III

272 18 1
                                    

Wygląda na to, że niema zgoda obu stron poprowadziła ich w stronę sypialni.

A przynajmniej tak się rudowłosemu wydawało, gdy obudził się wmieszany w pościel prawie że nagi. Z początku ziewnął ospale w przeczuciu że jest u siebie. Dopiero po chwili jego serce zakołatało gwałtownie gdy poczuł wciąż opinające go mundurowe paski na broń, rozumiejąc że wciąż jest u Zhongliego.

Z tą różnicą, że brakowało samego gospodarza. Szatyn prawdopodobnie ulotnił się bez słowa z samego rana chcąc uniknąć konfrontacji z konsekwencjami. Może to i dobrze że nie musi spojrzeć mu w oczy, po pewnie, zbyt śmiałych czynach tej nocy. W pamięci ostał mu się tylko moment pocałunku i pojedyńcze, jakby wycięte kadry ze starego filmu. Sięgnął swoich ust czując jak zamrowiły go przyjemnie na tę myśl. Nie wspominał tego źle. Ba! Chętnie zrobiłby to drugi raz i chyba to było w tym momencie dla niego najbardziej niepokojące.

Sparaliżowany i wręcz spanikowany pogłaskał pościel obok siebie wbijając wzrok w sufit. Złapał się za nasadę nosa próbując przypomnieć co się jeszcze stało. Kręgosłup i lędźwie wydawały się obolałe, tak samo jak głowa i kark. Podniósł się boleśnie razem z ciężkim materiałem z łóżka i chwiejnie ruszył w stronę salonu zbierając po drodze swoje porozrzucane ubrania. Prawie potknął się o własne buty gdy skręcał do łazienki. Przekraczając jej próg zrzucił z siebie pościel, by narazić się na uderzający w niego, już od chwili przebudzenia chłód.

Przymknął drzwi choć wiedział, że i tak nikt nie zamierzał mu teraz przeszkadzać. Oparł się dłońmi na umywalce i powstrzymał od zwrócenia wczorajszego obiadu przez nieustające uczucie wirowania w głowie. Pulsowała mu boleśnie, a w uszach dzwoniło. Podniósł wzrok i przyjrzał się sobie. Błękitne wielkie oczy miał podkrążone, włosy ewidentnie spocone jak po wymagającym treningu, na szyji dostrzegł czerwone znamienia, a gdzieniegdzie kilka zadrapań, co już wolał uznać za własną winę.

- Co się do cholery stało? Nie... - uśmiechnął się do siebie kwaśno.

Tak.

Oderwał wzrok od lustra i udał się pod prysznic. Nie dopuszczał do siebie myśli, że mogli razem spędzić noc. Zacisnął oczy i uniósł głowę w górę dając wodzie spłynąć mu po twarzy. Czuł się zmęczony i niezdatny do funkcjonowania, ale postanowił że da sobie szansę.

W dodatku koniecznie chciał porozmawiać o tym z szatynem, jeszcze dzisiejszego dnia o ile będzie miał na tyle odwagi by porwać się z motyką na słońce.

***

Tymczasem Zhongli trafił już dawno do pracy. Odwołał już dwa spotkania, żeby zamknąć się zmęczony w biurze i poprosił asystentkę żeby uprzedzała go o wszystkich przybywających do zakładu. Nie chciał bowiem żeby Childe przyszedł tu i zastał go w tym stanie. To nie był jeszcze odpowiedni czas i miejsce na rozmowę.

Rano wyszedł spóźniony, zostawiając go samego w swoim mieszkaniu. Nie chciał go budzić, wiedział że będzie musiał zaraz lecieć i nie zdążą porozmawiać.
Spokojnie spał, szkoda byłoby wyrywać go z miłego, niewinnego snu. Miał nadzieję, że rudowłosy nie będzie miał mu tego za złe i nie pomyśli że Zhongli zwiał przed konsekwencjami. Sam był w szoku po porannej pobudce, mimo że wydawało mu się że pamięta co się stało. Błagał Celestię, żeby z rudowłosym było podobnie - żeby nie pamiętał więcej niż on z wydarzeń ostatniej nocy.

W pamięci szatyna przwijał się widok blizn zdobiących ciało Childe'a, jego pierwszy raz - wydawało się, że - żywe spojrzenie i moment gdzie powiedział na siebie Ajax.

❝𝙊𝙣𝙚 𝙠𝙞𝙨𝙨❞🌶️ |Zhongchi|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz