W życiu wszystko ma swoje granice. Granice, których lekkomyślne przekroczenie może okazać się niezwykle niebezpieczne. Ryzyko jednak jest ekscytującym przeżyciem, którego nie sposób zignorować.
– Szef cię wzywa.
Nakreślam szkic prezentacji, nie przywiązując najmniejszej uwagi do słów, ostro przecinających klimatyzowane powietrze gabinetu. Z przesadną dbałością i lekkim naciskiem przesuwam piórem wiecznym po stronach notesu, równolegle wysączając ostatnie krople zimnego espresso z filiżanki.
– Pilnie.
– Każde jego wezwanie jest pilne – spostrzegam półszeptem, nie odrywając spojrzenia od kartki. – Podejdę za moment.
– Pilnie – ponawia informację El, akcentując odpowiednio każdą literę wolno wypowiedzianego słowa.
Opieszale podnoszę wzrok ponad brzeg kruchej porcelany.
– Ach tak, pilnie – w moim głosie dźwięczy ostra nuta irytacji. Mój spokój znów zostaje zakłócony. W wykonywaną przeze mnie pracę znów zostaje wprowadzony zamęt.
– Cholernie – dodaje, nie przywiązując uwagi do mojej napiętej postawy. Doskonale wie, że w tym przypadku najrozsądniejsze posuniecie to brak reakcji.
Cholernie...
Rozdrażniona odstawiam filiżankę na spodek nico zbyt gwałtowniej niż zamierzałam. Wyraźny stukot tłumi cichy jęk zniecierpliwienia, opuszczający pełne, umiejętnie podkreślone krwistoczerwoną szminką usta mojej przyjaciółki.
Nieznacznie zduszając napięcie poprzez zassanie i przygryzienie fragmentu wewnętrznej strony prawego policzka, zakładam grawerowaną skuwkę na stalówkę pióra. Z przesadną ostrożnością wkładam przybór do skórzanego etui, a te odkładam na bok. Równolegle do brzegu jednej z tekturowych teczek. Zaciskam silnie palce na solidnych podłokietnikach fotela i unoszę się, ponownie kładąc spojrzenie na El, stojącej po drugiej stronie biurka. Jej oczy o głębokim kolorze ciemnego miodu, przeszywa błysk dziecięcego zaintrygowania. Zna mnie wystarczająco długo, aby być świadomą planu, jaki właśnie układam w głowie. Planu odpłacenia pięknym za nadobne. Z czystą, niekrytą rozkoszą, odegram się na uciążliwym prezesie Agencji Nieruchomości Adler, za kolejne w tym tygodniu oderwanie od prezentacji. Za zmuszenie do spędzania kilku dodatkowych minut w swoim towarzystwie.
– W takim razie prowadź – zabieram ponownie głos, obchodząc biurko. – Nie mogę pozwolić...
– Powiedz – wtrąca, zwinnie chwytając mnie za łokieć, gdy się z nią zrównuję. – Zdradź choć słówko – naciska, pochylając się nade mną. Dzięki temu posunięciu przez krótką chwilę stajemy się sobie równe. Intensywny zapach jej kwiatowych perfum wdziera się w moje nozdrza. Łechce przyjemnie śluzówkę.
Unoszę brew.
– Tylko słówko. Nie trzymaj mnie w niepewności – uprasza, zanurzając przesadnej długości polakierowane na beżowo paznokcie w satynowym materiale mojej koszuli. – Przecież wiesz, że tego nie lubię – szepcze. Jej ciepły oddech owiewa moją twarz.
Przekrzywiam minimalnie głowę, równocześnie rozwierając wargi w subtelnym uśmiechu.
Uwielbiam jej głód wiedzy. Uwielbiam nastolatkę, w dalszym ciągu drzemiącą w ciele mojej przyjaciółki. Niezwykle uroczą, figlarną nastolatkę, nieustannie spragnioną nowych plotek. Żądną wzbudzającego w ciele słodkiego dreszczu, jaki ze sobą niosą.
– Gdybym zdradziła ci w tym momencie choćby jeden z pomysłów krążących mi po głowie, zepsułabym całą zabawę – stwierdzam, uwalniając się z uścisku. – A tego nie chcesz, prawda? – dopytuję, instynktownie wygładzając nieistniejące zagniecenia na koszuli w miejscu, które dotknęła.
![](https://img.wattpad.com/cover/320894000-288-k158888.jpg)
CZYTASZ
Kelldan. Lekkomyślna namiętność
Storie d'amoreOn wywoływał drżenie w jej spragnionym ciele. Ona - rozpalała jego zmysły. Gdy Love Adler, zuchwała agentka nieruchomości, zgodziła się na współpracę z nieznoszącym sprzeciwu Kelldanem Gahanem, nie wiedziała, że jej perfekcyjnie poukładane życie odm...