-Argh!-Zamruczałam przeciągając się. Przeleciałam wzrokiem po moim jeszcze śpiącym rodzeństwie. Alvis-szary kocur , nadal spał na drapaku. Że mu się to nie znudziło... . Natomiast moje siostry- Lotta i Błyskotka nadal spały w swoich legowiskach. Związku z tym że zaburczało mi w brzuchu , a karma stoi w misce jak codzień od 5 na ludzkim zegarze postanowiłam skosztować karmy.Zjadłam jak zwykle suchą karmę , i postanowiłam rozejrzeć się za moją mamą. Musiałam co prawda przejść połowę domu by dotrzeć do jej legowiska. Żyjemy w baaardzo dużym domie.. W końcu doszłam. Spojrzałam się na miejsce mamy. Zdziwiłam się bo zapach jej był bardzo słaby. Najwyraźniej ludzie wypuścili ją na dwór troszkę wcześniej. Z małym rozczarowaniem wróciłam do mojego rodzeństwa. Alvis , jak i moje siostry już wstali.
-Cześć Cieniu! Gdzie byłaś?-Zapytała Lotte. Najchętniej zignorowałabym to pytanie , no ale nie chcę kłócić się z nią od samego rana. Odpowiedziałam tylko:
-Byłam u mamy. Ludzie wypuścili ją wcześniej na dwór , bo nie ma jej w legowisku.-zakończyłam.
-Mhm.-Tylko odpowiedziała i podeszła do miski z posiłkiem.
Ja sama tylko mruknęłam do Alvisa na powitanie , jednakże moja druga siostra-Błyskotka już zdążyła się do mnie przyczepić.
-Miałaś oddać mi swoją porcję! A ty ją bezczelnie zjadłaś!-Mruknęła niezadowolona
-Cóż..oddam ci tą obiadową , dobra?-odpowiedziałam. Nie słuchałam jej dalej , tylko ruszyłam w stronę balkonu. Wskoczyłam zawzięcie po schodkach , i weszłam na niedomknięty balkon , po czym wskoczyłam na balustradę ,by rozejrzeć się za mamą. -Nasi właściciele pojechali gdzieś , i najwyraźniej zapomnieli zamknąć balkonu.-powiedziałam do siebie wzruszając barkami. Plus dla mnie. Posiedziałem jeszcze troszeczkę. Nagle zauważyłam wiewiórkę wspinającą się po drzewie koło balkonu. Szybko opadłam do pozycji myśliwskiej. Gdy wiewiórka wbiegła na gałąź najbliższą do mnie skoczyłam , z zamachem na drzewo. Wiewiórka zaczęła zwinnie uciekać , a ja tuż za nią. W końcu zaczepiłam pazurem o jej ogon. Wiewiórka odpadła od kory , a ja sama złapałam ją w swe zęby automatycznie zaciskając kły by ją dobić. Gdy zachwycona spojrzałam się na zdobycz zorientowałam się że zejście z drzewa nie będzie takie proste jak myślałam. Z małym strachem wskoczyłam na gałąź szukając zejścia. W tedy gałąź zaczęła trzaskać. Tak jakby złamała sobie jakąś kończynę. Nagle wielki badyl odłamał się od drzewa a ja z martwą wiewiórką poleciałyśmy na konar niedaleko balkonu.
Wielki fart. Odetchnęłam. Problem tylko był taki że gałąź na której teraz stałam nie była gałęzią którą wszedłam na drzewo. Była ona trochę niżej balkonu. No trudno. Dobrze że nie spadłam na ziemię. Z trudem chwyciłam się kawałku balkonu. Następnie jeszcze raz , jeszcze raz. W tedy jeden z pazurów omsknął mi się. Przerażona prawie że spadłam szybko złapałam się kory drzewa obok balkonu. Spróbowałam wejść na skrawek drewna. Po kilku minutach udało mi się wejść na balkon. Wycieńczona opadłam na ziemię odpoczywając. Ale ciągle miałam wiewiórkę!
CZYTASZ
||Living as a Shadow||
AksiCień. Dzielna kotka , jednakże nie zawsze optymistycznie nastawiona. Gdy budzi się pewnego dnia coś się zmieniło. Ona jeszcze o tym nie wie. Ale zaraz się dowie.