One shot dla MivendarDiandragon. Na samym początku chciałam Cię najmocniej przeprosić za to ile musiałaś czekać na ten one shot. Przyjmując zamówienie, powinnam podejść do tego bardziej odpowiedzialnie i poprostu wziąść się za pisanie. Mimo wszystko mam nadzieję, że one shot się spodoba i życzę miłego czytania! Przy okazji, szczęśliwego nowego roku!
***
Delikatny wiaterek, zwinnie wlatujący przez uchylone okno, aby musnąć zaspaną twarz, nadal zadziwiał dziewczynę, pomimo mieszkania w Mondstadt od paru lat. Nie! Tym co zadziwiało [kolor]włosą była wolność jaką przynosił za każdym razem. Zupełnie tak jakby przynosił podarek gospodarzowi, nie chcąc wpaść w odwiedziny z pustymi rękoma. To jak różny był od srogiego wiatru Snezhnayi, na którym się wychowała, jeszcze bardziej zadziwić ją potrafiło.
Spojrzała na chwilę w stronę, z której pochodził powiew wiatru, żeby sekundę później ponownie przymknąć powieki i wtulić się w kolorową pierzynę, rozkoszując się sobotnim porankiem. A te bywały niezwykle leniwe. Niestety, chwilę błogości odebrał jej dzwonek do drzwi. Dźwięk przeszył jej dość małe mieszkanko, wraz z całym ciałem, pozostawiając nieprzyjemne brzęczenie w uszach oraz świadomość o konieczności wydostania się spod pościeli. Zanim wygramoliła się z łóżka, spojrzała jeszcze od niechcenia na zegar znajdujący się w pokoju, a następnie z równie wielkim zaangażowaniem ruszyła w stronę drzwi wejściowych. Godzina ósma rano, jaką wcześniej ujrzała na tarczy zegara, wcale jej nie zdziwiła. Spodziewała się, że to Amber, która upodobała sobie takie godziny na budzenie jej, aby wyciągnąć ją z domu, albo też poprostu listonosz z listem od rodziny lub cotygodniową gazetą. W końcu westchnęła cicho i otworzyła drzwi wejściowe.
- Amber, wiesz która jest... - zatkało ją. Kiedy zamiast ciemnobrązowych włosów, swobodnie opadających na ramiona, ujrzała burzę niesfornych rudych kosmyków, poprostu wszelkie słowa jakie znała, jakby wyparowały.
Ajax.
Imię dawnego przyjaciela krążyło po umyśle jak mantra. Myśli skupiały się tylko wokół jednego słowa, nie dając dziewczynie chwili wytchnienia. Emocje mieszały się ze sobą, tworząc jeszcze większy mętlik w głowie i sprawiając, że nie wiedziała co powinna zrobić. Chciała na niego nakrzyczeć, wygarnąć to wszystko, tak jak planowała od tamtego pamiętnego dnia. Ale kiedy zobaczyła jego twarz, wszystkie słowa jakby usunęły się z jej słownika, zmuszając nieprzyjemne emocje do kotłowania się w delikatnym ciele, tak, że koniec końców już sama nie wiedziała co czuje w stosunku do niego.
- Co ty tu robisz? - wypowiedziała głosem, który w połowie zdania się załamał. Nienawidziła tego. Nienawidziła, jak za każdym razem, gdy coś się działo, jej emocję poprostu brały górę, ale nie mogła nic na to poradzić. Nieważne jak bardzo się starała.
- Ja... - po wypowiedzeniu jednego słowa, nastała głucha cisza. Ale cisza czasami jest zbawienna. Uchrania przed wymówkami, tak bezsensownymi, że zamiast złagodzenia emocji, przynoszą jeszcze większą złość, krzyk i płacz. Pomaga uporządkować myśli. A dla każdego z nich, potrzebna była, przynajmniej jedna z jej zalet.
W szale emocji, [T.I.] dopiero teraz dostrzegła nieco wyblakły znak Fatui, widniejący na płaszczu chłopaka. Zamarła. Nerwowe mruganie i odwracanie wzroku, aby po chwili ponownie spojrzeć na płaszcz i zobaczyć na nim ten sam znak, były jedyną odpowiedzią na jaką udało jej się zdobyć. Nie chciała w to wierzyć. W to, że ten sam chłopak, którego znała, faktycznie należał do organizacji tak bezwzględnej, brutalnej i poprostu złej. Do tej pory zawzięcie wypierała tę świadomość, powtarzając gdzieś z tyłu głowy, że pewnie to nie on był tym Harbingerem, o ktorym tyle razy słyszała. A teraz... teraz nie miała pojęcia o niczym. Nie wiedziała jak powinna zareagować, która z emocji powinna wziąść górę, dlaczego on tu jest. Nie wiedziała nawet czy go zna.
- Chcesz mi powiedzieć... - [kolor] tęczówki intensywnie wpatrywały się w ich niebieskie odpowiedniczki. - Chcesz mi powiedzieć, że opuściłeś nasze rodzinne miasto, bez jakiegokolwiek słowa wyjaśnienia, tylko po to, żeby dołączyć do nich!?
- Do nich...? - chłopak wyglądał na wyraźnie zbitego z tropu.
- Nie udawaj głupiego - syknęła, wskazując na znak znajdujący się na płaszczu.
- Nie, chwila, to nie tak - niepewnie położył dłonie na ramionach dziewczyny. - Zaufaj mi, to nie tak. Nie chciałem do nich dołączyć.
- To nie wyjaśnia–
- Powiedzmy, że... Nie miałem czasu ci nic powiedzieć - przerwał jej w pół zdania.
Przez chwilę wyjaśnienie wydawało jej się wiarygodne. Jednak sekundę później zmarszczyła brwi. Coś jej ewidentnie nie pasowało.
- Skoro nie chciałeś do nich dołączyć to jakim, na Archontów, cudem, zostałeś Harbingerem? Jakoś podczas naszej rozmowy, kompletnie pominąłeś ten wątek! Już nie wspominając o powiedzeniu, że to również ci się nie podoba!
- To wymaga nieco dłuższych wyjaśnień - stwierdził, uśmiechając się delikatnie.
Dziewczyna zlustrowała go od stóp do głów, a następnie na chwilę przymknęła oczy i cicho westchnęła.
- Ajaxie... - dopiero teraz uświadomiła sobie, że tak naprawdę nigdy nie poznała jego nazwiska. - Childzie czy też Tartaglio - kontynuowała po chwili pauzy. - Nie chcę znać żadnego z was.
I z tymi słowami zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. A pojedyncza czerwona róża, przez ten czas chowana gdzieś z boku, teraz smętnie opadła na ziemię, bez nadzieji na cieszenie się radością widniejącą w [kolor] tęczówkach.
CZYTASZ
Genshin Impact • One shoty
RomansaOne shoty z Genshin Impact Okładka zrobiona przez @__aveline <33