Prolog

124 9 2
                                    

Na placu, za szkołą, dwie osoby odbywały właśnie trening szermierski. Wydawać by się mogło, że wyższa z postaci, już na początku pojedynku, zyskała przewagę, napierając teraz na drobniejszą z nich. Pewny siebie śmiech wydostał się przytłumiony z pod maski, jednak mniejsza osoba z łatwością parowała każdy wyprowadzony przez oponenta cios. Dźwięk, zażarcie spotykających się ze sobą ostrzy, pogwałcał ciszę, wynikłą z napięcia obserwującego ich tłumu.

Wreszcie masywniejsza postać przystanęła zmęczona, odskakując o krok od przeciwnika. Drugie z nich uśmiechnęło się kpiąco, nikt jednak nie mógł tego spostrzec, przez maskę okalającą jego głowę. Ruszyło na, dwa razy większego, oponenta z niebywałą prędkością wyprowadzając atak, który nieporadnie został odbity. Im więcej cięć wyprowadzała drobna osóbka, tym szybsze i precyzyjniejsze się stawały.

Wcześniej pewny siebie zawodnik teraz z przerażeniem blokował natarcie, ledwo zachowując przy tym równowagę. Nagle upadł, a szpada przeciwnika zatrzymała się milimetry od jego szyi. Po kilku sekundach bezruchu, niewielka kulka, na końcu ostrza, lekko dotknęła jego gardła, wyłaniając przegranego. Zwycięzca podał mu dłoń, która została przyjęta z frustracją. Dopiero, gdy uczestnicy skłonili się ku sobie, okazując należny szacunek dziedzinie, jak i drugiej osobie, rozległy się okrzyki i brawa. Wygrany skłonił się ku publiczności i nie zdejmując maski przykrywającej jego twarz, odszedł wolnym krokiem.

Kiedy dotarł do wielkiej bogatej kamienicy, zatrzymał się wzdychając cierpiętniczo. Dopiero gdy drzwi dużego mieszkania zamknęły się za plecami postaci, jej dłonie powędrowały ku masce. Gdy ją zdjęła w korytarzu stała niska szatynka, o króciutkich, przed ramiona, włosach. Na jej twarzy błąkał się pewny siebie uśmiech, jednak zniknął on, kiedy wzrok dziewczyny spoczął na kobiecie stojącej przed nią. Ciemne włosy nie określonego koloru okalały jej skrzywioną gniewnie twarz, a ciemne oczy, z irytacją, wpatrywały się w strój dziewczyny.

- Ciocia Darling.. - szepnęła przerażona, wrzucając automatycznie maskę do szafy. Kobieta założyła ręce na piersi, wzdychając z rozczarowaniem.

- Co ja Ci mówiłam o machaniu mieczem? - spytała rozwścieczona.

- To szermierka - szepnęła wściekle dziewczyna.

- Łucjo! - uniosła się elegancko - W zamian za to mieszkanie, miałaś odpuścić sobie tak absurdalne zajęcia! To nie wypada, żebyś dzierżyła broń jak mężczyzna! Jesteś kobietą!

- Nie obrażaj mnie! - warknęła - Nigdy nie odpuszczę szermierki! Kocham to co robię, nie zmusisz mnie! - ciotka dziewczyny odwróciła się na pięcie, wyjmując z pobliskiej szuflady torbę Łucji.

- W takim razie - odparła dumnie - zamieszkasz u mojej siostry z jej trójką dzieci, mężem i psem robiącym za nianie. Pakuj się - wbiła zwycięskie spojrzenie w dziewczynę, która walczyła ze sobą, by nie rzucić się na kobietę.

- Dobrze - oznajmiła z gracją - Jeżeli to pozwoli mi chodzić na treningi, niech tak będzie.

Kapitan Jakub?! - Tak jest, to ja || Reader X Kapitan Hak||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz