Część 8

374 36 6
                                    

W domu nie zastałam taty. Sięgnęłam po telefon i dopiero wtedy zauważyłam, że do mnie pisał. Ucieszyłam się, że wróci późno. Po przebraniu się w krótkie spodenki i t-shirt zeszłam do pracowni i spojrzałam na swój rozpoczęty akt. Był bardziej erotyczny niż planowałam. Miał być odważny, ale tajemniczy, wyszedł tylko odważny. Co prawda nad punktem centralnym wciąż się zastanawiałam i teraz na obrazie między moimi, szeroko rozstawionymi, nogami była pustka. Powiodłam wzrokiem na biust, jedna pierś zasłonięta była przez ramię, ale druga wdzięcznie wychylała się na świat.
Zabrałam się za malowanie i z każdym ruchem pędzla bardziej się uśmiechałam. Lubiłam to i w trakcie pracy traciłam poczucie czasu. Zanurzałam się w świat barw i smug pozostawionych przez włosie pędzla. To było spore dzieło, które odwzorowywało mnie w proporcjach jeden do jednego. Cała ja na jednym obrazie. Dbałam o każdy szczegół, skupiałam się na załamaniach światła i mimice twarzy. Miałam być zamyślona, a jednocześnie uwodzicielska i drapieżna.
Pracowałam nad kształtem swoich ust, jak usłyszałam tatę chodzącego po salonie. Dopiero teraz zauważyłam, że za oknami jest ciemno i po odłożeniu pędzla wyszłam z pracowni.
–Co tu robisz? – zawołałam na widok rozglądającego się po salonie Pułaskiego.
–O jesteś! Przepraszam, pukałem, ale nikt nie otwierał.
–I to jest powód, żeby wejść?
–Drzwi były otwarte.
–To nadal nie jest powód – odparłam chłodno.
–Przecież was nie okradłem. – Zmarszczył brwi. – Drzwi otwarte, nikogo w środku, to chyba lepiej, że to ja wszedłem, a nie obcy.
–Też mi różnica. – Oparłam się biodrem o wyspę. – Czemu zawdzięczam wizytę?
Nie odpowiedział. Podszedł bliżej mnie i z dziwnym uśmiechem potarł mój policzek palcem.
–Farba?
Szybko się wytarłam i odruchowo obejrzałam na otwarte drzwi pracowni.
–Powiesz, po co przyszedłeś?
–Chciałem cię przeprosić.
–Nie ma sprawy. – Odsunęłam się na bezpieczną odległość.
–Za to co… – Potarł policzek dłonią i odwrócił wzrok. – To nie powinno się stać, i to z kilku powodów.
–Jakichś konkretnych? – Zironizowałam specjalnie, żeby nie myślał, że będę za nim latać.
–Jesteś młoda.
–Pełnoletnia od siedmiu lat.
–Piętnaście lat młodsza ode mnie.
–Chcesz powiedzieć, że bzykałeś już pierwsze panienki jak się rodziłam?
–Jesteś córką mojego przyjaciela.
–Dobra, na to nie mam odpowiedzi – burknęłam pod nosem. – Tak czy inaczej może masz rację. A teraz wybacz, mam robotę. – Odwróciłam się i poszłam w stronę pracowni. – I zatrzaśnij zamek jak będziesz wychodził! – zawołałam i zamknęłam za sobą drzwi.
Kiedy znów usiadłam przed sztalugą, nie miałam już tego samego zapału co jeszczę chwilę temu. Myślałam nad jego słowami i niestety miał słuszność. Wiele nas dzieliło, a łączyło jedynie pożądanie.
Swoją uwagę znów skupiłam na rozchylonych ustach i zmieniając pierwotny plan, dodałam im trochę koloru. Były soczyste i wilgotne, idealne… odchyliłam się lekko i odwróciłam, sięgając ze stolika mniejszy pędzel. Podskoczyłam na widok stojącego za mną Darka i odruchowo zaczęłam zasłaniać portret.
–To nie obora! – wydarłam się i przykryłam płótno materiałem. – Czego chcesz?
–To ty? – Wyciągnął rękę i dostał w nią brudnym pędzlem.
–Gdzie z łapami? Pozwolilam?
–Nie wiedziałem, że malujesz. – Patrzył mi prosto w oczy i wyglądał na zachwyconego.
–I dobrze.
–Malujesz swój…
–Człowieku, co z tobą, czego nie rozumiesz? – Podniosłam głos. – Nie interesuj się mną, ok?
–Pokażesz mi go jak skończysz? – To pytanie zabrzmiało bardzo poważnie, a ja bardziej chciałam pokazać mu nagą siebie niż obraz.
–Nie. Maluję go dla siebie, może dla mojego przyszłego mężczyzny. Chcę na płótnie zatrzymać siebie w czasie, w którym czuję się piękna. Kto wie jak będę wyglądać za rok, czy za dziesięć.
–Będziesz tak samo piękna – szepnął i podszedł bliżej. – Będziesz być może inna, dojrzalsza, ale nie stracisz na pięknie.
–Skąd ta pewność? – Zniżyłam głos, kiedy znów zrobił krok w moją stronę.
–Niejedną ładną dziewczynę widziałem w życiu. – Nie przestawał na mnie patrzeć. – Uroda może minąć, ale jak ktoś jest piękny tak sam w sobie, to to się nie zmieni z czasem, to zostaje jak grupa krwi.
–Mam go nie kończyć? – Chciałam sprawdzić jego reakcję.
–Dokończ. – Niespodziewanie położył dłoń na moich lędźwiach i przyciągnął mnie tak, że się o niego oparłam. – A między nogami postaw słój z pędzlami. – Pochylił się do mojego ucha i zanim znów się odezwał, poczułam na skórze jego ciepły, pełen emocji oddech. – Niech zasłoni tajemnicę jaką skrywa twoje ciało.
Na jego słowa zmrużyłam oczy i nie tylko dlatego, że właśnie przeleciał mnie jednym zdaniem, ale że podsunął mi pomysł na ten akt. Wbrew własnym pragnieniom odchyliłam głowę i spojrzałam Darkowi w oczy. Były w nich prawdziwe lodowce, tak zimnego błękitu tęczówek jeszcze nie widziałam. Powoli odepchnęłam go do siebie z obawy, że znów nasze spotkanie zabrnie zbyt daleko.
–Pójdę już – odezwał się nagle. – Jeszcze raz przepraszam za to, co…
–A to zlecenie jest aktualne?
–Jak najbardziej,
–Nie mam żadnych danych. – Rozłożyłam ręce.
–Dostarczę ci wszystko na maila. – Zrobił krok w tył, jakby żałował swojej decyzji.
–Jasne. Z tym że mam jeszcze do dokończenia dom, nie rozerwę się.
–Domyślam się. Ten w lesie poczeka, ile trzeba.
–Ok – odparłam dziwnie obojętnie, bo nie posiadałam się z radości, że mam taką robotę.
–Ok. To dobrej nocy.
–Dobranoc. – Skrzywiłam lekko usta i czekałam aż wyjdzie.
Zanim wróciłam do pracy usłyszałam jak wyjeżdża z posesji i dopiero wtedy w głos się zaśmiałam. Sama nie wiedziałam co to w ogole bylo i jak nazwać to, co działo się między nami. Flirt, romans, nie wiem, gra wstępna. Coś było.
Żyłam w biegu między pracą, malowaniem i szukaniem sobie mieszkania. Tego dnia miałam nadzieję zakończyć to ostatnie. Przez telefon dopytałam o wszystkie interesujące mnie szczegóły i wyglądało na to, że znalazłam swoje gniazdko.
Mieszkanie wyglądało obłędnie i nawet wykończenie mi pasowało. Co prawda glazura w łazience nie w mojej kolorystyce, ale nie na tyle, żeby to kuć. Trzy duże pokoje i jeden mniejszy, akurat na garderobę. Salon połączony z dużą kuchnią, co bardzo lubiłam, przyjemna sypialnia i spory pokój, w którym chciałam zrobić swoje biuro do pracy. Wszystko mi pasowało.
Z umową w ręce pojechałam po szampana i z głośnym piskiem wtargnęłam do biura ojca.
–O! Dobrze, że jesteście oboje! – zawołałam na widok, stawiającej kawę na biurko, Kingi. – Dawaj kieliszki!
–Jest południe. – Ojciec mnie upomniał, ale kiwnął głową do swojej sekretarki.
–To zasłońmy okna, nie będzie widać. – Zakołysałam ciałem. – Kupuję super lokum. Duże, widne blisko centrum.
–Mam ci gratulować? – Tata podszedł bliżej i mocno mnie przytulił. – Źle mi będzie bez ciebie, córcia. – Pocałował moją skroń.
–Tato…
–Nic nie mów, wiem, że powinnaś, ale ciężko po tylu latach patrzeć, jak dziecko dorasta i idzie na swoje.
Odwróciłam głowę, słysząc otwierane drzwi , w nadziei, że to Kinga, jednak mój wzrok zatrzymał się na księciu Pułaskim. Nie bardzo chciałam pokazywać tacie, że nasze stosunki nieco sie ociepliły i nawet nie odpowiedziałam na jego dzień dobry. Facet obejrzał się w drzwiach na Kingę z kieliszkami i zmarszczył czoło.
–Dziecko mi się wyprowadza – zawołał tata. – Jeszcze jeden kieliszek. – Uśmiechnął się do Kingi.
–Gratuluję. – Pułaski podszedł bliżej mnie. – Będzie parapetówka?
–Wprasza się pan?
–Jeśli mogę.
–Zaproszę tatę, więc pan jak najbardziej będzie pasował wiekowo. – Uniosłam zadziornie jedną brew.
–No już. – Wtrącił się ojciec. – Dość tych przyjemności, bo pomyślę, że się nie lubicie.
–Nie lubimy! – odezwaliśmy się oboje i od razu na siebie spojrzeliśmy.
–No. Widzę. – Ojciec zmarszczył złowrogo brwi i pociągnął mnie za łokieć do siebie. – Słuchaj stary, jesteś moim przyjacielem nie od wczoraj, ale tknij ją palcem, a szybko o tym zapomnę. Jeszcze pamiętam, jak wybija się zęby, więc zastanów się, zanim zbliżysz się do niej na odległość mniejszą niż metr. – Był przekonujący i po tylu latach z nim spędzonych wiedziałam, że nie żartował ani trochę. Sama wystraszyłam się jego reakcji na to, o czym już mógł się dowiedzieć.
–Nie rozpędzaj się, to młoda piękna kobieta, a nie dziecko. – Pułaski niepotrzebnie zażartował, a to jakoś jeszcze bardziej rozjuszyło na co dzień spokojnego Czerwińskiego.
–Uważaj, żebym ciebie nie rozpędził…
–Ej! – zawołałam, przywołując samców do porządku. – Panowie, w zasadzie o co ta kłótnia, co? Jak o mnie, to dziękuję, obejdzie się. Siadaj – zwróciłam się do ojca. – A pan tam, nie mam zamiaru patrzeć, jak bez powodu dajecie sobie po ryjach.
–Córka… – Zaczął ojciec, ale spojrzałam na niego wzrokiem, który działał od lat i który odziedziczyłam po mamie. Natychmiast zamilkł.
–Bo każę wam się całowac na zgodę, chcecie?
–Nie – odezwali się obaj.
–Pijemy. – Podałam każdemu kieliszek wypełniony jasno różowym trunkiem i stanęłam na środku pomieszczenia. – Za Ankę Czerwińską i jej nowe mieszkanko! – Uniosłam kieliszek i spojrzałam na uśmiechnięte twarze.
Brzęk szkła rozniósł się po biurze, a bąbelki przyjemnie połaskotały mój przełyk. Zaczynałam nowy etap w życiu i cieszyłam się, że mam przy sobie bliskich, którzy mnie wesprą.
Poza przeprowadzką musiałam normalnie pracować. Wszystko robiłam w biegu i sama się dziwiłam, że mimo napietego grafiku ze wszystkim się wyrabiałam. Ojciec co prawda odpuszczał mi poważniejsze sprawy, ale za każdym razem groził, że to tylko chwilowe.
Przede mną była pierwsza noc w nowym miejscu. Zamiast łóżka miałam materac, a film oglądałam z laptopa. Było cudownie! Zamówiłam sobie duży zestaw sushi i nalałam wino do kieliszka. Żałowałam, że Kinga nie mogła spędzić ze mną tego pierwszego wieczora.
Dostawca przyjechał dość szybko i zanim zadzwonił do drzwi otworzyłam je i przygotowałam kartę. Na widok wychodzącego z windy Pułaskiego, przewróciłam oczami.
–Nie wiedziałam, że pracujesz w japońskiej knajpie – odezwałam się i wzięłam od niego papierową torbę, jednak on jej nie puścił. – Masz czytnik? Chciałabym zapłacić. – Pomachałam mu przed nosem plastikiem. Skąd znałeś adres?
–Tajemnica.
–A po co przyszedłeś?
–Chciałem obejrzeć twój nabytek. – Zajrzał do mieszkania przez otwarte drzwi. – Mogę?
–Nie.
–Masz gościa?
–Kim jesteś, żeby o to pytać? – Posłałam mu lekceważący uśmiech.
–Sorry. – Zwiesił głowę. – Myślałem, że… Nieważne. – Oddał mi torbę. – Miłego wieczoru.
–Dobra, wejdź. – Zaśmiałam się na głos. – Ale nie na długo. Jest późno, a ja jutro rano mam zebranie, muszę jakoś wyglądać.
Facet uśmiechnął się i kiedy skinęłam do niego głową podszedł bliżej. Niewiele jeszcze miałam z umeblowania, ale do sushi wystarczyły pałeczki. Darek trochę zaskoczony spojrzał na rozłożony w salonie materac i zerknął na mnie,
–Zapraszam na moją tymczasową kanapę. – Zamaszystym gestem wskazałam mu miejsce. – Ale mam jedne pałeczki.
–Będziesz mnie karmić. – Patrzyłam jak podwija mankiety i ściąga buty i nie powiem, to był interesujący widok. Kiedy tylko usiadł pod ścianą, podeszłam bliżej i podałam mu torbę z jedzeniem.
–Wina? Kieliszki mam.
–Chętnie. – Uraczył mnie nieśmiałym uśmiechem i powiódł za mną wzrokiem. Nie przestawał na mnie patrzeć, kiedy krzątałam się po kuchni, a gdy podeszłam z powrotem, podał mi dłoń i pomógł wejść na miękką gąbkę.
Usiadłam po turecku i rozpakowałam naszą kolację. Po czym nalałam nam wino.
–Jeszcze raz gratuluję – odezwał się w końcu i stuknął w moje szkło.
–Jeszcze raz dziękuję.
–Sorry za tę kłótnię w waszym biurze, nie spodziewałem się, że Marek tak zareaguje. Nie powinienem był go podpuszczać.
–Trochę nerwowy jest przez tę wyprowadzkę, oswoi się to i uspokoi. Przecież kiedyś wyjdę za mąż i będzie musiał zaakceptować to, co robię z facetem w łóżku. Na razie akceptuje to, co robię w nim sama! – Prychnęłam.
–Lubisz takie zabawy? – Podniósł na mnie wzrok.
–Chyba jak każdy. – Czułam jak się rumienię. Nie pomyślałam, że pociągnie temat. – Nie jestem uzależniona, ale cytując klasyka, popęd seksualny wszak istnieje.
–Zaspokajasz go sama?
–Skoro nie mam nikogo innego… – Wzięłam głęboki wdech. – Możemy zmienić temat?
–Wstydzisz się?
–Nie, ale jest mi nieswojo gadać o tym z tobą, już chyba z ojcem było mi łatwiej.
–Marek o tym rozmawiał? – zawołał i spojrzał w sufit. – Święci Pańscy, nie wierzę! A co go skłoniło?
–Przyłapał mnie na… – Zmarszczyłam brwi i zaciskając powieki, pokręciłam głową. – Nieważne. Jak ci się podoba mieszkanie?
–Salon fajny, kuchnia niczego sobie, choć dla mnie wszystko jest za małe.
–Masz kompleksy i musisz sobie męskość poprawić gabarytem posiadanych rzeczy? Wielki dom, wielki samochód, mały… – Zawiesiłam głos i wzrokiem wskazałam jego spodnie.
–Nie popisuj się gówniaro, bo to nie ja śpię z wibratorem.
–Cham! — Podniosłam głos.
–I co? Dopiero to zauważyłaś?
–Pieprz się!
–Wolę ciebie. – Zaśmiał się i włożył sobie do ust porcję sushi.
–Myślałam, że jesteś tak zakochany w sobie, że jeśli seks, to tylko z własną ręką i broń Boże przy lustrze, żebyś się sam ze sobą nie zdradził.
–O jaka wygadana!
–I co? Dopiero to zauważyłeś?  
Odbiłam piłeczkę i czekałam jak zareaguje. Nadal tylko na mnie patrzył, ale w jego spojrzeniu mogłam czytać jak w książce. Nie przyszedł tu oglądać mieszkania.
–Jesteś bardzo podobna do mamy. – Nie takich słów się spodziewałam.
–Podobno.
–Macie takie same oczy i spojrzenie. – Wziął szybki oddech. – Tęsknisz za nią?
–Bardzo. Była moją najlepszą przyjaciółką. – Szybko otarłam oczy i odwróciłam się w stronę laptopa. Już nie miałam ochoty na wino i jedzenie. Położyłam się i wpatrywałam w film.
Myślałam, że Darek zaraz pójdzie, ale odstawił kieliszki i butelkę na podłogę, a sam położył się obok mnie i trochę na siłę przyciągnął mnie do siebie. Odpuściłam szarpanie, bo potrzebowałam się przytulić. Oparłam głowę na jego brzuchu i nieśmiało objęłam go ramieniem. Od razu dotknął moich pleców i delikatnie poruszył palcami.
–Przepraszam, że o niej wspomniałem. Po prostu spojrzałaś na mnie dokładnie jak ona, kiedy ostatni raz się widzieliśmy.
–Dobrze ją znałeś?
–Dobrze. Ona wolała Marka i na nic zdały się moje zabiegi. – Zaskoczona podniosłam głowę, ale Darek przewrócił tylko oczami i znów mnie do siebie przyciągnął. –  Wychowaliśmy się na jednym osiedlu, znaliśmy się od zawsze, i od zawsze mi się podobała. Była dla mnie ideałem kobiecości, delikatna, ale z charakterem. Umiała się bić i uwodzić.
–Mama? Bić? — Zaśmiałam się, ale nie podniosłam głowy.
–Później wiadomo, że nie. Ale jak miała dziesięć lat, to latała z nami w osiedlowej bandzie.
–Nie mówili mi o tym.
–Może chcieli, żebyś była bardziej dziewczęca.
–Jestem? – Odchyliłam głowę, żeby na niego spojrzeć. Gapił się w ekran i dopiero po chwili opuścił wzrok na mnie. Zgarnął mi z czoła kosmyk włosów i powiódł spojrzeniem w dół mojego ciała. Miałam wrażenie, że wyobraża mnie sobie nagą, bo po chwili przygryzł lekko wargę i wrócił do moich oczu.
–A umiesz się bić?
–Ni cholery.
–No to jesteś bardziej dziewczęca.
–Kochałeś ją? – szepnęłam.
–Nie wiem. Byłem bardzo młody, zresztą byłem od niej młodszy o dwa lata. Nigdy wprost nie powiedziałem jej, że mi zależy, może to był błąd, może gdyby wiedziała… Później wyprowadziliśmy się z rodzicami zbyt daleko, żeby utrzymywać relację. Ja zająłem się swoim życiem, oni swoim. Dopiero kiedy dowiedziałem się, że mają dziecko, odpuściłem sobie i więcej nie myślałem o Marysi. To była fantastyczna dziewczyna i wcale się nie dziwię, że Marek się w niej zakochał. Byli dobrą parą, nie?
–Bardzo dobrą, chciałabym być kiedyś z kimś właśnie w takiej relacji. Oni byli nie tylko małżeństwem, byli przyjaciółmi i kochankami. Mama codziennie uwodziła tatę, a on codziennie o nią zabiegał. Teraz nie ma takich par.
–Myślisz?
–Wiem, mam dwadzieścia pięć lat, a na koncie żadnego poważnego związku, jak myślisz, dlaczego? – Kłamałam jak z nut, ale chciałam go trochę podjudzić. – Nie chcę gówniarza, który w związku widzi tylko regularne bzykanie. Chcę życiowego partnera.
–Poznałaś kogoś takiego?
–Nie, dlatego wolę być sama. – Wróciłam do oglądania filmu, z którego już i tak niewiele rozumiałam. Palce Darka dotykające mojego ramienia i pleców skutecznie mnie rozpraszały, ale starałam się nie pokazywać jak na mnie działa. Miałam być niedostępna i niezainteresowana i byłam. Musiałam wytrzymać jeszcze cholerne trzy tygodnie.

Gentleman [Zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz