Rozdział I

352 12 0
                                    

Hogwart

- Cirillo Fiono Ellen Riannon Malfoy!
Młodą dziewczynę wyrwał ze snu głos matki. Wstała z łóżka i udała się do łazienki wykonać poranną rutynę. Spoglądając w lustro widziała swoją jasną twarz i szare oczy, wzięła szczotkę a następnie rozczesała swoje gęste, lśniące czarne włosy pozostawiając je swobodnie opadzające na plecy i ramiona. Wiele razy zastanawiała się skąd ten wygląd biorąc pod uwagę fakt, iż zarówno rodzice jak i jej młodszy brat Dracon mieli blond włosy. Mama wielokrotnie tłumaczyła jej, że urodę odziedziczyła po rodzie Black'ów z którego się wywodziła.
Zeszła do jadalni gdzie zastała zasiadających do stołu rodzńców i brata.
- Witaj matko, ojcze, Draco.
- Jak spałaś moja droga?
- Nie najgorzej. Mamo. Za kilka dni rozpocznie się rok szkolny. Muszę iść na Pokątną Zamówić podręczniki.
- Oczywiście. Możemy udać się tam już dzisiaj. W końcu i Draco pójdzie do szkoły. A skoro już o niej mowa... . Wraz z ojcem zdecydowaliśmy, że w tym roku również Ty pojedziesz do Hogwartu.- W tym momencie Narcyza podała córce zapieczętowaną kopertę z herbem Brytyjskiej Szkoły Magii zaadresowanej jej imieniem, które było starannie zapisane zielonym atramentem.
- Co? Ale jak to? Dlaczego.
- Cóż. Zbyt mocno za Tobą tęsknię gdy jesteś tak daleko od domu. Sądzę, że z Twoim pochodzeniem nie są Ci potrzebne lekcje dobrego wychowania, na które upiera się Madame Maxim.
Na słowa matki przypomniała Sobie co było przyczyną tej decyzji. Cóż rodzice w to nie wierzyli ale naprawdę Zaszła dyrektorce Beauxbatons za skórę. Doskonale wiedziała, iż takie zachowanie nie przystoi damie ale nic na to nie mogła poradzić. Uwielbia robić kawały, niestety w domu musiała się trzymać sztywnej etykiety. Teraz jesli pójdzie do Hogwartu nawet w szkole będzie musiała być powściągliwa ze względu na tendencję jej brata jaką było niezwłoczne donoszenie ojcu o wszystkim co skutkowałoby nie lada kłopotami.
- Oczywiście nie tylko to zaważyło na naszą decyzję. Liczymy na to że będziesz mieć oko na brata, a W razie problemów pokażesz kim jesteście i dlaczego należy się wam szacunek.
- Jak sobie życzycie.
Po skończonym posiłku dziewczyna wróciła do pokoju by przygotować się do wyjścia. Na Pokątną dostali się przy pomocy teleportacji łącznej. Młoda Malfoy uwielbiała to miejsce tętniące życiem.
- Ciri, Ty pójdziesz z bratem po różdżkę, a ja udam się po wasze książki, Spotkamy się u Madame Malkin.
Tak też zrobili. U Pana Olivandera nie spędzili jednak wiele czasu.  Różdżka szybko wybrała Draco, siostra wyciągnęła należną ilość pieniędzy i podała ją wytwórcy różdżek. Kolejne kroki skierowali do Esów i Floresów. Dostrzegłszy matkę przy kasie, zawiesili oczy na markowym sprzęcie do quiditha. Draco bardzo lubił tę grę, za to Cirilla nie podzielała jego entuzjazmu. Może było to spowodowane założeniem "damie nie przystoi ganianie za piłką ze zgrają spoconych dzikusów". Takie standarty narzucała Szkoła Magii Bauxbatons. Gdy ich matka opuściła księgarnię zgodnie z planem udali się po szaty. Pierwszą do pomiaru poproszono dziewczynę. Gdy kobieta skończyła ściągać miarę spytała matkę o pozwolenie na przejście się po ulicy Pokątkej na co przysłała sama pozostając przy Draconie. Bez pośpiechu udała się do magicznej oranżerii. Zawsze chciała mieć kota lecz nie prosiła rodziców gdyż doskonale znała odpowiedź. "Żadnych przeklętych brudnych zwierząt w domu". Jedynym zwierzęciem jakie posiadała i mogła się do niego zbliżać była kara klacz o imieniu "Kelpie", mimo protestów ojca mama uznała, że jazda konna nie zaszkodzi a jest to stosunkowo dostojny sport ćwiczący charakter i należytą postawę. Uznając, iż czas wrócić do rodzicielki i brata opuściła oranżerię i skierował swe kroki ku Madame Malkin. Ciri nie dany był spokojny spacer gdyż ktoś na nią wpadł co zakończyło się upadkiem. Nim zdążyła się zorientować co tak właściwie się stało dostrzegła wyciągniętą ku niej dłoń. Tym ktosiem okazał się być wysoki, szczupły chłopak o rudych włosach i piegowatej twarzy
- Tak strasznie mi przykro. Nic Ci nie jest? Uciekałem przed bratem i Cię nie zauważyłem.
- Nie. Wszystko w porządku.
- George Weasley. - powiedział chłopak. Weasley. Tak. Ojciec wiele o nich mówił. Czystokrwista czarodziejska rodzina z gromadą dzieci.  Zdrajcy krwi. Uwielbiający mugoli, szlamy i mieszańców.
- Cirilla... . Ale mów mi Ciri.
- Hej. George. Możemy wracać. Percy nas zgubił. No i mama nas szuka czas wracać do do... . Przepraszam nie chciałem przerywać. Fred Weasley. Jego starszy i przystojniejszy brat.- przedstawił się chłopak wyglądający identycznie jak ten pierwszy, którego poznała. Tak to zdecydowanie bliźniaki. Niestety z myśli wyrwało ją nawoływanie matki.
- Miło było poznać ale muszę iść.
I tyle widzieli dziewczyne o czarnych lokach. Czym prędzej podeszła do rodzicielki. Gdyby widziała z kim rozmawiała nie tylko Cirilla miałaby kłopoty. Po krótkiej wymianie Zdań i przeprosinach za spóźnienie wrócili do Malfoy Manor. Nie długo po nich do domu zwrócił również Lucjusz Malfoy. Wspólnie zasiedli do obiadu przygotowanego przez Zgredka. Pan domu opowiedział jak minął dzień w Ministerstwie Magii, natomiast dzieci streściły wypad na Pokątną, córka oczywiscie celowo pomijając spotkanie z dwójką rudzielców. Po posiłku każdy zajął się Sobą. Nastolatka postanowiła zabrać się za pakowanie kufra by niczego nie Zapomnieć.  Gdy dzień zbliżał się ku końcowi rodzina ponownie zebrała się przy stole na którym czekała kolacja przygotowana przez domowego skrzata.  Później tego wieczora wybrała się do stajni by trochę pojeździć. Po powrocie do domu kroki skierowała prosto do swojej sypialni, przygotowała piżamę i wzięła kąpiel. Po całym dniu wzięła książkę od eliksirów i przeczyłała kilka rodziałów, gdy chciała się położyć myśli zaprzątały jej dwie rude czupryny.  Czy gdyby im zdradziła swoje nazwisko to odwrócili by się i uciekli? A może dali by szansę by pokazać że nie jest jak reszta jej rodziny?  Wiele podobnych myśli krzątało się po głowie dziewczyny. Mając już ich dość wezwała Zgredka.
- Panienka wzywała.
- Zgredku. Już wiele razy prosiłam byś mówił mi po imieniu.
- O nie. Zgredek nie może. To było by oznaką braku szacunku dla panienki i jej rodziny.
- Dobrze. W takim razie nie dajesz mi wyboru... . Zgredlu rozkazuję Ci zwracać się do Mnie po imieniu.  Choćby gdy jesteśmy sami.
- Jak sobie panienka życzy.
- Czy mogę Cię prosić o szklankę ciepłego kakao? Nie mogę zasnąć.
- Oczywiście. Już niosę.
Tak szybko jak zniknął talk się pojawił z kubkiem w ręce. Ciri poprosiła by został przy niej puki nie zaśnie, lecz nim to nastąpiło popijając słodki napój rozmawiała ze skrzatem o swojej rodzinie, Hogwarcie i potencjalnych przyjaciołach. Zgrzedek zapewnił ją, że nie będzie miała problemów ze znalezieniem prawdziwych przyjaciół. I z tą myślą oddała się w objęcia Morfeusza.

KŁAMSTWAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz