Prolog

309 24 6
                                    


Ledwo wtoczyli się do mieszkania, a ona się potknęła i upuściła mężczyznę na ziemię, samej łapiąc równowagę. Ron tylko jęknął, a ona westchnęła.

- Musiałeś się uchlać? – Warknęła rozgoryczona.

Kolacja próbna, na której byli miała być spokojna i tylko zakrapiana alkoholem. Jednak jedna z gwiazd dzisiejszego wieczoru stwierdziła, że jednak lepiej jest wlać w siebie całe jego wiadro. Ron razem ze szwagrem – Harrym – spili się tak, że Hermiona i Ginny musiały ich przelewitować do kominków, żeby normalnie z nimi wrócić przez sieć fiuu z restauracji w której jutro mieli brać ślub.

Przez chwilę patrzyła się na narzeczonego i kłóciła się sama ze sobą, czy go nie zostawić na tej podłodze.

- Hermaaaa...! – Jęknął i wyciągnął do niej ręce. Sapnęła z irytacją i schyliła się, żeby go zabrać przynajmniej na kanapę. Nie było możliwości, żeby dała go radę wtaszczyć po schodach, a lewitacja w górę mogłaby się skończyć wymiocinami w przedsionku.

- Ron! Musisz mi pomóc! – Jęknęła, kiedy próbowała go podnieść. Jedyną reakcję której doczekała było przerzucenie jego ramienia przez jej szyję.

Z warknięciem zrzuciła go znów na ziemię i wyciągnęła różdżkę.

- Wingardium leviosa. – Mruknęła, a chłopak zaczął się unosić. Musiała się podwójnie skupiać, żeby on nie uderzył się w żadną półkę, ani żeby ona nie weszła w jakiś zbędny bibelot, których mają pełno w mieszkaniu, głównie za sprawą Molly Weasley.

- Mówi się leviosa, nie leviosaaaaa. – Zaskrzeczał Ron, a ona się skrzywiła. Pijany Ron to wypominający Ron. – Przemądrzała... – Nie dokończył bo rzucila go na poduszki i rzuciła w niego kocem.

- Dobranoc, kochanie. – Wysyczała i obróciła się na pięcie.

Pobieżnie zerknęła czy z mieszkaniem wszystko w porządku. Z westchnieniem zaobserwowała, że jest tak samo okropne jak było, zanim wyszli. Nienawidziła tego piętrowego mieszkania w kamienicy. Molly oraz Artur podarowali je Hermionie i Ronowi jako prezent na zaręczyny. Niestety jej przyszła teściowa uparła się, że im pomoże z urządzeniem. Finalnie skończyło się, że Hermiona nie miała żadnego prawa głosu, bo Ron zawsze zgadzał się z matką.

Pozwólmy jej na to, żeby nie myślała o Fredzie. – Zawsze tak ją tłumaczył. A Hermiona to rozumiała, więc na to pozwalała. Molly Weasley przeżyła załamanie po śmierci jednego z jej bliźniaków. Cała rodzina bardzo mocno to odczuła, jednak to Molly była matką i to ona najgorzej sobie z tym radziła. Głównie ze względu na tą sytuację Hermiona i Ron odwlekali ślub. I głównie z tego względu Harry i Ginny wzięli go tak szybko.

Kiedy weszła do sypialni i zapaliła światło, znów westchnęła. Na szafie, naprzeciw wejścia, wisiała jej suknia ślubna. Kolejny cierń dzisiejszego dnia. Suknia, którą sama sobie wybrała musiała przejść drobne poprawki krawieckie. Jakie było jej zdziwienie, kiedy Fleur razem z Molly pokazały jej to coś, co teraz wisi w jej pokoju.

- My stwierdzili, ze ty potrzebuje więcej piękności. – Wyszczebiotała jej francuska szwagierka, kiedy wręczała jej materiał. Kobiety dodały podszewkę, która zwiększała objętość spódnicy oraz dodały jakieś tandetne, zdanie Hermiony, kwiatki i wzorki. Jednak kiedy patrzyła na uśmiechniętą szeroko Molly, nie potrafiła być zła. To była tylko sukienka, a Hermiona nigdy nie przywiązywała uwagi do ciuchów.

Szybko wyszykowała się do snu, wiedząc, że jutro z samego rana będzie musiała zafiukać do Nory i to tam oddać się w wir przygotowań do największego dnia w jej życiu. Położyła się pod kołdrę i kiedy tylko dotknęła poduszki zapłakała.

Stracony Czas /DRAMIONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz