Odetchnąłem spokojnie. Uchyliłem powieki. Niemal od razu powróciły wspomnienia z wczoraj.
Ujście z życiem.
Rozmowa z Lucy.
Pocałunek z Lucy.
Zatrzymanie jej szału.
Spojrzałem na miejsce, gdzie powinna się znajdować. Nie było jej. Podniosłem się gwałtownie, rozejrzałem po pomieszczeniu. Znajdowałem się sam. Zakląłem pod nosem i czym prędzej podniosłem się z posłania. Przebrałem się. Prawie wybiegłem z pokoju. Zatrzymałem się niemal na wejściu. Zobaczyłem Lucy, która robiła coś przy blacie. Pierwszy raz widziałem ją w związanych włosach, a do tego nucącą pod nosem.
Zamrugałem kilkukrotnie.
— Lucy? — zwróciłem jej uwagę.
Odwróciła się do mnie.
— Dzień dobry. — Uśmiechnęła się. — No co? — dopytała, prawdopodobnie, widząc mój wzrok.
— Dobrze się czujesz?
— Tak, czemu pytasz? — Odwróciła się do mnie przodem, a przy tym założyła ręce na biodra. Zauważyłem na jej dłoniach nieco krwi, przez co miałem wrażenie, że zeszły mi kolory z twarzy.
— Nie ważne. Tak po prostu, z czystej ciekawości.
Uśmiechnęła się półgębkiem.
— To zwierzęca krew, Don — wyjaśniła. — Musisz się nauczyć, jak je odróżniać.
Wróciła do poprzedniego zajęcia. Obok niej, na blacie, siedział Yappee, który sobie cicho chrapał.
— Dzisiaj na śniadanie króliki — oznajmiła donośnie.
Yappee gwałtownie otworzył oczy. Spojrzał na Lucy. Powoli zaczął się wycofywać, by w kolejnej chwili zeskoczyć z blatu. Lucy się za nim obejrzała, kiedy niczym błyskawica przykicał do mnie. Schował się z piskiem za moimi nogami.
Zerknęliśmy na siebie z dziewczyną, by po chwili parsknąć śmiechem. Podszedłem do Lucy, zostawiając na środku pomieszczenia trzęsącą się kulkę.
— Yappee jest za uroczy, żeby zrobić z niego potrawkę... Chociaż? — odezwała się śmiertelnie poważna.
Królik ponownie uciekł z piskiem. Schował się do pokoju. Lucy cicho parsknęła. Ja za to ją przytuliłem od tyłu. Oparłem się głową na jej odkrytym ramieniu, na którym złożyłem pojedynczego całusa.
— Wyspałaś się?
Uśmiechnęła się lekko zawstydzona.
— Chyba pierwszy raz od dawna. — Skierowała na mnie swój wzrok.
Wyprostowałem się, pochyliłem delikatnie i pocałowałem jej usta. Wzdrygnęła się lekko, jednak nim go nieco pogłębiliśmy, do pomieszczenia wszedł Alex.
— Fuj!
Gilbert też wszedł.
— Nie przy dziecku... — Pokręcił głową z uśmiechem.
— Obaj macie ponad trzydziestkę na karku. Nie narzekać! — rzuciła Lucy.
— Amu! — odezwał się Alex, który grzecznie usiadł przy stole.
Gilbert złapał się za głowę.
— Ja nie wierzę, że on jest ode mnie młodszy tylko o rok...
Po chwili dołączyła do nas jeszcze Klara. Przeciągnęła się leniwie.
CZYTASZ
Hidden Blood
FantasyTom I Diliq. Jedyne z największych miast, które ogłosiło całkowity brak wampirów w rejonie. Wśród ludzi nastał spokój. Na tę okazję postanowili wyprawić wielkie święto. Uświadomiło ono mieszkańcom, że wszystko to było jednym wielkim kłamstwem. Dono...