Rozdział 2

96 5 0
                                    

Przebudziłam się około 3 nad ranem i postanowiłam, że przeczytam sobie książkę. Zajmowałam się nią ponad godzinę i byłam tak zmęczona, że położyłam się spać lecz nie za długo spałam, bo przyszli do mnie bracia z ojcem czego się nie spodziewałam. 

-Witaj skarbie, jak się czujesz? - tata zadał pytanie w sposób najnormalniejszy tak jakby się nic nie wydarzyło

-Puki co dobrze, ale niestety nie pojadę do Francji na wycieczkę.- pierwsza część zdania brzmiała naprawdę dobrze ale druga tak jakbym chciała wyjść ze szpitala.

Mimo tego, że za każdym razem jak jestem w szpitalu to chcę tu siedzieć jak najwięcej, bo pracuje tu moja ciocia i zawsze wieczorami mi przynosi ciepłe kakao i też dlatego, bo nie muszę siedzieć w szkole i sobie po prostu odpoczywam.

-Olivia mam dla ciebie dobrą wiadomość- Artur powiedział z uśmieszkiem.

-Co za niespodziankę dla mnie masz?

-Rozmawialiśmy z lekarzem i pozwolił cię zabrać do domu pod dwoma warunkami, że będziesz zażywać tabletki zgodnie z jego zasadami i od razu po powrocie przyjedziesz do szpitala- oznajmił Artur

Nic nie odpowiedziałam tylko kiwnęłam głową zgadzając się. 

Po przyjściu lekarza dostałam tabletki i informacje jak i kiedy je brać. Na szczęście mam jeszcze czas się spakować.

***

Poniedziałek w końcu poniedziałek i Paryż czekający na mnie. 

- Tato, Kamil musimy się zbierać, bo jeszcze po Huberta i Julię jedziemy!- starałem się nie krzyczeć ze szczęścia, ale niestety coś nie wyszło

-Dzieci pod drzwiami jestem przecież, szybko bo mnie zdążymy.

***

W autokarze siedziałam z moją krótkowłosą blondynką przyjaciółką a Kamil z Hubertem razem. Jedziemy razem na wycieczkę, tylko dlatego, że jesteśmy na tym samym profilu i nasi wychowawcy są małżeństwem.

Przez połowę drogi grałam z Julią i chłopakami z mojej i starszej klasy w "Kot prezydenta jest/ma ..." a przez całą resztę spałam, oglądałam serial no i były też przystanki więc kupienie sobie kawy nie zaszkodziło.

-Moi drodzy, proszę o chwilę uwagi. Dojechaliśmy!-stwierdziła pani Justyna wychowawczyni mojego brata.

Wszyscy wysiedliśmy, wzięliśmy swoje bagaże i udaliśmy się do hotelu gdzie zostaliśmy poprzydzielani do pokoi. Kamil, Hubert i Bartek byli w jednym pokoju a ja byłam z Julią i taką jedną pick me girl z klasy Asią. Ta dziewczyna jest tak denerwująca, że nawet szczekanie chiwawy jest lepszą opcją. 

Zdążyliśmy na szczęście zajść pod wierze Eiffla, która była przepięknie oświetlona. Wychowawcy pozwolili nam pochodzić po mieście, ale mamy być w pokojach przed 22. No jak to ja wpadłam na głupi pomysł aby znaleźć piekarnie z miraculum ale oczywiście sama pójść nie mogłam dlatego próbowałam namówiłam Huberta i Julie ale postanowili że przejdą się po mnieście we dwójkę ale za to Kamil się zgodził. Po kilkunastu minutach ją znaleźliśmy i zaszliśmy po croissanty dla naszej czwórki. Szliśmy przez kilka minut w niezręcznej ciszy do momentu, w którym Kamil zadał pytanie.

-Nie przeszkadza ci to, że twoja przyjaciółka i chłopak poszli razem zwiedzać Paryż?

-Niezbyt ponieważ są przyjaciółmi i mają do tego prawo. Czekaj czy ty podejrzewasz, że mogą mieć romans?

-Oczywiście, że nie no, ale pomyśl Paryż jest miastem miłości a oni postanowili je zwiedzać bez ciebie- Jego słowa mnie zaskoczyły, nigdy bym nie sądziła, że mój własny brat może gadać takie bzdury.

Pov: Julia

Nie da się na tą chwile opisać mojego szczęścia, ta głupia Olivia nie zdaje sobie sprawy że mam romans z jej chłopakiem. Oboje uważamy, że dziewczyna powinna się czasami ogarnąć i spojrzeć na świat bez różowych okularów. 

-I jak gotowa na naszą idealną randkę?

-Oj Hubercie, ja zawsze jestem gotowa na spotkania z tobą- powiedziałam z delikatnym uśmiechem.

Nasza randka nie była najdroższa, ale urocza, ponieważ poszliśmy do kawiarni przy wierzy Eiffla. Niestety było coś co mnie zaniepokoiło ponieważ przez cały czas miałam wrażenie, że ktoś nas śledzi i wyglądając przez okno chwile po wejściu do kawiarni ktoś robił nam zdjęcia. Wyszłam z kawiarni aby zapytać się po co tej osobie zdjęcia, na których razem z Hubertem się całujemy, ale na ulicy nikogo nie było. Po 20 minutach zbieraliśmy się do hotelu aby nikt nic nie podejrzewał. 

Pov: Olivia

Jakieś 10 minut temu znajomi Kamila zabrali go na podrywy więc teraz spaceruje sama z nadzieją, że  nikt nie zechce mnie porwać. Aby uciec od tych myśli lepiej abym poszła po bułkę do leków.

-Dobry wieczór!-powiedziałam głośniej i szczęśliwszym głosem do sprzedawcy. 

-W czym mogę pomóc młoda damo?-powiedział starszy, miły Pan z radością intensywnie słyszaną w jego głosie.

-Ma Pan może jakieś świeże bułki albo croissanta?

-Akurat został ostatni croissant- powiedział sprawdzają półkę podpisaną ich nazwą.

-To poproszę.

Nagle wchodzi wysoki pewny siebie chłopak, a nawet lepiej mężczyzna. Czarna koszula z rozpiętym górnym guzikiem wygląda na nim bosko.

-Witaj Natanielu, co cię do mnie sprowadza o takiej godzinie?- zapytał miły starszy Pan tego chłopa.

-Cześć przyjacielu, po kawałek ciasta tego co zawsze przyszedłem- powiedział nie spuszczając ze mnie wzroku.

Po zapłaceniu chciałam wyjść ale nagle poczułam czyiś dotyk na moim ramieniu powstrzymujący mnie do dalszego poruszenia się.

-Poczekaj chwile- odezwał się Nataniel.

-Tylko mnie puść

Od razu po wypowiedzeniu tych słów zdjął swoją wielką rękę ze mnie. Czekałam na niego 2 minuty. Wyszliśmy przed piekarnie aby nas nie słyszał "przyjaciel" Nataniela.

-Nie jesteś stąd i sama?

-Nie, zdecydowanie nie pochodzę z okolic i nie jestem sama, znaczy teraz tak ale tak to to nie.

-Więc co ty robisz?

-Kupowałam croissanta, a tak to przyjechałam tu na wycieczkę szkolną- odpowiedziałam mu i sprawdziłam godzinę, jest 21:13- Sorki ale powinna m już iść.

-Jak się nazywasz?

-Olivia

-Witaj Olivio. Ja jestem Nataniel de Luka. Mogę cię podwieźć pod hotel jeśli nie masz czasu.

-Wolę się przejść bo muszę jeszcze brata i jego znajomych zgarnąć.

-Więc do zobaczenia ślicznotko.

-Paa

Ojejku co za koleś. "JAK SIE NAZYWASZ?", "WIĘC CO TU ROBISZ?", "MOGĘ CIE PODWIEŹĆ..." ymmm "ŚLICZNOTKO". Co on się tak kleił do mnie? Mam ogromną nadzieje, że nie będzie mnie śledzić i nie zechce mnie porwać. Dobra nie ma co o nim myśleć bo jak nie znajdę chłopaków to będą mieli nieprzyjemną rozmowę z wychowawczynią. O dobra chyba go widzę.

-Kamil, boszz jakie szczęście, że nie musiałam latać po całym mieście i cię szukać.

Nagle zaczął do mnie biec zorientowałam się, po paru sekundach, że to nie on. Zaczęłam uciekać. Na moje szczęście biegam naprawdę szybko ale niestety na moją niekorzyść jestem przerażona i brakuje mi wdechu. Nagle słyszę strzał z broni, którą prawdopodobnie miał ten mężczyzna.

The OliviaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz