Grudzień
Dzień 1Tak szczerze nie lubię zimy, ciągle tylko śnieg - słońce - śnieg - słońce, mróz i zimny wiatr. Wczoraj o mało co nie wpadłem do lodowatego jeziora na służbie. Mam dość.
Nigdy w sumie nie przypuszczałem że ten dzień wszystko zmieni w moim życiu... z resztą jeszcze się nie skończył bo jest 20:42 gdy to piszę.Jak zwykle o 7:00 pojechałem do pracy by być gotowym na 8:00. Poszedłem do szatni, przebrałem się, i pojechałem na służbę. Lubię swoją pracę, nie będę pisał dlaczego bo nie starczyło by mi kartki, ale wracając. Miałem pare zgłoszeń, włamanie, kradzeż torebki, wypadek, i w sumie tyle, reszta to mandaty za złe parkowanie itd.
Gdy wróciłem na komisariat odłożyłem swój sprzęt i wychodząc z szatni wpadłem na Thomasa, jak zwykle nieogarniętego. Wyglądał na zmęczoengo i rozwlażliwionego.
- O, sory. - Powiedziałem gdy wpadłem na niego.
- Nic się nie stało... - Odpowiedział gładko po czym spojrzał na mnie. Wtedy zauważyłem jego minę i zachowanie.
- Coś się stało? - Zapytałem.
- Nieee... po prostu mam dość tego dnia. - Odparł kierując wzrok gdzieś w kafelki, było to lekko dziwne.
- Na pewno? - Dopytał niepewny rzetelności jego odpowiedzi.
- Tak, na pewno, nie musisz się martwić. - Odpoowiedział.
- Ok... to do zobaczenia jutro. - Powiedziałem, Thomas odpowiedział mi po czym się rozeszliśmy. Muszę przyznać że była to dziwna rozmowa. Dawno nie widziałem go w takim stanie. Ostatnimi czasy widać było że mężczyzna dba o siebie, zawsze był uśmiechnięty, pełny życia a teraz jakby go przejechał kombajn i zmielił a potem wyrzucił kostkę jego emocji. Muszę z nim pogadać...
Dzień 2
Kolejny dzień, był słoneczny choć jak to w zimie było zimno (logiczne). Wstałem punktualnie i punktualnie wyjechałem na patrol w Los Santos. Po głowie dalej chodziła mi myśl o zachowaniu Shelbyego lecz nie chciałem myśleć jedynie o tym, chociaż na patrolu. Gdy skończyłem pracę wyszedłem wcześniej na korytarz by złapać Thomasa i z nim porozmawiać.
Czekałem i czekałem, aż w końcu przyszedł z biura o jakiejś 18:10. Gdy go zauważyłem od razu do niego podszedłem i złapałem za ramię by mnie zauważył.
- Hej, Thomas. - Odparłem. On obrócił się i spojrzał na mnie zdziwiony.
- Coś się stało? - Zapytał.
- Chciałem ci zadać to samo pytanie.
Był tym zdaniem jeszcze bardziej zdziwiony.
- A dlaczego? - Zapytał ponownie.
- Jesteś jakiś dziwny, nie rozmwiasz z nikim, wczoraj nawet na mnie nie spojrzałeś. - Oznajmiłem. Widziałem na jego twarzy lekki żal. - Coś się dzieje? - Dopytałem. On jedynie przemilczał to chwilę.
- Nie... naprawdę nie musisz się martwić. - Odpowiedział po czym pogłaskał moje ramię i minął. Po chwili zszedłem za nim po schodach na parking po czym widziałem tylko jak odjeżdża swoim samochodem. Byłem coraz bardziej zdziwiony i zmartwiony jego zachowaniem.
CZYTASZ
~Nieszczęśliwa Miłość~ / Thomas-Lance / Oneshot
Fanfiction~ Bo to miłość wybiera Nie ty Nie on ale serce zakochane z duszą poplątane...~ Czy ta miłość może istnieć? Czy to tylko wyobraźnia? Przygoda Lance'a Trench'a o miłości którą zaznał.