∆ 4 ∆

202 18 2
                                    

Zaprowadził ją na górę, kierując się wprost do wspólnej sypialni.
Na jej twarzy nie widać było nawet cienia zachwytu, gdy oglądała przestronne, nowoczesne wnętrze utrzymane w odcieniach szarości, przełamane cytrynowymi detalami.

— Gdzie jest twój pokój? - zapytała wprost.

Niezaprzeczalnie była inteligentna. Przynajmniej na tle wszystkich jej poprzedniczek, które były przekonane, że to ich wspólny pokój, przygotowany specjalnie na ich przyjazd. Podwójne łóżko, podzielona na połowę garderoba - te elementy sugerowały, że to pokój dla dwojga. Ona jednak nie dała się nabrać.

Chiara wiedziała także, że nie otrzyma odpowiedzi na zadane pytanie. Przynajmniej na razie. Nie czekając więc na coś, co i tak miało nie nadejść, udała się w stronę garderoby.

— Mam nadzieję, że są nienoszone - rzuciła mimochodem, przesuwając dłonią po ubraniach zawieszonych na niezliczonych wieszakach.

— Daj spokój... myślę, że jesteś ponad to, Chiaro - odpowiedział, podchodząc do niej i obejmując jednym ramieniem jej talię.

— Co masz na myśli? - postanowiła udawać głupią, odwracając się w jego stronę i kładąc dłonie płasko na jego klatce piersiowej.

— Mam nadzieję, że nie zamierzasz odstawiać jakichś pokręconych scen zazdrości. Naprawdę tego nienawidzę - po jego twarzy przebiegł cień irytacji, gdy wymawiał te słowa.

Wyciągnęła dłoń ku jego twarzy, obrysowując palcami wypukłość jego kości jarzmowej. 

— Nie obchodzi mnie jak wiele było przede mną, Valentino. Ja będę twoją ostatnią - powiedziała z niezachwianą pewnością siebie w głosie, pozostawiając go na moment bez słów.

Nim zdążyła wyślizgnąć się z jego objęć, przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej. 

Gdy tylko spróbował zainicjować pocałunek, kobieta odsunęła głowę. Ten ruch sprawił jednak, że Valentino uzyskał idealny dostęp do jej szyi, na której zaczął składać pocałunki. Gdy Chiara znów się odsunęła, zirytowany popchnął ją w stronę najbliższej ściany. Tym razem zamiast zwykłego pocałunku, zostawił na jej szyi malinkę, boleśnie zagryzając i zasysając jej delikatną skórę. Syk bólu z jej ust dał mu chore poczucie satysfakcji. Arogancki uśmiech wykrzywił jego usta tuż przy jej skórze, przez co Chiara mogła go doskonale wyczuć. Postanowiła nie pozostać mu dłużną. Bezlitośnie wbiła paznokcie w jego kark, upewniając się, że pozostawi po sobie ślad. Było już za późno, gdy chwycił za jej ręce i przycisnął do ściany tuż nad jej głową. Obdarzyła go niewinnym spojrzeniem, szybko jednak wypartym przez formujący się na jej ustach diabelski uśmieszek, sięgający jasnych oczu.

— Nigdy więcej nie waż się mnie oznaczać - chłód jego tonu głosu spowodował lekkie drżenie jej ciała. — To ty należysz do mnie. Nie na odwrót.

Chiara, nie przerywając ich kontaktu wzrokowego, zwilżyła wargi ruchem, który sprawił, że złość opuściła Valentino w ułamku sekundy. Była świadoma tego, jak na niego oddziałuje. Raz po raz upewniała się, że wkrótce całkowicie jej ulegnie. 

Valentino, nawet nie spostrzeżesz momentu, w którym oddasz mi swoje serce - pomyślała w duchu.

Wciąż stali w tej samej pozycji, przyglądając się sobie nawzajem. Napięcie wiszące w powietrzu ciążyło na nich obojgu, budząc w nich najmroczniejsze pragnienia. Nim doszło do momentu, w którym namiętność przyćmiłaby rozsądek, Chiara postanowiła przejąć kontrolę. To ona decydowała kiedy i czy w ogóle do czegokolwiek między nimi dojdzie.

— Chcę wziąć kąpiel - oznajmiła, wyswobadzając się z jego uścisku. — Sama - dodała, widząc, że podąża za nią, jak w amoku.

Nagle mężczyzna chwycił ją brutalnie za kark, zmuszając do zatrzymania się w miejscu.

DEFINICJA uprowadzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz