Tak jak obiecałem po wyjściu z klubu trzymałem od chłopaka pewien dystans.
- Będzie ci przeszkadzało jak zapalę? - spytałem wyjmując fajki z kieszeni.
- Takie gówno? - zaśmiał się, a ja teatralnie złapałem się za serce - czekaj dam ci lepsze - powiedział i podał mi Marlboro Gold'y. Przewróciłem oczami i wziąłem jednego szluga od nieznajomego chłopaka. Odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się nim. Był o wiele lepszy niż moje, ale nie stać mnie na takie. To znaczy stać jako tako, ale wolę kupić tańsze i zaoszczędzić niż wydać wszystko na swój nałóg.
- Skąd w ogóle je masz? Nie wyglądasz na palacza - powiedziałem, bo tak wyglądała moja obserwacja. Miał lśniące białe zęby i pachniał kwiatami. Jeszcze nie wiem jakimi, ale spodobał mi się ten zapach. To nie przypominało palacza.
- Nie palę. Noszę przy sobie, bo czasami pożyczam znajomym lub nieznajomym tak jak tobie - zaśmiał się i niepewnie sam zmniejszył naszą odległość ciągle idąc do przodu - chłodno dzisiaj - skomentował po chwili tak jakbym miał coś z tym zrobić.
- Trochę tak. Aczkolwiek ja pogody nie kontroluję - powiedziałem poprawiając swoją bluzę. - Ładne niebo dzisiaj - i właśnie w tym momencie dostrzegłem jedną najjaśniejszą gwiazdkę. Szybko chwyciłem się za łańcuszek i uśmiechnąłem do siebie. Zapomniałem o tym wspomnieć, że noszę coś na szyi? Możliwe. Podobno tata przygotował dla mnie prezent na 8 urodziny i był to łańcuszek z puzzelkiem. Nigdy nie potrafiłem zrozumieć dlaczego akurat puzzelek. Może kiedyś mi się uda to rozszyfrować.
- Interesujesz się astronomią? - spytał mnie brunet widocznie widząc jak zamyślam się patrząc w gwiazdy i uśmiecham się jak nienormalny sam do siebie. Wyrzuciłem papierosa depcząc go.
- Można tak powiedzieć. Może kiedyś Ci opowiem jak uda nam się utrzymać kontakt. - powiedziałem zerkając na niego i chowając dłonie w kieszeniach.
Szliśmy dłuższą chwilę w ciszy co pozwoliło mi na zamyślenie się w tym co moglibyśmy zrobić zamiast iść nudno przed siebie. To było takie zwyczajne. Nie interesujące.
- Chcesz zrobić coś szalonego? Mówiłeś, że brakuje ci wrażeń, więc chodź - pociągnąłem go ze sobą przez co obaj zaczęliśmy biec co jakiś czas śmiejąc się. Na początku Marek był spięty, ale w końcu zrozumiał, że nie mam w planach zrobić mu krzywdy. Dobiegliśmy na górkę. Ładny widok, ale nie po to tu go zaciągnąłem.
- Co my tu robimy tak właściwie? - zapytał w końcu chłopak, który ciągle marznął.
- Planuję Cię przerobić na organy, a tu na pewno nikt Cię nie usłyszy - powiedziałem dostrzegając strach w błękitnych oczach. - Żartuję przecież. Gdzieś tutaj schowałem z kolegami kilkanaście petard. Możemy je wystrzelić - powiedziałem szukając w krzakach wymienionego przedmiotu.
Po chwili chłopak dołączył do poszukiwań. Są! Wyjąłem kilka sztuk, a resztę ponownie schowałem. To niesamowite, że nikt nadal tego stąd nie zabrał - wierzysz w przeznaczenie? -zapytałem po chwili wyjmując z kieszeni pogniecione kartki i ołówek, a raczej odłamek.
- Czemu o to pytasz? - spojrzał na mnie jak na jakiegoś kosmitę, a ja w ciszy czekałem na odpowiedź. - Chyba wierzę. Może nie tak do końca, ale uważam, że jeżeli jest coś nam pisane to to się wydarzy choćbyśmy nie wiem jak bardzo od tego uciekali.
- A masz jakieś marzenia? - zadałem od razu drugie pytanie.
- Mam, czemu tak o to wypytujesz?
- Chcę, żebyś zapisał je na kartce. Ja też to zrobię. Doczepimy to do naszych petard i wyślemy nasze marzenia w gwiazdy licząc, że one pomogą nam w realizacji tego czego najbardziej chcemy - powiedziałem dumny z siebie. Brunet się lekko zaśmiał i wziął ode mnie przedmioty, aby zapisać coś na skrawku kartki. - co piszesz? - spytałem patrząc na niego, bo miałem tylko jeden ołówek, więc musiałem czekać na swoją kolej.
- Nie interesuj się. Jak ci powiem to się nie spełni. Życzeń się nie mówi - fuknął pokazując mi język na co ja poczułem przyjemne ciepło w podbrzuszu. Też tak robiłem czasami. Zaśmiałem się cicho i czekałem na swoją kolej.
W końcu obaj napisaliśmy coś na karteczkach. Czy powiem wam co napisałem? Nie, bo jak powiedział Marek, życzeń się nie mówi, bo się nie spełnią. Przyczepiliśmy karteczki odpowiedno do petard i po chwili je odpaliliśmy. Na niebie po chwili błysnęły piękne dwa kolory. Morski i ciemny granatowy. Odcienie niebieskości, a ja poczułem się jakbym już kiedyś przeżywał to uczucie. Jakbym już kiedyś to robił i wiedział co się zaraz wydarzy, ale nie wiedziałem. Nie wiedziałem co się dalej wydarzy. Po prostu cieszyłem się chwilą jaka była tu i teraz.
Ciszę zachwytu przerwało kichnięcie mojego towarzysza. No tak. Mu nadal jest zimno. Zdjąłem z siebie bluzę i mu podałem.
- Cieplej ci się zrobi. Oddasz mi jak odprowadzę Cię pod dom - powiedziałem wzruszając ramionami i przechylając lekko głowę na lewo jakby to miało pomóc mi w przekonaniu go.
Po chwili namów chłopak założył bluzę i kaptur na głowę. Ręce schował do kieszeni. Nie była na niego jakoś bardzo za duża, ale uważam, że mógłby nosić rozmiar mniejszą.
- Rzucałeś kaczki? - spytałem po chwili dostrzegając jezioro w dole górki.
- Co robiłem? Czemu miałbym rzucać zwierzęciem? - spytał zdziwiony, a ja spojrzałem na niego w totalnym szoku.
- Muszę Cię tego nauczyć. Jestem mistrzem! - powiedziałem ciągnąc go, aż nad jezioro. W końcu wziąłem kamyczek i rzuciłem go tak, że ten odbił się od tafli wody kilka razy. Chłopak obserwował moje ruchy.
Po chwili sam spróbował rzucić, ale jego kamyk od razu się zatopił.
- Nie tak. Patrz - pokazałem mu jeszcze raz, ale bezskutecznie. Westchnąłem ciężko i podszedłem trochę do niego - Mogę? - brunet jedynie kiwnął głową. Przysunąłem się do niego i ustawiłem go. Wziąłem jego rękę w swoją i pomogłem mu wykonać odpowiedni zamach dzięki czemu udało mu się. Uśmiechnąłem się szeroko dumny z niego.
- Dziękuję - szepnął jakby zatopiony w swoich myślach podziwiając swoje odbicie w wodzie. Tylko czy chodziło o odbicie? Nie wydaje mi się. Jestem pewny, że widział tam coś czego ja nie potrafiłem dostrzec. Coś jego, czego nikt mu nie odbierze. Ta wyjątkowość, którą on doświadcza, a ja mogę jedynie być przy nim ciesząc się, że nie jestem jedynym, który posiada coś swojego. W końcu nie uważam się za jakiegoś dziwaka. Uśmiechnąłem się na to w myślach.
CZYTASZ
Grzeczni chłopcy trafiają do nieba - Historia tego jak pokochałem anioła
RomanceNigdy nie wierzyłem w przeznaczenie. Żyłem chwilą, bo wszystko co znałem przemijało. Wszystko kiedyś się skończy. Pieniądze, sława, rodzina to wszystko kiedyś przeminie. Jedyne co jest wieczne to moje uczucia do tego chłopaka, który raz na zawsze za...