Siedziałam przy stole, popijając herbatę wraz z Klarą. Śmiałyśmy się, rozmawiałyśmy. W tym czasie Gilbert i Alex poszli na polowanie, a przy tym na zwiady, czy gdzieś w pobliżu nie czai się pewien pchlarz i szalony Schatten.
Odetchnęłam cicho. Podniosłam wzrok na centaurkę, która podejrzanie się uśmiechała. Zachłysnęłam się lekko.
— Co? — dopytałam, lekko zaniepokojona jej wyrazem twarzy.
— A nic. — Wzruszyła ramionami.
— Przyglądasz mi się od dobrych dziesięciu minut z tym uśmieszkiem — zauważyłam, parodiując jej mimikę.
— A, bo tak jakoś, ostatnimi czasu do moich uszu trafiła informacja, że się chyba w kimś podkochujesz.
Prawie wyplułam kolejnego łyka herbaty na stół.
— Co proszę? Kto ci czegoś takiego naopowiadał? — spytałam zakłopotana. — To idiotyczne! Ja? Zakochałam się? Prędzej by mi druga para nóg wyrosła!
— Wiesz, że mnie nie okłamiesz? — Uśmiechnęła się szerzej.
Przełknęłam ślinę. Uciekłam wzrokiem.
— Nie wiem, o co ci chodzi.
— Chodzi mi o ciebie i o Donovana. — Napiła się.
Ja tymczasem jeszcze bardziej poczerwieniałam na twarzy.
W jakimś stopniu Klara mogła mieć i rację, jednak nie uważałam, że darzyłam Donovana stricte tymi uczuciami. Uważałam go za dobrego towarzysza. Za osobę, z którą mogłam porozmawiać o wszystkim, co mnie trapiło.
Pominę fakt, że w środku nocy przytulam się do niego jak dziecko do misia...
Dzięki temu mogłam spokojnie spać w nocy, a przy tym nie śniło mi się nic związanego z czasem spędzonym w laboratorium. Kilka razy oczywiście się przebudzałam, ale wtedy odkrywałam, że Donovan także mnie przytulał.
— Chyba w życiu cię nie widziałam zarumienionej.
— A żeby ci podkowa odpadła...
Parsknęła, a kolejno roześmiała się na mój komentarz.
— Lucy, przecież to nic złego — ściszyła ton. — Zresztą jest naprawdę przystojny jak na moje oko.
— Klara... — Wzięłam nerwowego łyka.
— Powinnaś korzystać. Raz się żyje.
— Jestem wampirem. Starość mi nie grozi.
— Ty jesteś wampirem, on jest wampirem. Widzisz? Idealnie do siebie pasujecie! — ucieszyła się. — Mogę wymyślić imiona dla waszych dzieci?
— Ani się...!
Przerwał mi nagły wybuch. Odwróciłam się gwałtownie w stronę drzwi do pokoju mojego i Donovana. Zerknęłam na Klarę, która ruszyła wymownie brwiami. Westchnęłam załamana, po czym ruszyłam prosto do pomieszczenia. Weszłam do środka, jednak zatrzymałam się, widząc Donovana, który podnosił się z podłogi.
Zamrugałam kilkukrotnie, zauważywszy na jego twarzy minimalne osmalenie.
— Dobra, opary są łatwopalne... — Potarł się po głowie.
Niemal czułam, jak z mojej twarzy znikają wszelkie emocje związane z rozmową z Klarą.
— Don... — Złożyłam ręce, aby stykały się opuszkami. — Pytanko.
Zerknął na mnie.
— Czy my tu możemy przetrwać jeden dzień bez twoich ukochanych wybuchów? Od miesiąca coś wysadzasz. Raz jebnie to, raz tamto, jeszcze innego dnia masz pół ręki poparzone. Otrujesz nas w końcu. — Uśmiechnęłam się, widocznie zirytowana. — Jeszcze trochę, a Klara wypierdoli nas stąd na zbitą dupę.
CZYTASZ
Hidden Blood
FantasyTom I Diliq. Jedyne z największych miast, które ogłosiło całkowity brak wampirów w rejonie. Wśród ludzi nastał spokój. Na tę okazję postanowili wyprawić wielkie święto. Uświadomiło ono mieszkańcom, że wszystko to było jednym wielkim kłamstwem. Dono...