VI

322 25 6
                                    


- Zostań.

- Nie sądzę, żeby był to dobry pomysł-

- Nalegam. - dłoń Zhongliego osiadła na ramieniu rudowłosego, który jeszcze próbował bronić się przez zostaniem w jego mieszkaniu. - Mam znów zjeść kolację w samotności?

Childe odwrócił głowę w bok wciąż nachylając się nad szatynem.

- Myślę, że tak. - rzucił szorstko.

- Childe... - ręka powędrowała wyżej, sięgając rudych kosmyków spadających na lewe oko. Palce zaczęły bawić się kręconymi serpentynkami, które przyjemnie lgnęły do skóry.

- Nie igraj z ogniem. - rzekł stanowczo choć jego postawa ukazywała zupełnie co innego niż słowa które wymawiał. Stał w miejscu, jakby nie potrafił się ruszyć. Szczerze nie chciał wychodzić, tylko obawiał się tego gdzie zaprowadzi ich jego wybór.

- Myślałem, że ty zawsze masz z tym problem. - szepnął Zhongli szarpiąc go za kosmyk, gdy mężczyzna chciał się wyprostować.

- Nie zaprzeczę- chyba lepiej będzie jak wyjdę. - Childe syknął przez zęby, zaciskając na chwilę oczy od niespodziewanego bólu.

Rudowłosy wyprostował się w końcu i spojrzał na niego z obawą z góry. Dłoń Zhongliego powoli opadła i wsunęła się do kieszeni spodni by chwilę później wyciągnąć czerwoną błyskotkę.

- Pozwól... - Zhongli podniósł się szybko i sięgnął jego ucha. Rubinowy kryształek zakołysał się na łańcuszku, lądując na swoim miejscu. - Nie wiem jak mogłeś zapomnieć o tak oczywistej rzeczy. - zmrużył podejrzliwie oczy.

- Byłem w amoku... - Childe zagrał skromnego, spuszczając wzrok. Zerknął nieśmiało spod długiej rudej grzywki na wątpliwą minę starszego. - No dobra, już wiem co sobie myślisz. - uśmiechnął się zadziornie.

Policzki jak i uszy zapłonęły mu już chwilę temu, ale teraz dopiero dotarło do niego jak bardzo mu gorąco. Z jednej strony miał ochotę wyjść, z drugiej jednak nie jest uprzejme zostawić go w tym stanie, a samemu mieć z tego powodu jakieś wyrzuty.

Nie przeżyłby znów tego uczucia bycia tchórzem w czyichś oczach.

Ruszył więc na balkon zostawiając Zhongliego z jego własnymi myślami za sobą. Oparł się o barierkę wdychając wieczorną chłodną bryzę płynącą od strony morza, na które miał teraz wspaniały widok. Poczuł na uchu znikomy ciężar kolczyka i uśmiechnął się do siebie głupio.

"Głupi, głupi, głupi..."

Wszystko jakoś ułoży się samo - zawsze wierzył w te słowa i jeszcze nigdy go nie zawiodły. Czuł się trochę jak pionek na szachownicy świata, w którym graczami są bogowie a ludzie to mało znaczące pionki z wizjami. Trudno było być wiernym wielu osobom naraz - Tsaritsy w sprawach nacji, rodzinie jako syn i brat na odległość, a Moraxowi jako oddany przyjaciel. To co do niego poczuł komplikowało pewne sprawy, ale nie zamierzał się przed tym cofać.

Podmuch zmierzwił mu i tak już rozczochraną fryzurę, gdy w wejściu niezauważenie stanął szatyn. Dołączył do Ajaxa przy barierce, nie chcąc dać mu się zauważyć. Wbił wzrok przed siebie, gdzieś w linię gwieździstego horyzontu oddychając jakby ciągle kontrolował wdechy by nie były zbyt gwałtowne. Stali tak chwilę w ciszy, póki Childe nie zorientował się, że nie jest już na balkonie sam. Cichy dźwięk zapalniczki sprowadził go na ziemię.
Poczuł lekkie napięcie między nimi, które postanowił rozładować.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 31, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

❝𝙊𝙣𝙚 𝙠𝙞𝙨𝙨❞🌶️ |Zhongchi|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz