przekraczają granice wyznaczane przez prawo.

-Na twoim miejscu i tak byłbym bardzo ostrożny.

Felix skinął mu głową i podszedł do stolika w rogu wolnym krokiem, żeby mieli czas go zauważyć. Jeden z mężczyzn podniósł się, zanim Felix do nich dotarł. Skrzyżował ręce na piersi - Ten róg jest zajęty, blondasku - odezwał się głosem tak zachrypniętym, jakby szeleściło tylko powietrze w tubie.

- Mam pytanie... - zaczął Felix, ale zachrypnięty już pokręcił głową. - Tylko jedno. Czy któryś z was zna tego człowieka, Gurena Joe? - Podniósł do góry zdjęcie. Do tej pory dwaj pozostali, odwróceni w jego stronę, tylko na niego zerkali, właściwie bardziej obojętni niż wrodzy. Kiedy jednak padło nazwisko Joe, popatrzyli na niego z nowym zainteresowaniem. Felix zauważył, że również tym dwóm siedzącym do niego tyłem drgnęły mięśnie na karku.

-Nigdy o nim nie słyszałem - oświadczył zachrypnięty. - Prowadzimy akurat bardzo osobistą rozmowę. Do widzenia.

-Ta dyskusja nie dotyczy chyba handlu substancjami zabronionymi w rozumieniu koreańskiego prawa? - spytał Felix. Długa cisza. Wybrał śmiertelnie niebezpieczną taktykę. Do takich prowokacji można się uciekać, kiedy ma się za sobą solidne wsparcie lub odpowiednie możliwości odwrotu. Tymczasem nie miał ani jednego, ani drugiego.

Felix wsunął palec pod brodę, żeby wyglądać na zamyślonego. Zachrypnięty już obchodził stolik.

Cios trafił go prosto w zęby. Felix zachwiał się i dotknął ręką ust. Popatrzył na swoje palce, pokrywała je krew, ślina i coś miękkiego, białego, przypuszczał, że miazga zębowa.

Mężczyzna nie miał zamiaru czekać na rezultat. Złapał Felixa za kołnierz koszuli, uniósł go na wysokość swoich ramion i odrzucił mniej więcej tak, jak wrzuca się worek z mąką na pokład ładowni. Parze, która akurat zjadła danie dnia za siedem dolarów, podano dosłownie na talerzu człowieka. Odskoczyli, kiedy Felix wylądował plecami na ich stoliku. Boże, mam nadzieję, że zaraz zemdleję, pomyślał, czując ból i widząc mężczyznę kierującego się w jego stronę. Felix wycelował kopniaka, ale cios, który dostał, musiał zaburzyć mu zdolność widzenia przestrzennego, bo kopnął w powietrze.

- Pożałujesz! - obiecał facet i uniósł obie ręce nad głowę. Nie potrzebował młota. Cios trafił Felixa w klatkę piersiową, natychmiast paraliżując wszystkie funkcje sercowo-oddechowe. Dlatego Felix nie widział ani nie słyszał innego mężczyzny, który wszedł do środka.

Teraz jednak podniosło się również trzech pozostałych, wyglądali na wściekłych. Felix, któremu jak przez mgłę wydawało się, że jednak poznaje mężczyznę. Na szczęście w końcu lokalu było na tyle ciasno, ze wszyscy trzej nie mogli zaatakować niespodziewanego przybysza jednocześnie. Podczas gdy pierwszego należało zacząć liczyć, do ataku przystąpił drugi, nieco ostrożniej, z rękami przed sobą, w pozycji wskazującej na to, że ma w domu pas jakiegoś koloru w którymś ze sportów walki o azjatyckiej nazwie.

Rozległ się cichy trzask, kiedy wyskoczyło ostrze trzeciego z mężczyzn. Kiedy z pochylonymi plecami sunął w stronę nowo przybyłego. Felixowi było odrobinę niedobrze, zwłaszcza gdy zobaczył, że pierwszy ściągnął ze ściany kij i próbuje zajść kolegę od tyłu.

Nożownik stał teraz tuż obok Felixa, nie zwracając na niego uwagi krzyknął.

- Jisung! - zawołał. - Za tobą! - usłyszał głuchy odgłos kija.

Crime || HyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz