Rozdział 20

127 11 3
                                    

— Idziemy na papierosa? — głos Theo wyrwał Draco z przemyśleń o tym co czeka go dzisiaj w Pokoju Życzeń. Miał jeszcze dwie lekcje i miał ochotę się urwać ale wiedział, że nie może wzbudzać podejrzeń między nauczycielami i uczniami.

— Pewnie. — powiedział Blaise. Draco podążył za nimi. Blaise wydawał się być w dobrym humorze co było dziwne, bo parę dni temu jeszcze nie potrafił wstać z łóżka. Draco wyciągnął papierosa z paczki Theo i zapalił.

— Nad czym myślisz? — zapytał Theo. Mróz natychmiast sprawił, że ich policzki i nosy zrobiły się całe czerwone. Draco był pewny, że wygląda jak mugolski czerwononosy Rudolf przez jego bladą skórę.

— Snape zabronił mi o tym gadać. — przypomniał Draco — Ale sam wiesz o czym.

— Nie dasz... się jakoś z tego wyplątać?

— Nie. To nie takie łatwe. — powiedział Draco — Znak... mnie ostatnio uwiera.

— Co masz na myśli? — zapytał Theo.

— Swędzi.  — powiedział Draco.

— I jak myślisz...

— Panowie! — profesor McGonagall uniosła głos, a oni odwrócili głowy w jej stronę — Czy panowie palą papierosy? — zapytał gdy oni szybko rzucili je na ziemię i zdeptali. Profesor McGonagall się skrzywił i wystawiła rękę — Paczka, Nott. — odparła. Theo niechętnie jej ją wręczył — Po południu przyjdzie na szlaban.

Theo wyrzucił z siebie wiązankę przekleństw gdy szedł w stronę klasy. Draco wiedział, że to nie była jedyna paczka, którą mieli ale nie miał czasu iść na szlaban. Wiedział, że ja się nie stawi to McGonagall pójdzie do Snape'a, a on będzie miał prawdziwe kłopoty więc po obiedzie powędrowali niechętnie do klasy profesor McGonagall, która po wygłoszeniu dwudziestominutowego kazania na temat skutków palenia wręczyła im miotły, szmaty, mopy i wiadra, a potem zaprowadziła do brudnej, prawie w ogóle nieużywanej klasy.

— Miłego sprzątania, panowanie. — powiedziała zamykając drzwi. Kurz uniósł się w powietrze i znów osadził na meblach i podłodze. W klasie śmierdziało kredą, stęchlizną i kurzem, a oni chcieli mieć to szybko za sobą więc zabrali się do pracy. Nie było to łatwe, bo w klasie wyglądało jakby nikt tu nie sprzątał od wieków.

Pierwsze czterdzieści pięć minut spędzili w ciszy, ale po takim czasie kurz łaskotały Draco w nos, a on żałował, że nie pomyślał by iść do skrzydła szpitalnego po eliksir na alergię na kurz, który jego rodzice kazali mu brać żeby nie okazywał, że ma jakieś słabości. Draco potarł parę razy nos, przyłożył nadgarstek do nosa i zaczął kichać.

— Na zdrowie. — powiedział Blaise gdy Draco oparł się czołem o szafę i parę razy pociągnął nosem. Draco uszczypnął się w nos i znów kichnął. Blaise podał mu chusteczkę.

— Nie chcę tu być. — powiedział Draco gdy wydmuchał nos.

— Wątpię żeby któryś z nas chciał. — powiedział Blaise.

— Przecież ta stara wiedźma wie, że mam alergię na kurz. Zrobiła to specjalnie. — powiedział Draco.

— Wątpię by pamiętała. — powiedział Blaise — Jesteś po prostu zły, bo nawet nie jesteśmy w połowie a ty musisz popracować. 

— Jak ty mnie dobrze znasz. —powiedział Draco uśmiechając się kpiąco.  Blaise poklepał go po plecach — Jak chcesz możesz zająć się odklejaniem gum z ławki.

— Dzięki, Blaise. To miło, że chcesz dać mi jeszcze bardziej obrzydliwą robotę. — powiedział Draco wycierając nos w rękaw. Blaise się skrzywił.

— Wyglądasz jakbyś się męczył. — zauważył Theo. Draco wzruszył ramionami wracając do pracy.

Skończyli po trzech i pół godzinach i sala była wyprzątana na błysk. Draco zdecydował, że już nie zamierza nic robić i wrócił z chłopakami do pokoju wspólnego. Usiadł między chłopakami i oparł policzek na ramię Blaise'a. Miał zatkany nos i głowa go bolała.

— Blaise? Masz jeszcze chusteczki? – zapytał zamykając oczy. Draco stwierdził, że Blaise ma o wiele wygodniejsze ramię niż ta skórzana kanapa, na której siedzi.

— Wszystkie oddałem tobie. — powiedział Blaise łagodnie. Draco ziewnął nie zakrywając twarzy dłońmi.

— Ale jestem zmęczony...

— Może pójdziesz już sie położyć.  Jutro walentynki...

— Co? — Draco uniósł głowę z ramienia Blaise'a.

— Jutro są walentynki. — powiedział Theo.

— Och... faktycznie. — powiedział Draco — Kompletnie zapomniałem. — dodał wyciągając z plecaka lusterko i się szybko przejrzał. Jego oczy były czerwone i wilgotne, a nos też miał czerwony.

— Draco, idź się połóż. Źle wyglądasz.  — powiedział Blaise — Theo ci pójdzie po eliksir... — czarnowłosy nawet nie dokończył w Theo już wyleciał z pokoju wspólnego. Draco się lekko uśmiechnął.

— Nie zasłużyłem na was. — stwierdził.

— Masz rację.  Nie zasłużyłeś. — powiedział Blaise. Draco się roześmiał.

— Poczekam jeszcze aż Theo wróci... wiedziałeś, że ma dziewczynę?

— Tak... trochę to dziwne się wydaje, ale dopóki Theo nie narzeka i jest szczęśliwy to nie mam zamiaru się wtrącać. — powiedział Blaise. Draco pokiwał głową na znak, że się zgadza. Theo wleciał do pokoju wspólnego i podał fiolkę Draco, który wypił to za jednym razem, skrzywił się i poszedł położyć się do łóżka.

Ten eliksir zawsze go usypiał więc pierwszy raz od wielu tygodni przespał całą noc i obudził się czując się jak nowo narodzony. Wziął prysznic i poszedł na śniadanie. Był piątek i nie miał aż tyle lekcji więc szybko wrócił do dormitorium. Jayla siedziała na fotelu odrabiając zadanie z numerologii. Draco usiadł na fotelu obok niej.

— Cześć. — powiedział uśmiechając się do niej. Ona to odwzajemniła.

— Hej. — powiedziała zaciągając rękaw szaty — Jakoś inaczej wyglądasz...

— Bo się wyspałem. — powiedział Draco.

— Ach tak?

— Tak. — wymamrotał. — Chcesz... może pójść ze mną na spacer? Wyrwać się z tego miejsca?

— Co sugerujesz?

— Hogsmeade. — szepnął.

— Niech będzie. — zgodziła się.

Oboje wzięli płaszcze i wyszli na zewnątrz. Nikt nie zwracał na nich uwagi, bo byli zajęci swoim miłosnymi życiem więc swobodnie przemknęli do wioski. Nie powinni tam iść po wycieczka była zabroniona odkąd Draco nie wyszło zabicie Dumbledore'a. Na szczęście planował kolejny zamach. Wystarczyło dobrać się do szafki z drinkaki Slughorna. Draco podsłuchać, że nauczyciel kupił specjalny trunek dla Dumbledore'a.

— Twoi przyjaciele zajęci? — zapytała.

— Może... a może po prostu lubię spędzać z tobą czas. — powiedział Draco łapiąc ją za dłoń. Była strasznie zimna. Ulżyło mu, że Jayla nie odsunęła ręki — Nie należę do łatwych osób. Wiem. Ale to nie znaczy, że cię nie lubię. Lubię cię nawet bardzo.

— Poważnie?

— Nie wiem dlaczego miałbym żartować .

— Żeby się ze mnie pośmiać. Jak robiłeś z masą innych ludzi.

— Nie z tobą, Jayla. — powiedział Draco — Wydaje mi się, że... już się zmieniłem. Już mnie takie coś nie bawi. Mam ważniejsze problemy na głowie żeby żartować z innych. Poza tym... ciebie naprawdę lubię.

Last Breath | Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz