.·:*¨༺ Cʜᴀᴘᴛᴇʀ 3 - "Bʟᴏᴏᴅ ᴏɴ ᴛʜᴇ sɴᴏᴡ" ༻¨*:·.

44 9 11
                                    

.·:*¨༺ Perspektywa: ?????? ?. ༻¨*:·.
.
.
.

To nie do wiary, że świat mógł się diametralnie zmienić o 180° jednego dnia. Całe nasze życie przemieniło się w walkę o przetrwanie z umarlakami. Wszyscy chcą naszej śmierci. Czemu tak mówię? Heh, jesteśmy jedną z nielicznych grup, którym udało się ukryć przed zombiakami i cały kraj na nas liczy. Widok flaków, krwi oraz oderwanych kończyn czy głów i martwych ludzi przestało był dla mnie zaskakujące. To dopiero jeden dzień, a ja mam już dosyć. Dobrze, że odnalazłem klucze do bunkru mojego dziadka i udałem się tam z resztą moich przyjaciół... Tylko jeden z nich nie przeżył i już został zagryziony przez zombiaki. Trudno mi jest przyswoić fakt, że go już z nami nie ma.

Z moich zamyśleń wyrwał mnie dźwięk otwierania drzwi do mojego ,,biura" które należało wpierw do mojego dziadka a teraz - należało do mnie. Pomieszczenie miało ciemnoszarawe, popękane ściany a podłoga była drewniana i skrzypiała niezmiernie. Akurat siedziałem za drewnianym, zarysowanym biurkiem na krześle drewniany, które szczerze było nie wygodne. W pomieszczeniu jeszcze była półka z różnymi książkami w tym poradnikiem jak przetrwać apokalipsę oraz podręcznik pierwszej pomocy w czasach apokalipsy. Czyżby mój dziadek musiał przewidzieć to, że w przyszłości stanie się apokalipsa?

Uniosłem wzrok znad podłogi i spojrzałem w stronę drzwi. Do pokoju wszedł Maciek, trzymał w dłoni biały talerz na którym znajdowały się kanapki z serem i pomidorem. W drugiej dłoni miał również kubek kawy.

- Dawno nic nie jadłeś a jest już późna pora, stwierdziłem że zrobię ci coś do jedzenia. - rzekł podchodząc do biurka.

- Nie musiałeś, ale to było miłe z twojej strony - odparłem wstając z krzesła i biorąc od ciemnego blondyna talerz i kubek oraz kładąc je na biurku. Ponownie uniosłem na jego wzrok i ponownie usiadłem na krześle.

- Doknes odnalazł Tritsusa? - zapytał się, kładąc swoją dłoń na swym biodrze. - Nie odpisał mi na moją wiadomość.

- Będę musiał się tego dowiedzieć, Hubert nic mi nie pisał. Oby byli cali - odpowiedziałem ze lekkim zmartwieniem w głosie. Obawiałem się, że żaden z nich nie wróci cały.

- Mhm. - mruknął Sheo. - Poza tym zauważyłem, że Mikołaj zniknął z bunkru, zastanawiałem się, gdzie mógłby się podziać.

Gdy ciemny blondyn powiedział te słowa krew mi się zmroziła w żyłach. Żelazny nie powinien opuszczać schronu bez żadnej broni, to samobójstwo! Wystraszyłem się na myśl, że stracimy kolejnego kompana, czego naprawdę nie chciałem.

- Zniknął z bunkru? - powtórzyłem po nim niedowierzając. - Co mu strzeliło do tego łba?! -- natychmiastowo wstałem z krzesła i chciałem pobiec do drzwi lecz Sheo miał inne plany. Złapał mnie za tylnią część koszuli, zatrzymując mnie.

- Pójdę z Karolem sprawdzić gdzie się zapodział. Nie zaprzątuj sobie niepotrzebnie głowy, wystarczająco dziś zrobiłeś dla nas. Idź lepiej zjedź te kanapki - oznajmił ciągnąć mnie o kilka centymetrów dalej od drzwi, po czym mnie puścił.

Niechętnie przewróciłem jedynie oczyma i spojrzałem za siebie, patrząc na mężczyznę za mną.

- Ale ja-

- Wyglądasz jakbyś wylazł prosto z grobu. Musisz odpocząć. Poza tym, jesteś jakiś blady, nie jesteś przypadkiem chory?

Rozumiem że Maciek jest troskliwy i opiekuńczy w stosunku do całej naszej grupki, ale ludzie, bez przesady! Nie jestem małym dzieckiem. Ale szczerze, czułem się koszmarnie odkąd przybyłem do tego bunkru. Oby żadne choróbsko mnie nie wzięło w czasie apokalipsy. Sheo pewnie by zwariował i pomyślał, że zmieniam się w zombie.

• " Heal a Zombie „ ~ Tritsus × Mwk!Apocalypse Au Fanfic 🖊️ •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz