Jak tylko weszłam do szkoły dopadł mnie Ken.
-Yua, chciałem się z tobą pożegnać przed wyjazdem. - Powiedział.
-Jakim wyjazdem? - Mam dobry humor (Taka i Tsu nie odstąpili mnie na krok, dopóki nie musieli iść do szkoły i wymyślali coraz to nowe zabawy), więc będę dla niego miła.
-Powiedziałem mojemu ojcu, to jak zaatakowały mnie Amber i te dwie dziewczyny i uznał, że to niedopuszczalne, by jakieś damulki prześladowały jego syna, więc przepisał mnie do szkoły wojskowej. - Och. Acha. W sumie nie wiem jak to skomentować. Ken wyjął z plecaka pluszowego misia i mi go podał. - To w ramach podziękowania, że wtedy stanęłaś w mojej obronie. - Wyjaśnił, gdy ja tępo patrzyłam na pluszaka.
-Em, nie trzeba było. - Powiedziałam, jednak przyjęłam misia. Ok, nie wiem jak zareagować. Totalnie nie wiem. I totalnie to do mnie nie pasuje. Już wiem! To ten budynek jest przeklęty, dlatego wszyscy tu tryskają szczęściem i miłością do całego świata. A mi po prostu lasuje się mózg.
-Do zobaczenia. - Powiedział Ken i odszedł.
Poszłam do szafki i schowałam w niej misia. Gdy skierowałam się do klasy A znalazła mnie Su.
-Słyszałaś, że Ken musiał zmienić szkołę? - Zapytała.
-Ta, pożegnał się ze mną. - Odparłam.
Nagle przez korytarz przebiegł pies. A za nim gonił Hefalump, który niestety nas zauważył.
-Dlaczego nic nie zrobiłyście, żeby go złapać?! - O, Boże, ale ona głośna. I skrzekliwy. A właściwie dlaczego miałybyśmy cokolwiek takiego robić?- Mój mały Kiki, jeśli się zgubi, to będzie wasza wina! - Z jakiej, kurwa, racji? - Poniesiecie konsekwencje! - Powtórzę się, z jakiej, kurwa, racji?
-Co? Ale my nic nie zrobiłyśmy, tylko tutaj stałyśmy, a on przebiegł... - Próbowała wytłumaczyć nas Su.
-Nie pyskuj! - Ja ci zaraz, do cholery, będę pyskować! Teraz przegięłaś. No i wyparowałaś większość mojego dobrego humoru, wszyscy dla których będę dzisiaj wredna, jej dziękujcie, gdyby nie ona byłabym milsza. - Odnajdźcie Kiki - To w końcu chłopak czy dziewczyna? - i jego rzeczy, bo jak nie...! - Bo jak nie to nam chuja zrobisz, kobieto, zadarłaś z niewłaściwą osobą. I poszła.
-No i co teraz zrobimy? - Zapytała Su.
-Znajdziemy psiaka i unikniemy lekcji. - Stwierdziłam wzruszając ramionami. - Poczekaj chwilę, w szafce mam przysmaki dla psów.
Ruszyłam w stronę szafki, chwilę w niej grzebałam, ale znalazłam co chciałam. Ha, dopiero trzeci dzień w szkole, a w szafce już mam bałagan, jakby nikt jej nie sprzątał od kilku miesięcy.
Poszłam z powrotem do Su. Gdy tylko ją zobaczyłam szlag mnie trafił. Jej nie można spuścić na chwilę z oka! Ile mnie nie było? Dwie minuty? Szukałam trochę tych przysmaków, ale to nie było znowu tak długo! Ona jest jak magnes na kłopoty, czy co?!
-OOO cholera! - Właśnie to chcę powiedzieć za każdym razem jak cię widzę, Blondi. Żartuję, pewnie, że nie. Chcę powiedzieć coś duże wulgarniejszego. - Słyszałyście, to przez nas. Będziesz płakać? Już ci go brakuje? Czujesz się samotna? - Ah, mówią o Kenie.
-Oh, znasz takie słowo jak "samotna"? - Zapytałam udając zdziwienie. Su spojrzała na mnie zaskoczona, Hydra wściekła. - Myślałam, że twój mózg nie jest w stanie zrozumieć tak skomplikowanego wyrazu.
-A ty czego chcesz?! - Warknęła Amber. - Nie wystarczyły ci zdjęcia? Chcesz, żebyśmy zrobiły coś gorszego?
-Zdjęcia były zabawne, jeśli planujecie coś podobnego to fajnie. - Stwierdziłam wzruszając ramionami, a Amber i jej przyjaciółki zrobiły się czerwone ze złości i sobie poszły. - Chodź, poszukamy Kiki'ego. - Wydaje mi się jednak, że to chłopak. Su od razu zaciągnęła mnie do pokoju gospodarzy. Litości, przed chwilą miałyśmy Blondi, a ty chcesz iść teraz do Sztywniaka?
-Nie widziałeś może, żeby przebiegał tędy pies? - Zapytała Su.
-Pies dyrektorki? Znowu uciekł? - Zgadnij.
-I co my na to poradzimy? Cała wina spadła na nas, musimy odnaleźć jej psa i nie możemy powiedzieć nawet słowa na ten temat?
-Rozumiem... ale jeśli dyrektorka poprosiła was, żebyście go odnalazły - Ona o nic nas, kurwa, nie poprosiła! Nawrzeszczała na nas! - to radzę wam to zrobić. Inaczej będziecie musiały zostać po lekcjach, albo coś w tym stylu. - I tyle? Taka kara, to praktycznie żadna kara.
-Dobra... nie mam nic przeciwko psom, ale jednak... - Uspokój się, to nie będzie trudne, zaufaj mi. I wtedy coś zauważyłam. Podeszłam za stół i schyliłam się. Podniosłam obrożę i ją obejrzałam. Przywieszka z imieniem „Kiki".
-Mamy obrożę. - Powiedziałam i zakręciłem nią na palcu.
-Super! - Ucieszyła się Su. Znów zwróciła się do Nataniela. - W sumie, to jestem pewna, że ty masz kota! - Ha, wróżbitka Suśka. Ale faktycznie Sztywniak z jakiegoś powodu sprawia wrażenie kociarza.
-Chciałbym, ale moja mama ma alergię. - Słabo.
-Szkoda, to prawda, że koty są słodki. - Cóż, to niezaprzeczalne prawo wszechświata.
-To nie szkodzi. - Uśmiechnął się Nat. A twoja reakcja jest niepokojąca, na Merlina, jesteś nastolatkiem, powinieneś narzekać na rodziców i niemożliwość posiadania tego czego chcesz, szczególnie przy znajomych ze szkoły, twoje pogodzenie się z losem jest martwiące. - Korzystam z tego, że nasi sąsiedzi mają koty i, że jeden zawsze przechadza się po ulicy.
-A dlaczego nie lubisz psów? - Zapytała Su.
-Sam nie wiem... Są za bardzo natrętne... I większość z nich jest trochę „głupia"? - Odpowiedział Sztywniak. E, jeszcze czego!
-Nie prawda, psy mogą nauczyć się wielu rzeczy, a co do natrętności, to zależy od rasy i osobistych preferencji zwierzaka, istnieją takie, którym jeśli przyjdziesz do nich w innej sprawie niż, żeby dać im żarcie, to będziesz im przeszkadzać. - Odpowiedziałam.
-Skoro tak mówisz... - Chyba jest trochę zdziwiony. A no tak, to pierwszy raz, kiedy widzi jak mówię aż tyle, nie licząc tego jak kłóciłam się z Klaunem. - Nigdy żadnego nie miałem. Psy nie są dla mnie, wolę koty. - I właśnie teraz Su wyciągnęła mnie z pokoju gospodarzy na dziedziniec. Przy wyjściu do szkoły natknęłyśmy się na Irys.
-Hej, Su, Yua, zapomniałam was zapytać, wasz kolega, Ken, musiał natychmiast się przenieść? - Ja go ledwo znałam, więc raczej nie był moim kolegą.
-Tak, jego ojciec, wojskowy, przyszedł po niego czy coś w tym stylu... - Jego ojciec jest wojskowym? Ha, to trochę tłumaczy. Szczególnie jeśli jest tym typem wojskowego, który trzyma się sztywno wszystkich reguł i opowiada historyjki w stylu: „Jak ja miałem pięć lat, to utrzymywałem całą swoją rodzinę!".
-Pożegnał się ze mną i poszedł was szukać. Wyglądał na dziwnie smutnego. - No... to chyba jasne, że był smutny, po pierwsze przenosi się do szkoły z internatem. Po drugie odrywa to go od dziewczyny w której jest tragicznie zakochany. A po trzecie, to szkoła wojskowa, taka Ciota jak on nie będzie miała tam łatwego życia.
-Tak to prawda, muszę przyznać, że trochę mi się naprzykrzał... - To ja jestem jakaś umysłowo zacofana, czy ta odpowiedź w ogóle nie pasowała do tego co powiedziała Irys?
-Oh, nie mów tak, widać, że naprawdę cię lubi. Cały czas o tobie mówił, to było takie słodkie. - Następna. Czy wy wszystkie musicie doszukiwać się pozytywów? Jak dla mnie to, że ma obsesje na punkcie Suśki jest trochę niepokojące. Już pomijając, że może okazać się jakimś psychopatą, bo wystarczy na niego spojrzeć, (gdyby chciał zabić muchę, to ta mucha by go pokonała) to na pewno nie jest zdrowe dla jego psychiki.
-Ogólnie to zdziwiłabym się, gdyby o mnie zapomniał. Na pewno będę mieć od niego jakieś wieści. - Cóż za skromność, Su.
Następnie poszłyśmy do klubu ogrodników.
-Smycz. - Oznajmiłam wskazując przedmiot. Su od razu ją zabrała i poszłyśmy z powrotem na dziedziniec. No cudnie, jeszcze Klaun się przypałętał.
-Czy to przypadkiem nie pies przebiegł za wami? - Zapytał. Su odwróciła się z prędkością światła, a ja dalej rozglądałam się za zabawką Kiki'ego.
-Ach! Był tam?! Dyrektorka wpadła w szał i kazała nam go znaleść! - Zawołała Su.
-Hahaha, nic dziwnego, stara i jej pies... Powodzenia w schwytaniu tego brudnego zwierzaka. W najgorszym razie, jeżeli go nie znajdziecie, będziecie musiały zostać godzinę lub dwie po lekcjach. To wszystko. - Odpowiedział Kastiel.
-Mimo wszystko lepiej się nie podkładać. - Odpowiedziałam wreszcie zwracając na niego uwagę i uśmiechnęłam się krzywo. - Po za tym, jakbyś zapomniał jestem zaklinaczką zwierząt. A tam jest zabawka. - Dodałam wskazując przedmiot. Su zaraz po niego popędziła ciągnąc mnie za sobą. - To ja teraz wrócę sprawdzić, czy nie ma go w klubie ogrodników, a ty pójdziesz do sali gimnastycznej, dzięki temu będziemy miały pewność, że nas nie wyminie. - Powiedziałam, dałam jej kilka smakołyków dla psów i poszłam do ogródka.
Przeczucie mnie nie myliło i Kiki robił podkop pod jakimś krzakiem. Uklękłam i wyciągnęłam z kieszeni opakowanie smakołyków, wysypałem kilka na dłoń i wysunęłam w kierunku psiaka.
-Hej, Kiki. - Powiedziałam, by zwrócić jego uwagę, spojrzał na mnie, a ja potrząsnęła dłonią. - Chodź, maluchu, wiem, że chcesz to zjeść. - Kiki niepewnie się do mnie zbliżył, szybko zabrał smakołyki i się cofnął. Wysypałem na dłoń nową porcję i znowu wyciągnęłam do niego rękę. Tym razem podszedł spokojnie i nie cofną się, tylko spojrzał na mnie w oczekiwaniu na więcej. Trzecia porcja. Po tym jak ją zjadł powoli go pogłaskałam. Czwarta porcja. Bez oporów dał wziąć się na ręce.
-Pierwszy raz widzę, żeby ktoś tak łatwo złapał tego małego hultaja. - Usłyszałam za sobą głos. Przy wejściu do klubu stał jakiś chłopak ze śniadą skórą i kręconymi włosami.
-Znamy się? - Zapytałam, na co chłopak uśmiechnął się.
-Simon, do usług. - Prześmiewczo się ukłonił.
-Yua, w skrócie Ai, nawzajem. - Dygnęłam na ile mogłam z psem w ramionach. Simon podszedł do mnie i podrapał Kiki'ego za uchem.
-Ja tyle się starałem, żeby zdobyć twoje zaufanie, łobuzie, a ty mnie zdradzasz za kilka smakołyków i miłych słów. - Westchną z udawanym zawodem w głosie, co wywołało u mnie śmiech.
-Sorry, ale powinnam już iść. - Powiedziałam i wyszłam z ogródka, a Simon powiedział za mną jeszcze.
-Do szybkiego zobaczenie, milady.
-I nawzajem milordzie. - Powiedziałam nie odwracając się.
Na dziedzińcu Su rozmawiała z Klaunem.
-A więc, poszukiwania pieska dały jakieś rezultaty? - Zapytała Czerwona Małpa. Czerwona Małpa nieźle brzmi i do niego pasuje, prawda?
-Tak. - Odpowiedziałam podchodząc do nich. Su spojrzała na mnie uradowana, a Kastiel zdziwiony.
-Uśpiłaś tego kundla? - Zapytał. Spojrzałam na Kiki'ego, który smacznie sobie spał z pyszczkiem na moim ramieniu.
-Mówiłam, że jestem zaklinaczką zwierząt. - Odparłam.
-Kastiel, mogę się założyć, że ty masz psa. - Zgadła Suśka. Czerwona Małpa spojrzała na mnie podejrzliwie, na co ja pokręciłam głową, nie, nie mówiłam jej o Demonie.
-Tak, masz rację. Nie lubię kotów. To zbyt niewdzięczne bestie. - Bzdura. - Za to mam dużego psa, który nie ma nic wspólnego z tym mopsem. - Wskazał głową Kiki'ego. To nie jest mops, ziom.
-Oprócz, tego, że też mnie lubi. - Zauważyłam, co Klaun póścił mimo uszu, za to Su nie.
-Znasz jego psa? - Zapytała z dziwną miną.
-Nie wiem co ty tam sobie myślisz, ale wpadłam na niego, gdy wracałam wczoraj do domu. I okazało się, że jego piesek jest dużo fajniejszy niż on. - Odpowiedziałam.
-Aha. - Skomentowała jakby trochę zawiedziona. Co, ona myślała, że może byłam u niego w domu? Błagam, szybciej by się zabarykadował, żeby mnie za żadne skarby tam nie wpuścić. Znów zwróciła się do Małpy. - A jakiej rasy jest twój pies?
-Owczarek francuski. - Odpowiedział.
-Oh, nie znam. - Powiedziała Su.
-Może kiedyś będziesz mogła go zobaczyć. - Odparł Klaun. Su słysząc to zrobiła się dziwnie niepewna i spojrzała na mnie, przewróciłam oczami, ale wyratowałam ja z opresji.
-Chodź, Su, trzeba odnieść Kiki'ego do dyry. - Stwierdziłam i nie czekając na nic poszłam w stronę szkoły, Suśka poszła za mną.
-A właściwie, to ty masz jakieś zwierzęta? - Zapytała.
-Aha. Konia, cztery psy, sześć kotów, dziewięć chomików, trzy myszoskoczki i dwa króliki. - Odpowiedziałam zwięźle.
-To dużo. - Patrzyła na mnie zdziwiona. Wzruszyłam ramionami.
-Cóż, należą do całej rodziny. Oprócz konia, każdy ma własnego. - Wyjaśniłam.
Hefalump był na korytarzu. Oddałam jej psa, który od razu się obudził i zaczął się wiercić i ją lizać.
-Dziękuję wam! Myśl o tym, że mogłabym stracić Kiki'ego - czyli to faktycznie chłopak - strasznie mnie stresuje. - No co ty nie powiesz? - Teraz kiedy mam go z powrotem, możecie wrócić do swoich zajęć. - Lekcje już się skończyły.
-Nie ma za co. - Odpowiedziała Su. Dyra sobie poszła. - Może zobaczymy, czy nie jesteśmy potrzebne w klubie? - Zaproponowała.
-Ty idź, ja zaraz do ciebie dołączę, tylko jeszcze pójdę do łazienki. - Rozdzieliłyśmy się
Su czekała na mnie na korytarzu.
-Taki chłopak z wymiany, Dajan, zgubił naszyjnik. - Oznajmiła. Dajan, ciamajdo, fajtłapo i co tam jeszcze, czy mógłbyś pilnować swoich rzeczy? Proszę?
-Aha, czyli mamy go znal... - I w tym momencie usłyszałam bardzo ciekawy fragment rozmowy z sali A. Zakryłam Su buzię ręką i przycisnęłam ją i siebie do ściany.
-Widziałyście chłopaka, który przyszedł z liceum sportowego? - No skoro ty go widziałaś, Blondi, to dwie pozostałe głowy też musiały. - Niezły jest! Nie wiem, czy jeszcze go zobaczę, dlatego wzięłam coś na pamiątkę, podczas treningu. - Dziękuję intuicjo i gumowe ucho. Okej, zwracam honor, Dajan, pilnowałeś swoich rzeczy, ale nie przewidziałeś, że w naszej szkole są złodzieje. Su spojrzała na mnie, najwyraźniej też rozumiejąc o co chodzi. - Hihihihi, schowałam to w swojej szafce. Tak się śpieszyłam na lekcje, że nie miałam czasu zamknąć szafki na kod. Muszę to zrobić zanim skończą się lekcje. - Tak, dlatego powinnaś siedzieć tu i o tym gadać, zamiast pójść to od razu zrobić. Znaczy, nie, nie, nie narzekam! Głupota Amber mi pomogła, dzięki temu nie muszę wyłamywać drzwiczek od jej szafki.
Nie słuchając więcej poszłam z Su poszukać jej szafki, nie było to trudne, więc szybko miałyśmy naszyjnik Dajana.
-To chodźmy go odnieść. - Su chciała ciągnąć mnie do sali gimnastycznej.
-Sorry, ale muszę już iść. - Odpowiedziałam, pożegnałyśmy się i rozeszłyśmy w dwie różne strony.
W kafejce już czekali na mnie Ichi, Mino, Aki, Taka i Tsu.
-Zamówiliście dla mnie gorącą czekoladę, prawda? - Zapytałam dosiadając się.
-A jeśli nie? - Odparł Tsu.
-To wszyscy stracicie swoje zamówienia. - Uśmiechnęłam się do niego słodko.
-Ależ oczywiście, że zamówiliśmy, Księżniczko. - Powiedział z szerokim uśmiechem Aki. Wrócili do swoich rozmów, a ja spojrzałam Ichi'emu przez ramię.
-Coo roobisz? - Zapytałam starając się przeczytać tekst z jego telefonu. Po odczytaniu kilku zdań zmarszczyłam brwi. - Pracę domową? Serio? - Zapytałam. - Rozmawialiśmy o tym! Wczoraj! - Zawołałam wyrywając mu telefon. Szybko wstałam i odskoczyłam od stolika. - Za dużo czasu spędzasz na nauce! - Patrzyłam na Ichi'ego, który stał przede mną i najwyraźniej miał zamiar odzyskać swoją własność. Ale ze mną nie tak łatwo! Wybiegłam z tarasu kafejki i ze śmiechem poleciałam do parku, co chwila oglądając się za siebie. Całe szczęście Ichi ma naprawdę fatalną kondycję. Podczas biegu naciągnęłam kaptur bluzy, moje włosy były zbyt wyraźnie widoczne. W parku ukryłam się w tym małym zagajniku do którego wczoraj rzuciłam Demonowi patyk. Stanęłam tak, by drzewa mnie zasłaniały, ale bym miała widok na wejście do parku.
-Co ty wyprawiasz? - Usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się zaskoczona.
-O, cześć. - Za mną stał Klaun i jego piesek. Kucnęłam, by pogłaskać tego milszego Demona.
-Co. Ty. Wyprawiasz? - Powtórzył zniecierpliwiony Klaun. Podniosłam na niego wzrok i uśmiechnęłam się.
-Ukrywam się, nie widać? - Zapytałam wstając i upewniając się, że jeśli Ichi wejdzie do parku, to mnie nie zobaczy.
-Przed kim? - Zadał następne pytanie.
-Co ty taki ciekawski? - Zmieniłam temat. Wzruszył ramionami.
-Po prostu chciałbym wiedzieć kto jest w stanie cię przegonić, tak na przyszłość. - Odpowiedział na co wybuchnęłam śmiechem. Podczas gdy ja się śmiałam on patrzyła na mnie jak na nienormalną.
-Obawiam się, że to ci nie wyjdzie, bo ukrywam się przed moim bratem, a robię to tylko dlatego, że zabrałam mu telefon. - Odpowiedziałam, jak się uspokoiłam. I wtedy zobaczyłam Ichi'ego wchodzącego do parku. Zastygłym w bezruchu, tylko upewniając się, że moje włosy są dobrze ukryte pod kapturem. Kastiel zauważył moją reakcję i spojrzał na wejście do parku.
-To ten twój brat? - Zapytał mrużąc oczy.
-Nom. - Odpowiedziałam cicho. Wiem, że to niemożliwe, by usłyszał mnie z takiej odległości, ale lepiej nie kusić losu.
-Wszyscy w rodzinie macie farbowane włosy? - Zapytał Kastiel.
-Kto to mówi? - Prychnęłam. - Ale tak, wszyscy oprócz mamy malujemy włosy. Ichi przeszedł przez park i był dość daleko, bym straciła go z oczu. - To ja idę, pa. - Powiedziałam do Klauna, pogłaskałam jego psa i odeszłam.
Wróciłam do kafejki.
-Już zgubiłaś Ichi'ego? - Zapytał Mino.
-Jego kondycja staje się coraz gorsza. - Pokręciłam głową zaczynając jeść bitą śmietanę z czekolady. - Ren go zamęczy, gdy się o tym dowie.
-Ta. Chciałbym to zobaczyć. - Stwierdził Tsu.
-Jak do tego dojdzie, będziemy go torturować poprzez płaszczenia dupsk i żarciem fastfoodów, przy nim, gdy on będzie zmuszany do ćwiczeń. - Ogłosił Taka.
-Jesteście okrutni! - Zaśmiał się Aki.
-Myślicie, że Ren wam na to pozwoli? Zagoni was też do ćwiczeń. - Powiedział Mino.
-My będziemy motywacją psychiczną dla Ichi'ego. - Odparowałam. - Jeśli też byśmy ćwiczyli, to nici z motywacji.
-I niby Rena to ruszy? - Zapytał Mino. W sumie, słuszne pytanie. Ja, Taka i Tsu zwiesiliśmy głowy.
-Nie. - Zgodził się Tsu.
-On nie ma serca. - Dodałam.
-Najwyraźniej to u nas cecha rodzinna. - Odpowiedział z szerokim uśmiechem Aki.
Wieczorem razem z Taka i Tsu zajęłam się moją małą zemstą na Hefalumpie. I pewnym ułatwieniu mi życia w szkole.
Zemsta polegała na tym, że cały gabinet dyry przemalowaliśmy na różowo, pod kolor jej ubrania. I posypaliśmy wszystko brokatem! Z brokatem wszystko jest lepsze.
Za to ułatwienie mi życia polegało na zamontowaniu we wszystkich pomieszczeniach mini kamer i mikrofonów. Gdyby nie czysty przypadek mogłybyśmy nie znaleść tego naszyjnika, wolę się więc ubezpieczyć. Tak na przyszłość.
CZYTASZ
Słodki Flirt i ja
Fiksi PenggemarFanfick do Słodkiego Flirtu. Z masą OC. Rozdziały na pewno nie będą dodawane systamatycznie I za cholerę nie wiem jak odmieniać ich imiona Sorry za wszystkie błędy (Rysunki na okładce z Google'a)