Rozdział XV

15 2 0
                                    

Serce Kate biło jak szalone. Nie wiedziała od czego by tu zacząć. Bała się, że Chris jej nie uwierzy, albo, co gorsza, zbagatelizuje to, co mówi. Jej usta drgnęły już prawie gotowe wypowiedzieć pierwsze słowo, po czym z powrotem się zacisnęły. Chris ciągle wpatrywał się w nią czule, cierpliwie. Nagle Katy odchrząknęła i odliczyła w myślach. Trzy. Dwa. Jeden.

- Jestem medium – powiedziała niespiesznie i wyraźnie.

Spojrzała w zielonkawe oczy Chrisa. Jej serce ani na moment nie chciało zwolnić. Chris nic z tego nie zrozumiał, co potwierdził.

- Kim jesteś, Katy?

- Medium i to piekielnie dobrym – jeśli było w tym coś pocieszającego, tym jednym mogła się przed nim pochwalić - Potrafię się kontaktować ze zmarłymi – uściśliła.

Przez chwilę nikt się nie odzywał. Chris uważnie analizował każde jej słowo, mimo że brzmiało to dla niego abstrakcyjnie.

- Widzę ich, słyszę... i nic na to nie mogę poradzić.

- I ta świeczka cię przed nimi chroni? - Chris zaryzykował i spytał, zauważając, że to już pewien nocny rytuał Katy.

- Tak – spojrzała mu prosto w oczy - Ponieważ niektóre z dusz potrafią być naprawdę napastliwe. Zmarli, z którymi mogę mieć kontakt nie należą jeszcze ani do światłości ani do ciemności, lawirują gdzieś pomiędzy nimi i dlatego nie mogą wejść w okrąg płomienia świecy.

Mężczyzna oparł głowę na ramieniu, nadal patrząc na Katy uważnie. Zaczął gładzić jej ciało opuszkami palców.

- Nie wiedziałam, że urodziłam się z darem – zawahała się Katy, starała się uspokoić oddech – Wszystko zaczęło się od tego, że będąc na koloniach w wieku dziewięciu lat, pojechałam z moją grupą do cyrku, którego jednym z programów był seans spirytystyczny. Do dzisiaj pamiętam kobietę, która go przeprowadzała, nawiedza mnie czasem w snach i prosi o modlitwę – Kate na chwilę zrobiła przerwę, mocno nad czymś rozmyślając, po czym pokiwała głową twierdząco sama do siebie, jakby dała sobie nieme przyzwolenie, aby mówić dalej. Była wdzięczna, że Chris jej nie ponaglał ani jej nie przerywał – Siedziała przy małym kwadratowym stoliku w kwiecistej chuście na głowie spod której wypływały siwe włosy. Zauważyłam, że miała na nadgarstkach mnóstwo połyskujących, złocistych bransolet. Jej dłonie oraz twarz, ze względu na wiek, były już mocno pomarszczone i przypominały skórkę pomarańczy. Jedno oko miała piwne, drugie zielone, kocie. Spróbowała wywołać ducha. Co jednak wypowiedziała jakieś słowa, opuszczała ręce w geście rezygnacji. Nagle, z lekką irytacją, powiedziała, że dziewczynka z trzeciego rzędu, miejsce szóste od lewej, ma do niej dołączyć. Ludzie pospiesznie zaczęli liczyć siedzenia, po czym wzrok wszystkich padł na mnie. „No dalej" – z uśmiechem zachęciła mnie opiekunka kolonijna. Na trzęsących się nogach podeszłam do stolika na środku areny. Staruszka kazała mi usiąść, po czym położyć obie dłonie na blacie. Coś mamrotała i nagle po raz pierwszy zobaczyłam ducha. Był mglisty, mleczno biały jak gęsty dym tytoniowy. Nie rozumiałam dlaczego kobieta powtarza po nim każde jedno słowo, ponieważ byłam pewna, że wszyscy go widzą i słyszą. Pod koniec, zapytałam o to nieśmiało kobietę. „ Masz, dziecko, wyjątkowy dar" – powiedziała, świdrując mnie tym swoim kocim okiem. Jak się później dowiedziałam od moich koleżanek, żadna z nich nie widziała i nie słyszała tego co ja. Nie wierzyły mi. Stwierdziły, że skoro jestem taka niezwykła, to chcą spróbować seansu raz jeszcze. One z ciekawości, ja łechtana próżnością, pragnąc im udowodnić, że sama potrafię świetnie wywoływać, bez staruszki – Katy wzięła oddech - Więc zebrałyśmy się w małym pokoiku, podałyśmy sobie ręce, tworząc okrąg. Żadna z nas nie miała pojęcia o niebezpieczeństwie jakie nam grozi. Naśladując cygankę i cytując jej słowa, w końcu przywołałam duszę. Był to młody mężczyzna, który już od samego początku wydawał się niezadowolony i zniecierpliwiony tym, że mu zawracam głowę. Dziewczynki zaczęły przeze mnie zadawać mu pytania. O imię męża, liczbę dzieci, datę śmierci, takie tam pierdoły – Katy pozwoliła sobie na słaby uśmiech - Duch skrzyżował dłonie na piersi i odpowiadał, wywracając oczami. Nie ukrywał tego, że jest na nas zły. Nagle jedna z dziewczynek wyrwała swoje ręce z uścisku dwóch innych, powstała z kręgu, krzycząc, że to są głupoty! Duch uśmiechnął się złowieszczo i złośliwie zmrużył oczy. Zaklinałam Amandę, że ducha trzeba odwołać i powinna wrócić do kręgu, jednak wyszła z pokoju i trzasnęła drzwiami. Krąg został przerwany. Duch nieodwołany. Trzy miesiące później Amanda nagle zniknęła z naszej klasy. Już jako nastolatka dowiedziałam się, że niedługo po naszym wywoływaniu zaczęła majaczyć, nie rozpoznawać ludzi, targać się na własne życie. Skończyła w zakładzie psychiatrycznym – Kate się wzdrygnęła i zamilkła. Chris nie spuszczał z niej wzroku. Jego zaciśnięta żuchwa zdradzała, że uważnie waży każde jej słowo.

Katy nie wiedziała jaką porcję informacji Chris jest w stanie naraz przetworzyć. Może powinna rozłożyć dalszą opowieść na kilka części?

Wykorzystując chwilę przerwy, Chris przybliżył się do Katy i zaczął jej ciało znaczyć delikatnymi, pełnymi uczucia pocałunkami, pragnąc dodać jej otuchy.

- Chris – wyszeptała lękliwie Katy – Nie wolno ci o tym nikomu powiedzieć.

- Nic nikomu nie zdradzę – zapewnił.

- Jeśli coś komuś piśniesz, możesz narazić mnie na śmiertelne niebezpieczeństwo.

- Skarbie, co ty mówisz?

- Polują na mnie, Chris – powiedziała Katy ściszonym głosem, jakby ściany miały uszy.

Poczuła jak usta Chrisa nagle znieruchomiały i przestały całować jej skórę.

- Kto taki, Katy? - jego głos był niski.

- Sataniści – wykrzywiła wargi jakby pozwoliła sobie siarczyście przekląć - Pragną mnie pozyskać do swoich rytuałów. Chcą mnie wprowadzać w trans i używać do bezpośredniego kontaktu ze swoim mistrzem. Byłabym zamknięta w piwnicy, odurzana narkotykami i gwałcona – Chris syknął, powstrzymując wulgaryzmy cisnące mu się na język - Już raz prawie im się udało – nagle w oczach Katy dostrzegł przerażenie i czające się łzy – Mając dwanaście lat, omal nie skończyłam na Ukrainie. Uratowali mnie wtedy dziadkowie, ukrywając w swoim domu. W dalszych latach, jeśli wywoływałam to w tajemnicy. Ostatni raz w wieku osiemnastu lat, co skończyło się próbą opętania, egzorcyzmami i czteromiesięcznym szpitalem psychiatrycznym. Może ci kiedyś o tym opowiem. Obecnie nie chcę mieć nic wspólnego ze spirytyzmem!

Katy cała drżała, Chris pospiesznie mocno ją do siebie przytulił. Trzymał ją blisko swojego serca i nie chciał puścić.

- Tylko czy ty mi wierzysz?

- Ależ oczywiście Katy, że ci wierzę – odpowiedział Chris natychmiast, bez zająknięcia - To wszystko brzmi nieprawdopodobnie. Nie ukrywam, że będę potrzebował kilku dni, aby się z tym oswoić. Powiedz mi, czy mogę ci jakoś pomóc?

Katy powiodła po pokoju niespokojnym wzrokiem.

- Wystarczy mi twoja obecność i to, że mnie przytulasz. Chciałabym w końcu zacząć sypiać w nocy.

- To chodź tu do mnie, Katy – Chris położył ją delikatnie przy sobie na poduszce - Idziemy spać. Zbliża się pierwsza w nocy.

- Mogę się najpierw pomodlić?

- Oczywiście, Katy, jeśli to pomoże, pomodlę się z tobą.

- Jesteś Chrześcijaninem?

- Tak, Kate, jestem katolikiem.

- To dobrze, bo ja też.

Katy odkaszlnęła. Trochę się wstydziła przy Chrisie. Gdzie tam! Bardzo się wstydziła, ale znała konsekwencje, gdyby wspominając o duchach położyła się bez modlitwy. Rozmowa o nich zawsze sprawiała, że zataczały bliżej swoje kręgi, uważnie wsłuchując się w każde jej słowo, tylko czekając na zaproszenie.

- Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień – zaczęła Kate recytować dobrze znane wersy - uważają nas za owce przeznaczone na rzeź. Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewna, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. Amen.

- Amen – Powtórzył Chris.

Katy mocno wtuliła się w Chrisa i zamknęła oczy. Musiała być wykończona, bo już po chwili jej oddech zelżał i się uspokoił. Chris patrzył w jej śpiącą, przepiękną twarz i teraz rozumiał dlaczego ma stany lękowe. Kto by ich nie miał po czymś takim? Zamierzał ją wspierać i chronić najmocniej jak tylko potrafił. Zanurzył twarz w jej pachnących włosach. Bał się drgnąć, aby jej nie zbudzić.

Niespodziewanie na usta Kate przybłąkał się ledwo dostrzegalny uśmiech. Po raz pierwszy od wielu lat wszystko co nadprzyrodzone dało jej spokój tej nocy.

W Jego objęciachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz