🏜️🌅

925 52 6
                                    

Tighnari biegł ile sił w nogach, chociaż jego stopy co chwilę wpadały w piach. Próbował się nie przewrócić, bo to by oznaczało jego koniec.
Co go podkusiło, żeby odwiedzić tego głupiego szakala?! I czemu postanowił mu nic nie mówić?!
To miało wyjść zupełnie inaczej...
Głupia puszka!
Jego głowa pękała, było mu nieziemsko gorąco... Nie był zwyczajny do klimatu pustyni, a wykańczająca ucieczka przed śmiercią wcale nie wyglądała jakby miała się skończyć pozytywnie dla lisa.
Zresztą już był ranny. Gdy tylko napatoczył się na ten dziwny trójkąt, próbował go szybko zneutralizować. Ale robot przestrzelił jego ramię... A specjalna pułapka otępiająca, nie działa na robotyczne mechanizmy.
Pilnował kroków, już nie zwracając uwagi na otoczenie. Naprawdę nie chciał się teraz przewrócić.
Przed oczami robiło mu się ciemno...
Nie wiedział czy mu się przewidziało. Wydawało mu się... Wydawało mu się, że widział błyskawice?
- Tighnari!- Usłyszał gdzieś z daleka.
Chwilę później maszyna upadła, skwiercząc.- Co ty tutaj robisz?- Cyno wziął pod ramię przyjaciela, który wyglądał jakby miał zaraz runąć.
- Cyno...- Uśmiechnął się, wiedząc że jest już bezpieczny.- Hej...- Udało mu się tylko powiedzieć i zemdlał z wycieńczenia.
Tighnari obudził się kilka godzin później. Przez chwilę nie widział co się stało i co tutaj robi.
Jaskinia? Było tutaj tylko trochę lepiej niż na zewnątrz.
- Jak się czujesz?- Spytał zmartwiony białowłosy.
- Lepiej.- Odpowiedział, siadając.
- Proszę, napij się.- Podał mu bukłak, a lis z wielką chciwością go opróżnił.
- Odpocznij jeszcze, a później wymienimy twój bandaż.- Powiedział, a czarnowłosy ruszył ranną ręką.
Faktycznie była opatrzona... Dopiero teraz poczuł, że jest prawie nagi. Miał na sobie tylko spodnie, a swoją bluzę miał pod głową, jako prowizoryczną poduszkę.
- Dziękuję, że przyszedłeś po mnie.- Szepnął.
- Nie ma problemu. Chociaż przypomina mi się jeden żart...
- Proszę, nie. Nie mam siły słuchać...- Zawył żałośnie, zasłaniając uszy.
- Żartowałem.- Prychnął.
Cyno wstał i wyszedł z jaskini, aby ocenić porę dnia.
Lis podniósł się i poszedł za nim, naciągając na siebie bluzę.
- Możemy już ruszać?- Spytał, widząc że jego towarzysz wygląda o wiele lepiej.
- Ściemnia się, może przeczekamy noc tutaj?- Zaproponował, niechcąc znów natknąć się na roboty.
- Dobrze, ale chodźmy chociaż uzupełnić wodę.- Ruchem głowy wskazał oazę, która wcale nie była tak daleko.
Tighnari przytaknął.
- Przypominają mi się stare czasy... Gdy jeszcze nie mieliśmy tylu ważnych zajęć...- Zaczął rozpamiętywać szakal.- Lubiłem szkołę, wiesz...
- Przestań. Teraz jest lepiej. Może i nie widujemy się za często, ale przynajmniej możemy robić co chcemy.
- Zachowujesz się jak wyjęty z lasu.- Oznajmił.
- No tak, pan generał musi podlegać prawu.- Zadrwił.- Jakbyś kiedyś chciał, to mój dom zawsze stoi otworem... Moglibyśmy całe dnie spędzać na zbieraniu ziół lub kwiatów...- Mruknął całkowicie zmieniając temat.
- Rozbieraj się.- Oznajmił.
- Co?- Tighnari zrobił się czerwony, nie chcąc wiedzieć co szakal miał ma myśli.
- Obmyjemy twoją ranę przy okazji.- Dodał, a Tighnari skarcił się za głupie domysły.
Dopiero teraz zobaczył, że dotarli do oazy.
Odłożył ubrania na brzeg i szybko wszedł do wody. Po tym męczącym dniu było to naprawdę przyjemne.
Chwilę później Cyno stanął za nim i ostrożnie zaczął obmywać ramię lisa.
Czarnowłosy chciał zaprotestować, przecież mógł zrobić to sam.
Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, poczuł usta na swoim karku.
Ten akt całkowicie wyczyścił jego myśli. Co on chciał powiedzieć?
Poczuł jak szakal go delikatnie obejmuje i słodko całuje jego szyję.
Czarnowłosy zarumienił się i przymrużył oczy. Było to przyjemne.
Ten moment zepsuł głupi ogon lisa, który zaczął machać jak nakręcony.
Tighnari natychmiast złapał kitę i przycisnął do ciała.
Cyno uśmiechnął się, widząc reakcję przyjaciela.
- S...super, a mamy coś do jedzenia?- Spytał, odsuwając się do mężczyzny.
- Tak.- Zapewnił.
- Bier...- Pisnął, czując jak szakal dotknął jego ucha.
- Jeszcze chwilę.- Poprosił, trochę zbyt stanowczo.
Ale Tighnari nie zamierzał się kłócić.
- Lubię cię, Tighnari.- Wyznał nagle.
Białowłosy przyciągnął go do siebie i bez pozwolenia zaczął gładzić jego ogon co chwilę zahaczając palcami o nagą skórę lisa.
Chciał go sprowokować. Sprawdzić na ile może sobie pozwolić. Na ile mu ufa.
Tighnari stał jak słup soli, nie wiedząc co zrobić.
Znów poczuł jego słodkie usta, tym razem na żuchwie, policzku. Cyno powoli kierował się do jego ust, a lis świetnie zdawał sobie z tego sprawę.
Czuł, że minęły wieki zanim szakal go pocałował.
Był to bardzo krótki całus. Czarnowłosy czując, że mężczyzna odsuwa się, objął go, przyciskając do siebie bardziej.
Pogłębił pocałunek, dominując przyjaciela. Nie chciał już teraz tego kończyć. Wiedywali się zbyt rzadko i to bardzo bolało lisa, ale nie umiał powiedzieć tego głośno.
Bał się, że Cyno uzna go za samolubnego. 
- Nigdy jeszcze nie byłeś taki stęskniony...- Zaczął, gładząc go po plecach.
Tighnari przewrócił oczami i pocałował go, przygryzając jego wargę.
- Chodźmy już...- Westchnął Cyno, z trudem odsuwając od siebie lisa.
Słońce już zaszło, a nie wiadomo jakie zagrożenia czyhają w ciemności.
Czarnowłosy prychając wyszedł z wody i nałożył ubrania na nadal mokrą skórę.
Bez słowa wrócili do jaskini, a Cyno rozpalił ognisko.
- Jesteś zły?- Spytał nagle szakal.
- Nie.- Westchnął zirytowany.- Chcę już wrócić do domu.- Dodał, odwracając się do niego plecami.
Cyno nie rozumiał go, ale mógł sobie odciąć rękę, że lis jest wściekły.
Wbił wzrok w ogień. Czy Tighnari chciał czegoś więcej? Przed chwilą wydawał się szczęśliwy, gdy byli taki blisko.
Powinien to powtórzyć?
- Chcesz kontynuować?- Spytał cicho.
- Nie.- Oznajmił twardo.- Lepiej pilnuj ogniska.
- Nie obawiaj się. Mój konar z pewnością zapłonie.- Próbował wpleść żart w swoją wypowiedź.
- Nienawidzę cię...- Szepnął Tighnari, zakrywając uszy, bojąc się kolejnych, głupich żartów.
- Moja miłość do ciebie nigdy nie zgaśnie.- Mruknął całkowicie szczerze.
Czarnowłosy wydawał się jakby tego nie słyszał, jednak zdradził go kolejny raz ogon. Kita wesoło kołysała się na boki.
Cyno podszedł do przyjaciela... A może już nie?
Złapał jego twarz w dłonie i mocno pocałował. 

-------------------

Miało się skończyć na jednym

Ale spodobał mi się odzew pod poprzednim

👉👈

Bardzo Śmieszne | cynonariOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz