Część 5

379 38 1
                                    

Zakupy zaczęliśmy od AGD. Pułaski przebierał między lodówkami jak dzik w żołędziach i tylko kręcił nosem. Nie wiem czego się spodziewał, ale cierpliwie czekałam, aż w końcu się odezwie. Zaglądał w każdy zakamarek, oglądał każdą półkę i każdą szufladę, tylko po to, by po dwóch godzinach zwiedzania kupić tę, którą mu sama wybrałam miesiąc temu.
–Serio? – Spojrzałam na niego niezadowolona.
–Bardzo serio, nie kupuję niczego na hura. Muszę mieć czas na zastanowienie, w końcu wydaję kasę, nie?
–Nieprawdopodobne – westchnęłam już bardziej do siebie i poczułam jak obejmuje mnie ramieniem w talii.
–Poza tym mogłem spędzić z panią trochę czasu – szepnął mi do ucha i od razu podszedł do sprzedawcy.
Zaniemówiłam, bo jego zniżony głos wywołał we mnie uczucia, których wolałam mu nie pokazywać.
Po zakupie sprzętu, pojechaliśmy po mebli. Pracownik salonu latał przy nas jak poparzony, podtykając nam pod nos co rusz to inne wzorniki kolorów frontów i materiałów. Pułaski był nieugięty i trzymał się wersji grafitu. Jedyne nad czym się zastanawiał to połysk czy mat. Siedzieliśmy na wygodnej kanapie, przeglądając próbniki frontów i blatów, i staraliśmy się poskładać to do kupy, żeby nie wyglądało jak zlepek nie wiadomo czego. Pierwszy raz to praca mnie interesowała, a nie on, chociaż ciągle czułam jego ostry zapach. Kiedy Pułaski odszedł porozmawiać przez telefon, do mnie dosiadł się pracownik salonu. Chyba był nowy, bo mnie nie kojarzył i zagadywał jak zwykłą klientkę. Podał mi próbnik materiałów obić do krzeseł. Chciałam, żeby jadalnia była w tym samym stylu co kuchnia i uśmiechnęłam się na widok ułożonego na stoliku zestawu.
–Tak chyba będzie dobrze – powiedziałam, patrząc na próbniki. – Co pan myśli?
–Myślę, że ma pani do tego dryg. – Wyszczerzył się, jakby oczekiwał za to premii.
Zanim odpowiedziałam, podszedł Pułaski. Nie siadając, popatrzył na leżący na stole zestaw i przechylił głowę.
–Fajne to – burknął.
–Żona wybrała. – Facet podniósł się z kanapy. – Gdyby potrzebowali państwo jakiejś pomocy, to prosze pytać.
Kiedy nas zostawił, Pułaski dosiadł się do mnie i szturchnął mnie łokciem.
–To jak żono, kupujemy?
–Jak mąż i władca każe, ja jestem tu tylko do towarzystwa. – Rozłożyłam bezradnie ręce.
–Ot, kobieta – westchnął do siebie i uniósł dłoń do patrzącego na nas z daleka pracownika.
Kolejną godzinę debatowaliśmy nad rodzajem prowadnic, zawiasów i siłowników. Gdy zamknęliśmy już temat i wszystkie szczegóły były uzgodnione, mogliśmy wyjść na zewnątrz. Padał deszcz, a samochód stał ze dwadzieścia metrów od nas. Pułaski bez zastanowienia zdjął swoją marynarkę i mnie nią okrył. Zwykły gest, ale dla mnie było to coś więcej. Zapach jego perfum działał na mnie rozluźniająco, a tak dokładnie to rozluźniał moje nogi. Drobnymi krokami pokonałam odległość do auta, uważając, żeby nie zabić się na szpilkach.
–To co, obiad? Chyba nam się należy. – Odpalił silnik.
–Przepraszam, ale innym razem, mam trochę pracy, poza tym umówiona jestem.
–Z narzeczonym? – Zabrzmiał tak, jakby się ze mnie naśmiewał.
–Z koleżanką. Nie mam narzeczonego.
–W tym wieku?
–Co to pana obchodzi? – wkurzyłam się, bo znów wychodził z niego cham. – Może się pan tu zatrzymać?
–Dlaczego?
–Bo pana o to proszę? – Od razu odpięłam pas.
–Jeśli cię uraziłem…
–Nie jestem aż taka wrażliwa na komentarze starych kawalerów. – Zanim dobrze się zatrzymał, otworzyłam drzwi i weszłam do pierwszego lepszego sklepu.
Zepsuł mi humor jeszcze bardziej. Łaziłam między regałami drogerii i wyjątkowo nie miałam na nic ochoty. Wrzuciłam do koszyka serum do włosów i kilka innych pierdół, które wcale nie były mi potrzebne. Czekałam po prostu aż przestanie padać.
Weekend spędziłam na czytaniu książki pod parasolem w ogrodzie. Zawsze lubiłam właśnie taki rodzaj odpoczynku. Zsunęłam rondo kapelusza, tak żeby zasłaniało moją twarz i zamknęłam oczy. Świergot ptaków był zwieńczeniem całości. Niczego więcej nie było mi trzeba. No może poza spokojem, który zaburzył wjeżdżający na posesję samochód. W myślach mordowałam tego faceta i głęboko wierzyłam, że wpadł tylko na chwilę. Kiedy usłyszałam coraz głośniejszą rozmowę panów, nawet nie otworzyłam oczu.
–Nie będziemy ci przeszkadzać?
Osłaniając się przed promieniami słońca, spojrzałam na stojącego przy mnie ojca, trzymającego drinki.
–Tato, jesteś u siebie, nie możesz mi przeszkadzać. – Uśmiechnęłam się.
–Ja nie jestem u siebie, przeszkadzam? – Pułaski, zamiast patrzeć mi w oczy, zerkał ukradkiem na moje gołe nogi.
–Jest pan gościem taty, dobre wychowanie zabrania mi mówienia, że mi pan przeszkadza.
–Już samo to nie było zbyt miłe.
–Pan wybaczy, nawet mi zdarzy się czasami źle zachować. – Podniosłam się z leżaka. – Zostawię panów. – Skinęłam głową i po zabraniu ze stolika książki i szklanki poszłam w stronę domu.
Z salonu przyglądałam się siedzącym w ogrodzie mężczyznom. Ojciec nie chciał mi o nim za bardzo opowiadać, a mi było głupio dopytywać. Musiałam zadowolić się tym, co sam mi o sobie mówił, a nie mówił niczego.
W połowie tygodnia odwiedziłam budowę. Gdy weszłam do środka, zaparło mi dech. Serio nie spodziewałam się aż takiego rezultatu. Było mroczno i elegancko. Duże okno dawało ogrom światła i można było pozwolić sobie na przyciemnienie wnętrza. Wzór na podłodze był idealnie dopasowany i z daleka wyglądał jak jedna wielka deska.
Słysząc głośną rozmowę, odwróciłam się za siebie i zatrzymałam wzrok na najpiękniejszych niebieskich oczach. Pułaski rozmawiał przez telefon, ale to nie przeszkadzało mu na mnie patrzeć. Nawet nie mrugaliśmy i było w tym coś interesującego. Kiedy odłożył telefon, obejrzał się za siebie.
–Meble przywieźli – powiedział bez emocji.
–A tak, pójdę już. Chciałam tylko sprawdzić, czy wszystko jest tak, jak powinno.
–Zaczekaj. – Złapał moją rękę, kiedy go mijałam i natychmiast przystanęłam. – Nie chce pani zobaczyć całości?
–Pan nie wystarczy?
–Dla towarzystwa?
–Ostatnio nie odpowiada mi pańskie towarzystwo. – Próbowałam wyrwać rękę.
–Zachowałem się jak prostak.
–Przyznaję.
–Powinienem przeprosić.
–Nie zaprzeczę.
–Przepraszam.
–Wybaczam. – Patrzyłam mu w oczy i coraz częściej czułam coś innego niż zwykły pociąg, ja chciałam go poznawać, chciałam na niego patrzeć i mieć go blisko siebie. Kłócić się i godzić na zmianę i bez przerwy. Poczułam jak poluźnia uścisk i marzyłam, żeby mnie po prostu objął i pocałował. Wiedziałam, że on też o tym myślał.
Ludzie zaczęli wnosić meble, a Pułaski nagle się ode mnie odsunął. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, ale nie wyszłam. Czekałam na zakończenie tego dnia, bo zapowiadało się całkiem ciekawie.
Z godziny na godzinę kuchnia nabierała kształtów i przed wieczorem wszystko było już na swoim miejscu. Chcąc pomóc, wyjęłam z kartona dodatki i ustawiłam je na blacie. Nie przykładałam wagi do tego gdzie co leży, bo gospodarz i tak to musiał zrobić po swojemu. Pisnęłam w głos, słysząc niespodziewany huk i odruchowo spojrzałam czy coś nie spadło. Za moimi plecami stał Pułaski z szampanem i dwoma wysokimi kieliszkami.
–Żeby się nie rozeschło. – Podał mi szkło i stuknął w nie swoim. – Pani zdrowie.
–Dziękuję. – Upiłam łyk wybornego trunku. – Gdyby nie był pan cierpliwy do moich pomysłów, nic by z tego nie było.
–Może… – Zbliżył się do mnie. – Skoro spała już pani w moim łóżku… – Uśmiechnął się jakby się wstydził. – To może mówmy sobie po imieniu? Darek.
–Ania – szeptałam, bo facet stał tak blisko, że bałam się mówić głośniej. Stuknął swoim kieliszkiem w mój i patrząc sobie w oczy, wypiliśmy szampana. Przyszedł czas na pocałunek. Kiedy się do mnie pochylał, nie reagowałam, liczyłam, że to zrobi. Czułam jego ciepło i rozmarzona przymknęłam powieki.
–Pozwoli się pani pocałować?
–Bez tego nie ma bruderschaftu. – Znów tylko szeptałam. Marzyłam o głębokim, mokrym pocałunku, pełnym jęków i mlaskania, ale on tylko musnął mój policzek, zostawiając na nim delikatne mróweczki, łaskoczące skórę. Uśmiechnęłam się nieśmiało, jak nastolatka po pierwszym buziaku i poczułam jak się czerwienię.
–Zamówimy coś do jedzenia?
–Chyba nie. – Podniosłam na niego wzrok. – Już dawno powinnam pójść. – Podałam mu swój kieliszek.
–Może cię odwiozę?
–Nie! – Uniosłam dłonie. Tak naprawdę to chciałam uciec. Musiałam ochłonąć.
Kiedy wysiadłam pod domem, odetchnęłam z ulgą, że ojca jeszcze nie było. Wszystko się we mnie trzęsło i znałam tylko jeden sposób na rozładowanie napięcia. Na szczęście nasz zakład nie obejmował zabawek i w mgnieniu oka odnalazłam w szufladzie słodkiego pingwinka. W biegu podciągnęłam spódnicę i ułożyłam się na łóżku, chociaż bardziej to się na nie rzuciłam. Chciałam szybko mieć to za sobą i nie zwlekałam nawet sekundy. Przyjemne drżenie poraziło moje ciało i głośno jęknęłam. Jak mi było dobrze. Wiedziałam, że na szczyt nie będę długo czekać, a wspomnienie jego zapachu i spojrzenia jeszcze bardziej przybliżało mnie do eksplozji. Czując napływającą falę gorąca, wygięłam ciało i przerażona spojrzałam na otwierające się drzwi mojej sypialni.
–Anka, a ty… – Ojciec urwał zdanie. – Kurwa! Znaczy, Boże! – Odwrócił wzrok i schował się za drzwiami. – To znaczy chyba bardziej to pierwsze.
–Tato! – krzyknęłam, zasłaniając się kocem.
–Dokończ, przepraszam, pójdę, zejdź jak będziesz mogła.
Trzasnął drzwiami, a ja zasłoniłam ze wstydu twarz. Już nawet na orgazm nie miałam ochoty. Rzuciłam się na poduszki i wyłączyłam wciąż burczące urządzenie. Pierwszy raz mnie nakrył na zabawie i mimo że byłam dorosła i dojrzała, to jakoś głupio mi przed nim było, że robię takie rzeczy i że w ogóle mam takie potrzeby. Po ochłonięciu poszłam wziąć szybki prysznic i ubrana w dresowe spodenki i luźny top, zeszłam na parter. Ojciec siedział z koniakiem w kieliszku i nawet jak usiadłam naprzeciwko niego, to na mnie nie patrzył.
–Nie zauważyłem, kiedy dorosłaś – odezwał się z tęsknotą w głosie.
–Przepraszam cię.
–Że dorosłaś?
–Że to widziałeś.
–Napijesz się? – Bez mojej odpowiedzi wstał do barku po drugi koniak. – Mama pewnie więcej by o tobie wiedziała, a przynajmniej mniej by się dziwiła, że jesteś kobietą. Nie umiem o takich rzeczach, zresztą nie masz czternastu lat, żebym miał ci tłumaczyć co do czego, pewnie w tych sprawach wiesz więcej ode mnie.
–Tato, daj spokój.
–Nie, to nie chodzi o to, że pod moim dachem nie będzie takich bezeceństw. – Pokręcił głową, udając urażonego. – Dotarło do mnie, że nie jesteś już dziewczynką w wysokim kucyku i że kto inny powinien ciągnąć cię za włosy.
–Zlituj się – westchnęłam, a palące rumieńce zaszczypały mnie w policzki.
–Kochanie, nawet nie wiesz, co widziały ściany tego domu. – Tym razem on się zawstydził. – Głupio mi przed tobą jako kobietą, facet z facetem jakoś inaczej rozmawia.
–Tato, może ja powinnam się wyprowadzić. – Palnęłam jak z moździerza.
–Jeśli chcesz – westchnął smutno. – Nie mogę ci zabronić. – Odstawił szklankę na stolik i wstał z fotela. – Pójdę już. Dobrej nocy.
–Nie gniewaj się. – Stanęłam naprzeciwko niego i dojrzałam łzy w jego oczach.
–Nie gniewam. Moje pisklę chce odfrunąć, to normalne, ale trudne do pogodzenia się z tym. – Przyciągnął do siebie moją głowę i złożył pocałunek na moim czole.
Poczułam się podle, jakbym porzucała go dla innego. Nie chciałam, żeby czuł się samotny, a z drugiej strony miałam dwadzieścia pięć lat, chciałam się usamodzielnić. Dolałam koniaku do kieliszka i otulając kocem nogi, ułożyłam się na kanapie.
Obudziłam się przed trzecią i na palcach poszłam na piętro. Nie chciałam budzić ojca, ale dziwny głos z jego sypialni zatrzymał mnie przy drzwiach. Dotknęłam uchem do ciepłego drewna i po chwili łzy spłynęły po moich policzkach. Rozmawiał z mamą, opowiadał jej o mnie i o rozterkach jakie go trapią w związku z moją dorosłością. Pytał ją o poradę. Nie chcąc wybuchnąć, zacisnęłam dłoń na ustach i pobiegłam do swojej sypialni. Do rana nie zmrużyłam oka. Tata pierwszy wyszedł z domu, bo miał jakąś sprawę w mieście, a ja pojechałam do biura. Na miejscu zastałam Darka, wstał z fotela na mój widok i podał mi dłoń.
–Chora jesteś? – zapytał zamiast powitania.
–Nie.
–Masz sińce pod oczami.
–Jak ci się nie podobam, to po co patrzysz? – Zaczęłam przygotowywać się do pracy – Umówieni byliśmy?
–My nie, z twoim tatą byłem umówiony. Gdzie jest?
–Nie wiem. – Wzruszyłam ramionami i przypominając sobie ostatnią noc, otarłam nadgarstkiem nos. – Zadzwoń do niego.
–Dzwoniłem, ma wyłączony telefon.
–Może ma spotkanie.
–Mógłbym zaczekać? – Usiadł naprzeciwko mnie i nie przestawał mi się przyglądać.
–Oczywiście. Napijesz się kawy?
–W twoim towarzystwie to nawet woda smakuje jak Billionaire. – Uraczył mnie słodkim, trochę uwodzicielskim spojrzeniem.
–To wody czy kawy? – Podniosłam się z fotela.
Zamiast odpowiedzieć, stanął naprzeciwko mnie i poprawił mi kołnierzyk przy bluzce.
–Co ci jest? I nie mów, że nic. Ktoś cię zranił? – Pokręciłam szybko głową i wykrzywiłam usta w podkówkę. – Powiesz mi kto?
–Nie.
–Nikt nie jest wart twoich łez. – Chwycił mnie za ramiona.
–Ale to ja skrzywdziłam. – Załkałam. – Tatę.
–Co? – Uniósł nieznacznie brew.
–Nic. – Wydostałam się z jego rąk. – Pójdę po kawę.
Szybkim krokiem podeszłam do drzwi. Gdy wróciłam, Darek patrzył w telefon i wyglądał podobnie jak przy pierwszym naszym spotkaniu. Uśmiechał się nieznacznie i pomyślałam, że chciałabym, żeby kiedyś właśnie tak zareagował na wiadomość ode mnie. Podniósł na mnie wzrok, jak tylko postawiłam przed nim filiżankę i złapał moją dłoń.
–Anka, powiedz o co chodzi. – Wręcz rozkazał.
–To prywatne sprawy i nie twoje zdaje się.
–Będzie ci lżej.
–Lżej to mi będzie, jak dasz mi święty spokój! – Wyrwałam rękę i usiadłam przy swoim biurku.
Chyba byłam przekonująca, bo nie odzywał się aż do powrotu ojca. Przywitali się ciepło i nie zwracając uwagi na to, że pracowałam, zaczęli bardzo luźną rozmowę. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że ojciec zostawił telefon w domu, co było dość dziwne, ale nie niemożliwe. Drażniły mnie ich śmiechy i w końcu zabrałam swoje rzeczy. Dopiero teraz na mnie spojrzeli.
–Pani dokąd? – zwrócił się do mnie tata.
–Jadę pracować do domu. – Kłamałam, bo wcale nie miałam ochoty na pracę, a przynajmniej na pracę zawodową.
Tata próbował mnie zatrzymać, ale grzecznie, choć cholernie sztucznie podziękowałam i wyszłam. Kinga spojrzała na mnie z uśmiechem hollywoodzkiej gwiazdy i zaplatając ręce na cyckach, zabujała się w fotelu.
–Podryw nie wychodzi?
–Nie pasujemy do siebie. – Oparłam się o blat i zwiesiłam głowę. – To ten rodzaj zachwalanego rarytasu za kupę kasy, który smakuje jak gówno posypane cynamonem, ale kosztuje krocie, bo jest trudne do zdobycia. Szkoda zachodu.
–Po pierwsze, szacun za to, że wiesz jak smakuje gówno z cynamonem, po drugie, mówiłam, że nie warto, po trzecie olej frajera.
–Mam taki zamiar. Jadę malować. – Mrugnęłam okiem, a laska w sekundę się rozpromieniła.
–Wracasz do malowania? Ale super!
–Nie wiem czy wracam, na razie odkurzę sztalugę. Może jeszcze nie spleśniała.
–Mama by była z ciebie dumna! – Dziewczyna miała aż łzy w oczach.
–Właśnie robię to dla niej. – Posmutniałam. – Nie wiem czy będzie dumna z tego, co chcę namalować. – Zmarszczyłam lekko brwi.
–Aż się boję…– Otworzyła szeroko usta. – Akt! Wow! – wyjęczała.
–Mój.
–Pierdolisz… – wyszeptała.
–Muszę pomyśleć.
–Rób! Zawsze miałaś rękę do malowania ciała. – Zrobiła smutne oczka. – A mój też byś kiedyś namalowała?
–Jesteś pierwsza na liście. – Mrugnęłam okiem. – Lecę, muszę się wyładować, bo pęknę.
–Leć, leć! – zawołała już za moimi plecami.

Gentleman [Zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz