Rozdział 3

49 14 9
                                    



Remington



Zbyt mocno się angażuję. Walę w worek treningowy wyładowując się na nim tak, żeby oczyścić głowę. Za bardzo mi na niej zależy i zdałem sobie sprawę o tym już na początku, odkąd tutaj zamieszkała, ale teraz, wchodzi to na jakiś popieprzony poziom.

Moje mięśnie palą, jak zawsze po wyczerpującym treningu, ale nie chcę przestać. Uderzam w worek coraz mocniej i szybciej, próbując wymazać sprzed oczu widok cierpiącego skrzata. Wściekam się, bo już dosyć miała w życiu pojebanych akcji. Potrzebuje dojść do siebie. Odpocząć i zacząć korzystać z życia całymi garściami. Robić to, co polubi, może nawet pokochać kogoś, kto będzie jej wart. Uderzam z całej siły.

Pokochać i być kochaną... chronioną. Dręczę się przez chwilę wizjami, które podsyła mi mój porąbany mózg. Wiedziałem, że tak będzie.

Wiedziałem od pierwszego razu, gdy na nią spojrzałem, że będę jej pragnął tak, jak jeszcze nigdy nikogo. Jest mała, gorąca i zagubiona. Całkowicie nieprzeznaczona dla mnie. Te jej ogniste włosy doprowadzają mnie do szału. Bladź!

Zostawiam ten pieprzony worek i wchodzę na bieżnie. Ustawiam prędkość i biegnę jakbym uciekał przed samym sobą, swoimi słabościami i nieuchwytnymi pragnieniami. Mogę być dla niej oparciem, mogę być przyjacielem, obrońcą. Zrobię wszystko, żeby była bezpieczna i uśmiechnięta. Sprawię, że zacznie mówić i się otworzy, ale uwiera mnie myśl, że ktoś inny później będzie słyszał, jak to do niego powie, że jest ważny. Ktoś inny doświadczy jej uścisku i dotyku.

Jebał twoju mać!

Zatrzymuję bieżnię, zanim się na niej zabiję przez własne roztargnienie i idę pod prysznic, bo pot kapie mi z czoła tak, że wpada do oczu. Chciałbym zmyć z siebie negatywne uczucia tak łatwo jak oznaki wysiłku, ale to nie jest takie proste. Zakładam ciemne dresy, ale koszulkę zostawiam na krześle, już przestaję nawet udawać, że to z powodu gorąca. Natalija nie krzywi się na widok mojego ciała tak jak inne kobiety, nie obrzydzam jej, a więc nie mam zamiaru się zakrywać. Jestem, jaki jestem i tego nie przeskoczę. Lata życia w Bratvie jako człowiek od brudnej roboty i od walk w klatkach pozostawiło tyle blizn, że większość ludzi albo kręci mój wygląd, przeraża albo sprawia, że ma ochotę zwrócić śniadanie. Nauczyłem się z tym żyć i ignorować, to, co jest dla mnie nieprzyjemne.

Włączam ekspres do kawy i wstawiam wodę na herbatę dla skrzata. Jest po siódmej, kiedy pojawiają się obok mnie psy. Wypuszczam je do ogrodu, ale wiem, że pobiegną do lasu się wybiegać i sprawdzić teren. Mogą domagać się czułości od Nataliji, ale prawda jest taka, że są wyszkolone do tego, aby chronić mieszkańców tego domu. I Thor i Widar zostały wyrwane z rąk sadysty, który zaczął je szkolić do walk psów. Potrzebowały się wyleczyć z paskudnych szarpanych ran oraz odbycia półrocznego szkolenia, żeby przestały reagować agresywnie na wszystko wokół. Nadal mnie dziwi ich zachowanie względem skrzata. Jeszcze nigdy nie były tak opiekuńcze względem człowieka, tym bardziej, że jest to człowiek ze zmienionym DNA.

Wsypuję odpowiednią ilość karmy do misek i dolewam wody w momencie, w którym słyszę ciche kroki na górze. Trzynaście po siódmej. Ta dziewczyna ma w sobie jakiś wewnętrzny alarm. Nie ważne czy koszmary obudzą ją w nocy tylko raz, czy piętnaście, za każdym razem wstaje około siódmej dziesięć.

Martwią mnie jej sny. Jestem pewien, że każdy jeden to przerażające wspomnienie z jej przeszłości, ale gdy pytam o nie, Natalija wymiguje się niepamiętaniem ich po przebudzeniu. Doskonale wyłapuję kłamstwo, którym mnie karmi, ale udaję, że jej wierzę. Nie ma potrzeby naciskać. Sama musi się otworzyć i wyznać, co ją dręczy. Swoją drogą to zaskakujące, że nie można jej okłamać, kiedy jak widać, ona sama nie ma problemów z pomijaniem prawdy.

BRATVA Zabiję dla niej. Tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz