»2«

75 8 1
                                    

Wznieśliśmy się ku niebu, znikając w kępkach chmurek, delikatnie muskających nasze ciała, oraz twarze. Dzwoneczek prowadził nas coraz dalej i dalej, a jej światełko co chwile przebijało się przez pomniejsze obłoczki. Zostawiliśmy za sobą dom, miasto, kraj. Jak powiedział Piotruś, lecieliśmy na koniec świata, co przeczyło znanej nam logice. Minęliśmy trzy księżyce, aż w końcu oślepiło nas przyjemne słonko. Piotruś przyczaił się za jedną z chmur, wyglądając z niepokojem na wyspę.

- Hej, Piotrusiu? - Wanda podfrunęła obok, zerkając na chłopca - Co się stało?

- Właśnie, nie lądujemy? Wyspa jest już pod nami - Janek wyjrzał na ląd obdarowany wielorakimi kolorami.

- Nie pozwolą nam lądować - zaoponował Piotruś.

- Kto? - spytałam zdziwiona, podlatując do chowającej się za chmurką gromadki.

- Piraci, ich statek właśnie przybił do brzegu, słyszycie niosącą się melodię? - spytał chłopiec trwożąc się nad rozwiązaniem naszego problemu. Wsłuchiwałam się w ciszę, aż dźwięki muzyki nie dotarły do moich uszu.

- Straszna - wzdrygnęła się Wanda, jednak mnie przypadła do gustu. Piotruś na słowa dziewczynki objął ją ręką, pocierając jej ramie, dla dodania otuchy.

- Co teraz zrobimy? - spytał niespokojnie Michaś, chcąc już znaleźć się na brzegu, położyłam mu dłoń na ramieniu lekko ją zaciskając, jednak także nie znałam odpowiedzi.

- C-czy to? - Janek zatrząsł się z przerażenia, wszyscy jak jeden mąż spojrzeliśmy na okręt, na Rogera o czarnych żaglach z trupią czachą. Na pokładzie z lunetą w dłoni stał pirat, jego czarne, długie włosy wylewały się z pod szkarłatnego kapelusza, a czarna broda oddawała pirackiego ducha. Zamiast lewej dłoni, srebrny hak, wywołujący ciarki na ciele, trzymał przedmiot skierowany w naszym kierunku.

- Tak - odezwał się Piotruś - Kapitan Hak - wycedził przez zęby, jak przystało na odwiecznego wroga pirata.

- Widzi nas - szepnął z przerażeniem Michaś, aż głos mu się załamał.

- Na co czekacie?! Strzelać łajdaki! - krzyknął niskim, przyjemnym dla ucha, głosem, a tuż po tym rozległ się huk. Chłopcy rozproszyli się w popłochu, Piotruś pociągnął Wandę w swoim kierunku, a kula sekundę później przebiła chmurę. Nie ruszyłam się nawet o milimetr, wciąż wpatrując się w pirata, mimo, że pocisk armatni przeleciał parę centymetrów obok mnie. Miałam wrażenie, że mężczyzna również wpatruje się we mnie, z widocznym zdziwieniem, na mój brak reakcji. To były sekundy, gdy wydawało się, że wpatrujemy się nawzajem w swoje oczy.

- Łucjo, nic Ci się nie stało? - spytała zlękniona Wanda, podfruwając do mnie.

- Nie, celował w Piotrusia - odpowiedziałam tępo, nie spoglądając na nią.

- Uciekajmy - poprosiła, więc skinęłam głową.

- Uciekajmy - powtórzyłam, odlatując z Wandą za rękę, jednak, nim kolejna chmurka nas zasłoniła, posłałam w stronę statku jeszcze jedno spojrzenie nie łudząc się, że ktoś je wyłapie. Kryjąc się za chmurami ominęliśmy dużą część wyspy, na której wylądowaliśmy dopiero, gdy Piotruś stwierdził, że piraci już nam nie zagrażają.

- Chodźcie, zaprowadzę was do kryjówki! - odezwał się rozentuzjazmowany Piotruś, przejmując dowodzenie. Gęsiego ruszyliśmy za chłopcem, przedzierając się przez gęsty las - Poznacie chłopców, to niezła gromadka, ale czasem dają w kość.

- Chłopców? - spytała Wanda zaskoczona, na co Piotruś się roześmiał.

- Tak, zagubieni chłopcy mieszkają ze mną na wyspie, co wieczór opowiadam im bajki, te same które wcześniej usłyszę od Ciebie Wando - wytłumaczył, a dziewczynka się zarumieniła.

Kapitan Jakub?! - Tak jest, to ja || Reader X Kapitan Hak||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz