22.

1.1K 65 49
                                    

1008 słów. Pojawią się brutalne sceny, jeżeli nie chcesz nie czytaj! Rozdział nie sprawdzany.

***

Pov. Narrator

Blondyn wdychał powietrze jakby zaraz miało go zabraknąć, w oczach lśniły łzy, które spływały po jego policzkach. W głowie pojawiały się przebłyski wspomnień  pierwszych gwałtów,  kolejnych pobić, pierwszych prześladowców szkolnych i  każdego złego słowa jakie usłyszał na swój temat.

*** Osiem lat temu ***

Drobny ośmioletni chłopiec leżał na brzuchu, przerażony na zimnej betonowej podłodze w piwnicy. Na głowę założony miał czarny  worek, ręce jak i nogi związane miał grubym sznurem przez co nie mógł się ruszać. Chłopak płakał, błagał o litość i wolność. Szarpał się, próbował rozerwać sznury, chciał wydostać się z piwnicy, uciec z miejsca, które powinno nazywać się domem. Mały Felix nagle usłyszał  charakterystyczne krzywienie drzwi. Domyślił się kto to może być - chociaż powiedzenie domyślił się nie jest odpowiednim twierdzeniem - Felix doskonale wiedział kto to i po co wszedł do zimnego pomieszczenia. Geo-Jang - ojciec Felixa - zszedł na dół piwnicy i brutalnie szarpnął przerażonym ośmiolatkiem. Drobny chłopiec wiedział co się zaraz stanie, doskonale pamiętał, że w piwnicy nigdy nie będzie bezpieczny, że ciemność jaka panowała w tamtym pomieszczeniu - jakakolwiek ciemność - przynosi mu tylko ból, lęk i łzy. Dlatego Felix nie mógł spać w nocy, nie chciał chodzić do miejsc gdzie było ciemno, bał się chodzić na niskie piętra szkoły, obawiał się schodzić do szatni, która znajdowała się w tak zwanych "podziemiach".

Felix z jękiem bólu opadł na beton, którym pokryta była piwnica i prosił ojca aby go puścił.  Jednak Geo-Jang zdawał się nie słyszeć jego błagań i łez - był jak w amoku.  Dorosły Lee z każdym uderzeniem był coraz bardziej brutalny, uderzał z ogromną wściekłością, brutalnością i chęcią do pozbawienia swojego dziecka człowieczeństwa. Ciosy padały na brzuch, żebra, twarz nogi. W taki sposób przez 40 minut zabawiał się chłopcem - który krzyczał i błagał o łaskę.

Zmaltretowany ośmiolatek leżał na ziemi w ten sam sposób związany i wystraszony, teraz jednak był cały we łzach i w swojej własnej krwii. Geo-Jang zrobił sobie kilku minutową przerwę podczas, której wyszedł z ciemnego pomieszczenia zostawiając skulonego na ziemi chłopaka. Felix błagał aby to był koniec tortur, żeby ojciec zostawił go w piwnicy na noc i już nie przychodził, chciał spokojnie odpłynąć do drugiego miejsca. Do ciemności, która była jego przyjaciółką. Felix myślał, że jest hipokrytą - skoro boi się ciemności to czemu chciał być przez nią otulony? Znał dwa rodzaje ciemności, ciemność piwnicy - która przynosi ból - i ciemność spokoju - która nadchodzi po bólu, w tej ciemności mógł spokojnie płakać i myśleć, mógł odpłynąć do krainy gdzie nie ma bólu, łez i krzywdy. Ta druga ciemność czyli miejsce, do którego trafiał po straceniu przytomności - była dla niego zbawieniem i przyjaciółką, którą jednocześnie kochał i jednocześnie nienawidził. Kochał, bo mógł odpocząć, a nienawidził, bo nadchodził jej kres, który zwiastował przyszły ból i cierpienie. Chociaż Felix powinien być wdzięczny za to, że spokój ten nadchodził i chłopak nie musiał ciągle trwać w bólu (oczywiście to co tu napisałam to myśli Felixa).

Jednak jak zwykle błagania chłopca nie zostały wysłuchane i tak po kilku minutach pojawił się jego ojciec. Geo-Jang zszedł na dół piwnicy i zapalił światło, podszedł do chłopca, który zaczął ponownie błagać o litość. Geo-Jang nic sobie z nich nie robił, uklęknął przy drobnym i zmaltretowanym ciele ośmiolatka i swoją masywną ręką położył na prawym pośladku chłopca, a następnie ścisnął go brutalnie na co z drżących ust Felixa wydobył się jęk strachu, bólu i ogromnego dyskomfortu. Na tym Geo-Jang nie skończył - druga ręką sięgnął po cieniutki bicz, którym następnie się zamachnął i uderzył w pośladki piegusa, rozcinając przy tym jego skórę. Felix krzyknął na nagły ból, a następnie poczuł, że z jego twarzy zostaje ściągnięty czarny worek. Chłopak został oślepiony przez światło i odruchowo zamknął oczy. Niestety zmuszony został do ponownego ich otworzenia, gdy je otworzył zobaczył swojego ojca, który z wyraźnym szaleńczym uśmiechem łapie za zapalniczkę i wyciąga papierosa,  powolnym krokiem zbliża się do niego. Chłopak od razu wstał i zignorował ogromny ból, który mu przy tym towarzyszył, na drżących nogach stał i podpierał się zimnej ściany. Dorosły mężczyzna podszedł do ośmiolatka i podpalony papieros zbliżył do swoich ust, zaciągnął się trującym i drażniącym nozdrza Felixa dymem, a następnie wypuścił go prosto w twarz chłopca. Ponownie włożył do ust używkę i ponownie się nią zaciągnął. 

Trzymał w swoich ustach zawinięty w papier tytoń i powoli zbliżył swoją prawą dłoń do krocza syna. Gdy jego ręka zetkatęła się z intymnym miejscem ośmiolatka, chłopak cały zesztywniał i gwałtownie wciągnął powietrze. W oczach lśniła się histeria, a trzęsące się ciało wskazywało na istne przerażenie. Mężczyzna zacisnął dłoń na penisie chłopca - na co chłopczyk jęknął ze strachu i bólu - Geo-Jang nachylił się nad jego uchem, wyciągając używkę z ust i wypuścił trujący dym z ust.

- Felix... Teraz będzie prawdziwa zabawa - wyszeptał prosto do ucha chłopca. Felix wiedział co się stanie, zaraz znowu będzie cierpiał z powodu bólu i ogromnego dyskomfortu spowodowanego niechcianym dotykiem. Geo-Jang zaczął rozszarpywać z chłopca spodnie przy okazji jeszcze bardziej podrażniając - już i tak zmasakrowaną - skórę Felixa. Włożył zawinięty w papier tytoń. Gdy zdjął - a wręcz rozerwał - spodnie z chudych nóg piegusa, zajął się swoimi spodniami, cały czas trzymając papierosa w ustach. Kiedy mu się to udało brutalnie zerwał z torsu chłopca bluzkę i natychmiast przyłożył odpalonego papierosa do posiniaczonej i zakrwawionej klatki piersiowej chłopca.

Felix poczuł ogromny ból i pieczenie, krzyknął żałośnie i upadł na kolana - jeszcze bardziej je raniąc.

- P-proszę n-nie... - wyszeptał, ojciec nic nie zrobił sobie z błagań syna, ukucnął przy nim i ponownie go gwałcił.

***

Felix siedział skulony w kącie na zimnej szpitalnej podłodze obok białego i kołysał się raz do przodu raz do tyłu, szepcząc jak mantrę "Zostaw" - oczywiście w swoim ojczystym języku. Hyunjin jak i policjant byli przerażeni zachowaniem chłopca - wpatrywali się w niego jak zaczarowani, nie wiedzieli jak pomóc dziecku, które przeżywa atak paniki. Nagle w głowie Hyunjina narodził się pomysł.

Zdecydował się podejść do przerażonego chłopaka, ukucnął przy jego drżącym ciałem i najspokojniej jak mógł powiedział jedną rzecz.

- I'm here Sunshine. - Felix podniósł zdziwiony głowę, która sekundę temu spoczywała między jego rękoma, które zaciśnięte były na jego uszach. Zobaczył zmartwiony wzrok Hyunjina, który wpatrywał się w przerażone oczy młodszego. - I'll never leave you. - dodał i delikatnie ujął drżące dłonie chłopca. - Remember that - wyszeptał i przytulił szesnastolatka, który od razu wtulił się w jego klatkę piersiową. Poczuł piękny zapach perfum Hyunjina - pachniał poranną rosą i pięknymi czerwonymi różami - właśnie ten zapach działał na niego uspokajająco, dzięki osobie, która nimi pachniała czuł się bezpieczny i kochany. Tak naprawdę obcy chłopak pokazał mu czym była i jest prawdziwa miłość. Przy nim mógł poczuć się bezpiecznie, nie bał się o swoje życie, nie musiał udawać, że jest szczęśliwy - Felix mógł się czuć swobodnie i być tym prawdziwym Felixem.

***

Tak więc powracam z kolejnym rozdziałem, mam nadzieję, że się podoba i dziękuję za gwiazdki, wyświetlenia i pozytywne komentarze, kocham was ❤️❤️❤️

My Sunshine //Hyunlix// Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz