— Panna Granger znowu zachwyca. — powiedział profesor Slughorn na kolejnym spotkaniu Klubu Ślimaka, spojrzał na Hermionę Granger, która się szeroko uśmiechnęła.
— Tak jak zawsze. — powiedział Jonah Carson spoglądając na dziewczynę, a ona się do mnie uśmiechnęła. Jayla prawie prychnęła. Jonah był Ślizgonem na roku Jayli, nie miała co prawda z nim za wiele do czynienia prócz lekcji, ale Jonah i Hermiona byli można powiedzieć wrogami, a od jakiegoś czasu wszyscy podejrzewają, że są parą mimo, że nikt nie widział żeby chociażby trzymają się za rękę.
— Otóż prawda, panie Carson! Prawda! — powiedział Slughorn spoglądając na chłopaka, który był tak wpatrzony w Granger, że Jayla wątpiła, żeby w ogóle słyszał co Slughorn ma do powiedzenia — Panno Bernes, jak Twoje rodzeństwo? Siostra pracuje w Ministerwie Magii, a brat?
— Azriel wyjechał do Nowej Zelandii, studiować nowe eliksiry. — powiedziała Jayla.
— Ach, wspaniale. Niestety nie miałem przyjemności go uczyć, ale pański ojciec był bardzo dumny! Bardzo! — zawołał Horacy.
Po chwili nauczyciel przyczepił się Blaise'a Zabiniego, a później wypytywał Granger czy nie wie gdzie jest Harry Potter.
— Nie było go na żadnym spotkaniu. A gdzie panienka Black? — zapytał.
— Och, biedny Harry się pochorował i nie mógł przyjść. — powiedziała Granger, a Jayla od razu wyczuła kłamstwo — Phoebe niestety nie mogła, przygotowuje się Owutemów.
— Bardzo rozsądnie. Bardzo! Tak trzeba niestety. Mam nadzieję, że na następne spotkanie przyjdzie. A Harry'emu życz dużo zdrowia. Liczę, że się pojawi następnym razem. — dodał. — powiedział Slughorn.
Tuż po wyjściu z sali Jayla zobaczyła Jonah i Hermionę, którzy pewnie sadzili, że są sami, chłopak nachylił się do niego i ją pocałował, a potem odszedł do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Jayla weszła tuż za nim.
— Obmacywanie Granger daje ci frajdę? Czy to tylko żarty? — zapytała, a Jonah się roześmiał.
— Nic nie widziałaś. — stwierdził.
— Całowałeś ją. Na mnie te twoje sztuczki nie działaj, Carson. Chodzisz ze szlamą? — zapytała.
— Nie nazywaj jej szlamą. — powiedział — Nie wiem po co ci ta informacja więc nic ci nie powiem. —dodał.
Ale Jayla i tak zyskała odpowiedź, tylko nie wiedziała czy robi to dla zabawy czy też na poważnie. Jayla usiadła na kanapie i wzięła książkę do ręki. Pokój był dziwnie opustoszały, nawet pierwszaków nie było, nic dziwnego, że uczniowie schodzili by przeprowadzić ze sobą prywatne rozmowy.
— Dlaczego nie, Draco? — zapytała Pansy Parkinson, z którą Jayla dzieliła dormitorium.
— Nie bawi mnie już to. —powiedział Draco — Słuchaj, Czarny Pan jest coraz silniejszy, powinniśmy się wszyscy skupić na tym jak możemy mu pomóc, zamiast żałośnie naśmiewać się z dzieciaków.
Od kiedy Malfoya interesuje pomaganie Czarnemu Panu? Jego tata był śmierciożercą, ale czy to możliwe by pociągnął za sobą syna?
— O czym ty mówisz? Chyba nie zamierzam do nich dołączyć. — powiedziała Pansy.
— Nie jesteś chyba po stronie Pottera i Dumbledore'a? — zapytał ostrym tonem.
— Oczywiście, że nie, Draco. Stoję po stronie Czarnego Pana, ale ostatnimi czasy brzmisz naprawdę dziwnie. Planujesz coś?
— Nie i radzę ci nie wtrącać w moje plany. — warknął — I przekaz Nottowi i Zabiniemu, że nie mam ochoty uczestniczyć w ich śmiesznym imprezkach.
— Jasne, przekażę, ale chyba możesz mi powiedzieć...
— Nie mogę. — warknął — Idź stąd.
♡
Jayla długo myślała nad rozmową Malfoya z Parkinson. Nie sądziła, że Draco w ogóle może być śmierciożercą, nie sądziła, że po tym co zrobił Lucjusz Czarny Pan w ogóle by pozwolił mu dołączyć do jego grona, ale istniała jeszcze jedna rzecz, Draco mógłby być zemstą. Przyjął go i chce wykorzystać jako zemstę. Jayla by się zdziwiła. To było bardzo w stylu Czarnego Pana. Nie wie co by było gdyby okazało się, że niektórzy z jego dawnych sprzymierzeńców żyło, pewnie od razu by ich pozabijał. Skończyli by tak jak Regulus Black, który chciał zawrócić, a skończył martwy.
Nie chciała się za bardzo wtrącać w życie Malfoya, bo on jej ani trochę nie interesował, ale jeśli byli po tej samej stronie to nie mógłby być aż tak zły. Jayla miała jednak o wiele więcej na głowie niż przejmowanie się, że Draco Malfoy jest smierciożercą.
— McGonagall mnie nienawidzi i to już fakt. — stwierdził Kurt siadając na kanapie obok Jayli i Abbey — Mści się na mnie za to, że raz zasnąłem! — dodał — Nie wiem jakim cudem w ogóle mnie dopuściła na swój przedmiot, ale powinienem się z niego wypisać, nie chce mi się znosić McGonagall.
— Ona ma po prostu uraz do Ślizgonów i tyle. Faworyzuje swoich głupich gryfonów tak samo jak Dumbledore. — powiedziała Jayla — Wszyscy faworyzują Pottera, nie wiem co robi, ale nie było go na ani jednym spotkaniu Klubu Ślimaka, a Granger za każdym razem wymyśla za niego głupie wymówki.
— To dziwne, że przez całe życie był okropny z eliksirów, a nagle dostaje najwyższe oceny. Slughorn musi przymykać oko na jego błędy albo ma pomoc z zewnątrz. — powiedziała Abbey.
— Muszę się rozerwać. — powiedział Kurt — Mam dość nauki, nie mogę się doczekać aż skończę tę szkołę.
— Nawet mi nie mów. Odliczam czas do tego momentu. — powiedziała Abbey — Chociaż... lepiej siedzieć tutaj niż walczyć.
— Ta... smierciożercy zabijają wszystkich po kolei... mogą być nawet wśród nas. Myślicie, że są jacyś smierciożercy wśród uczniów? — zapytał.
— Co ty! — zawołała Jayla trochę zbyt gwałtownie — Nie mów głupot. W szkole nie ma żadnych śmierciożerców.
— Nie masz pewności. Każdy może być. — powiedział Kurt — No dajmy taki Nott albo Malfoy. Ich tatusiowie siedzą w Azkabanie za bycie u boku Sami-Wiecie-Kogo. — dodał.
— Daj spokój, to jeszcze nastolatkowie. — powiedziała Jayla.
— Ale to nie znaczy, że nie mogą być...
— Zamknij się już, Kurt. — warknęła Jayla.
Kurt spojrzał na nią zdziwiony, że na niego tak naskoczyła. Nie zamierzała na razie mu mówić, że dołączyła do Czarnego Pana, nie widziała czy może mu zaufać i czy dochowa obietnicy. Jeszcze nie wiadomo czy Jayla w ogóle wyjdzie z tego cało i czy się to na niej nie odbije.
*rozdział niesprawdzany, więc jeśli są jakieś błędy będę wdzięczna o upomnienie
CZYTASZ
Last Breath | Draco Malfoy
FanfictionMożna by rzec, że Draco Malfoy i Jayla Bernes są do siebie podobni. Oboje byli dumnymi uczniami domu Salaza Slytherina, chodzili na ten sam rok i do tej samej klasy i urodzeni byli w ważnych w świecie czarodziejów rodzinach, choć nie do końca dobryc...