Pov. Courtney
Cały następny tydzień dłużył mi się jak nigdy dotąd. Przez pół roku nie mogłam się doczekać zielonej szkoły, a teraz to wszystko szlag trafił przez jedno, głupie zdanie.
"W związku z tym, jako że mają tyle samo chętnych osób, będzie najmniej problemów, jeżeli pojedzie z nami klasa D."
Jak cudownie. A nie, jednak wcale nie. Jełop, który już mnie denerwował od miesiąca na każdej przerwie, będzie teraz prawdopodobnie prześladować mnie równo przez 5 dni na wyjeździe, na którym miałam trochę odpocząć i się zrelaksować. Może i nie jedziemy do ekskluzywnego hotelu w Dubaju, tylko nad jezioro na Mazury, ale nie zmienia to faktu, że szkoda by było, gdyby Duncan mi popsuł wycieczkę, a prawdopodobnie tak będzie. W zasadzie to nie przeszkadza mi kompletnie nikt z jego klasy oprócz samego gwiazdora. W tamtym roku, gdy jako pierwszaki pojechaliśmy na integrację, zapoznaliśmy się wszyscy i ludzie z "D" są w porządku, a kilka chłopaków było bardzo miłych i gadamy z nimi między lekcjami, dlatego gdy reszta klasy usłyszała, że zamiast C jedzie z nami D, raczej zareagowała pozytywnie. W poprzedni weekend miałam przynajmniej nadzieję, że ten debil może z jakiegoś powodu nie będzie mógł jechać albo po prostu stwierdzi, że to nie jego klimaty i zrezygnuje, w końcu kilka osób zdecydowało się zostać w domu przez te pare dni i chodzić normalnie na lekcje z inną klasą. Cóż, Duncan zaczepiając mnie na przerwie i gadając o "naszym pierwszym wspólnym wyjeździe" przypomniał mi, że nadzieja matką głupich.
Dni w szkole nie mijały wcale szybko ani z pewnością nie były interesujące. Wszystkie lekcje wydawały mi się praktycznie identyczne - matematyka, na której pan Maliniak męczył biedną Lindsay, tylko dlatego, że nie rozumie trygonometrii, WF, na którym pani Zawada miała nas gdzieś i skupiała się na Beth, bo brakowało jej ocen do wystawienia rocznej, chemia, podczas której zamiast robić ciekawe doświadczenia tylko słyszymy bazgrolenie kredy po tablicy i historia, prowadzona przez panią Krychowiak, na której ostatnie ławki uzależnione od energetyków obstawiają na pieniądze z monopoly kto kolejny z reszty klasy zaśnie lub się obudzi. Z drugiej strony, jeszcze nigdy nie myślałam, że to powiem, ale zdecydowanie wolałam uczestniczyć w tych wszystkich lekcjach, niż męczyć się na przerwie z pewnym cymbałem. W porównaniu do poprzedniego miesiąca, akurat w tym tygodniu trochę odpuścił, co nie zmienia jednak faktu, że denerwował mnie przy każdej możliwej okazji. Trochę mnie to podłamało. Bo co, tak po prostu zaczął powoli odpuszczać? Nie ma nawet takiej opcji. Zgaduję, że na razie mu się nie chce, bo powoli zastanawia się i planuje co może robić na zielonej szkole, żeby jeszcze bardziej uprzykrzyć mi życie. Z takim typem człowieka nigdy nic nie wiesz, nie możesz być pewien żadnego kolejnego ruchu i musisz być wciąż przygotowany na najgorsze.
Nastała niedziela, a ja rozpoczęłam swój "dzień pakowania". Dzień przed każdym wyjazdem musiałam koniecznie sprawdzić ostatni raz ciuchy, które sobie przyszykowałam, moją kosmetyczkę, ewentualne listy itd. Muszę ostatecznie mieć pewność, że niczego nie zapomnę. Przejrzałam jeszcze raz swoje ubrania, wśród których oprócz t-shirtów oraz krótkich spodenek musiały się też znajdować bluzy, długie spodnie i bielizna. Po upewnieniu się, że wszystko mam, przeszłam dalej do zawartości kosmetyków, która również się zgadzała. Nie zapomniałam oczywiście o piżamie, ręczniku i innych rzeczach, takich jak podstawowe lekarstwa czy też zapasowe trampki. Każdy zawsze się ze mnie śmieje, że zabieram pół swojego mieszkania ze sobą, ale pod koniec dnia walizka mi się dopina, a każdy kto czegoś potrzebuje pierwszy idzie spytać się mnie, więc wychodzi na moje.
Po spakowaniu wszystkiego pozostaje mi już tylko wyszykować się na jutrzejszy wyjazd. Zbiórka jest po 7 rano, więc nie będzie wtedy na to czasu. Muszę przede wszystkim umyć włosy i się ogolić, a także pomalować paznokcie i nałożyć kilka kremów tu i ówdzie. W końcu muszę wyglądać jak człowiek, a w domku z aż trzema innymi dziewczynami raczej nie będzie czasu na więcej niż podstawową higienę i makijaż pomiędzy zajęciami a obowiązkowymi posiłkami.
CZYTASZ
School trip || Duncney
Fanfiction𝙒𝙝𝙖𝙩 𝙖𝙧𝙚 𝙮𝙤𝙪 𝙜𝙤𝙣𝙣𝙖 𝙙𝙤 𝙖𝙗𝙤𝙪𝙩 𝙞𝙩, 𝙥𝙧𝙞𝙣𝙘𝙚𝙨𝙨? Inne uniwersum, gdzie Wyspa Totalnej Porażki nie wydarzyła się, a nasi bohaterowie to koledzy ze szkoły. Ale ale, czy na pewno tylko koledzy?