Rozdział 6

40 2 0
                                    


Podróż minęła spokojnie. Wróciłam do domu, aby rozpakować się z wycieczki i zapakować do szpitala. Liczyłam na spotkanie z ojcem, ale go nie było. Razem z najstarszym bratem dzwoniliśmy do niego kilka razy, ale nie odebrał. Obawiałam się, że wyjechał do swoich znajomych i znów wróci do „związku" z alkoholem. 

Dwa lata temu brat taty wysłał ojca na odwyk. Uznał, że alkohol, który wpijał do swojego organizmu, wyniszczy naszą rodzinę. Nie wiedział jednak, że ona i tak była zniszczona, odkąd skończyłam 6 lat. Ojciec od lat zachowywał się jak kretyn wobec mnie i braci. Znęcał się nad nami psychicznie, nade mną również fizycznie. Gniew ojca może i nie był częsty, ale za to piekielnie bolesny, po którym zostawały blizny.

Od czterech dni jestem w szpitalu. Jak na razie jestem podłączona do kroplówki. Podobno są tam dodane jakieś substancje, aktualnie potrzebne mojemu organizmowi, ale nie wiem jakie. Codziennie dostaje też dawkę tabletek żelaza, magnezu oraz witamin: A, B12 i B6. Mam nadzieje, że nie zostanę tu długo. Lubię szpitale, a zwłaszcza ten, ale tym razem czuje się inaczej niż zwykle. 

Jako że ma mnie dziś odwiedzić Artur z jego dziewczyną Klarą, postanowiłam wziąć prysznic, aby nie śmierdzieć szpitalem. Od razu jak wstałam z łóżka, zakręciło mi się w głowie. Po chwili, gdy poczułam się lepiej, ruszyłam w stronę łazienki, którą na szczęście miałam w pokoju. Jak tylko znalazłam się przed swoim odbiciem w lustrze, poczułam obrzydzenie. Nie cierpię swojego wyglądu, zwłaszcza w szpitalach. Po skończonym prysznica owinęłam się szlafrokiem i zaczęłam lekko osuszać swoje włosy ręcznikiem, a później suszarką. Jak wyszłam z łazienki już cała ogarnięta, ktoś zapukał do drzwi mojego szpitalnego pokoju. Po chwili w pomieszczeniu znalazł się lekarz.

-Witaj Livia. Jak samopoczucie?

Odkąd tylko pamiętam doktor Xavier, się mną zajmuje. Ostatnim razem go nie było, bo miał wyjazd z żoną. Gdy byłam mała, nie lubiłam mojego imienia, dlatego lekarz nazywał mnie Livia. Od tamtej pory nie nazwał mnie inaczej. Nie raz odwiedzał moją rodzinę ze swoją żoną Charlotte i synem Kainem, który niestety w wieku jedenastu lat zmarł podczas strzelaniny w szkole. Był moim najlepszym przyjacielem, nie licząc moich braci.

-Dzień dobry, bardzo dobre, przychodzi dziś do mnie brat ze swoją nową dziewczyną. A pana samopoczucie? Co słychać u Charlotte?

-Wspaniale, że będzie twój brat, porozmawiam z nim o twoim wyjściu ze szpitala, które ma być za tydzień. Dziękuje, że pytasz. Dobrze, tylko zaspałem i nie zrobiłem sobie żadnego jedzenia do pracy, ale po powrocie do domu na pewno zjem pyszny obiad. Jeżeli chodzi o Charlotte to wszystko w porządku, rozmyślamy nad adoptowaniem dziewczynki. Dawno u nas nie byłaś, trochę się pozmieniało, zrobiliśmy remont kuchni i wybudowaliśmy basen. Jak wyjdziesz ze szpitala, to umówimy się rodzinami na jakiś obiad bądź kolacje. Zaprosimy was do nas i obejrzycie zmiany.

-Z wielką chęcią przyszłabym do państwa na obiad, bo z tego co pamiętam obiady pańskiej żony, są wyśmienite. Cudownie, że rozmyślacie nad zaadoptowaniem jakiegoś dziecka. Mogę zadzwonić do Artura jeżeli pan chce, aby przywiózł jakąś ciepłą przekąskę.

-Byłoby wspaniale, gdyby coś przywiózł- na chwilę przerwał mówić, wziął głęboki oddech i z powrotem usłyszałam jego głos.- Livio nie chciałem ci tego mówić wcześniej, ale chyba najwyższy czas, abyś to usłyszała. Nie jest z tobą dobrze. Twoja ostatnia utrata przytomności była spowodowana przeciążeniem organizmu oraz odwodnieniem. Skontaktowałem się z Kamilem i okazało się, że jedyne co zjadłaś to dwa owoce, croissant i posiłek po przyjeździe do Paryża. Wiem też, że wzięłaś tylko jedną tabletkę z tych, które ci dałem. No i okazało się, że po przyjeździe do hotelu poszłaś na spacer, nie było cię dość długo i wróciłaś przerażona. Czy zechcesz mi to wszystko wytłumaczyć?

The OliviaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz