Przyglądaliśmy się Gilbertowi, nie dowierzając. Cameron umierał, a my potrzebowaliśmy informacji, które zapewne posiadał. Na pewno wiedział, gdzie Samuel się ukrywał.
Lucy wyszła bardziej na przód.
— Ja miałam go zabić, no! — naburmuszyła się.
— Nic mu nie zrobiliśmy — starał się wybronić Gil. — Nagle mu się pogorszyło. Widzisz, że Alex już na nim nie siedzi, bo ten ledwo oddycha. — Wskazał na Camerona. Faktycznie pobladł.
Lucy pośpiesznie podeszła do wilkołaka. Złapała za kołnierz jego płaszcza. Zaczęła nim potrząsać.
— Nie umieraj mi tu, do kurwy nędzy! Jeszcze się nad tobą nie poznęcałam! Masz zakaz! Nie pozwalam ci umierać! Jeszcze nie!
Powinienem coś zrobić. Lucy nie może się denerwować. A już zdecydowanie nie aż tak.
Podszedłem bliżej.
— Lucy, może nieco się uspokój?
— NIE!
Puściła go. Wilkołak upadł z hukiem. Warknęła pod nosem, minęła mnie. Zaczęła chodzić po pomieszczeniu, prawdopodobnie, próbując się jakoś pozbyć nadmiaru energii. Złapała się za włosy, pociągnęła za nie.
Spojrzałem na Gilberta. Pokręcił głową, że teraz nie warto próbować do niej przemówić.
— Dlaczego wszystko, dosłownie wszystko, musi się pierdolić, kiedy akurat było dobrze?! Co mu, kurwa, jest?! — Spojrzała na nas, jednak wszyscy wzruszyli ramionami.
— Nie mamy teraz czasu, żeby rozmyślać, co mu dolega, Lucy — zauważyłem.
Lucy westchnęła zdenerwowana, podeszła ponownie do Camerona. Założyła ręce na biodra.
— Gdzie tamta gnida?!
Cameron się zaśmiał.
— Nawet jeśli bym wiedział, to myślisz, że ci powiem? — powiedział słabo.
Zauważyłem, jak oczy Lucy zmieniły kolor na czerwony. Denerwowała się, a to nie znaczyło nic dobrego.
Już chciała podejść jeszcze bliżej, kopnąć Camerona, ale w porę ją odsunąłem.
— A podobno wampiry się nie denerwują... — zakpił wilkołak.
Lucy próbowała się wyrwać, jednak uniosłem ją ponad ziemię. Machała nogami. Dosłownie ledwo utrzymywałem równowagę.
— Dajcie mi go zabić, no!
Spojrzałem na Gilberta. Widział mój trud z Lucy, dlatego sam postanowił coś zrobić. Stanął przed Cameronem. Podniósł na niego wzrok, uśmiechnął się perfidnie. Nagle Gilbert się zamachnął. Przywalił mu w szczękę.
Na podłodze wylądowało nieco krwi.
— Gdzie Samuel? — spytał spokojnie, pocierając swoją dłoń.
— To ci muszę przyznać. Przywalić umiesz...
— Gdzie Samuel? — zapytał ponownie.
— Pamiętasz, jak byłeś młodszy? Kto cię uczył, żebyś umiał się obronić? Nie przypuszczałem, że wykorzystasz to na mnie...
— Nie zmieniaj tematu — warknął. — Gadaj. Gdzie Samuel?
— A co ci tak zależy? Zakochałeś się czy co? — Spojrzał na niego.
Gilbert stanął jak wryty. Zaniepokoiłem się.
— Wszystko w porządku?
— Wiem, dlaczego umiera. — Obrócił się w moją stronę. — Ma blade oczy, czyli jego wilk nie żyje.
CZYTASZ
Hidden Blood
FantasyTom I Diliq. Jedyne z największych miast, które ogłosiło całkowity brak wampirów w rejonie. Wśród ludzi nastał spokój. Na tę okazję postanowili wyprawić wielkie święto. Uświadomiło ono mieszkańcom, że wszystko to było jednym wielkim kłamstwem. Dono...