Kiedy atrament traci smak

6 1 0
                                    

Moje jezioro znów zamarzło. Atrament sprzedawany w papierniczych stopniowo traci posmak życia. Estera ślizga się i wiruje na pękniętym lodzie jak baletnica. Jest piękna jak jej mama, ale lustro wody pogardliwie mroczy się pod jej stópkami. Dzięki temu jeszcze widzę jej jasną sylwetkę na tle jeziora. Morze szumi coraz głośniej i słyszymy je, chociaż jest wiele kilometrów stąd. Ostatnio często myślę o dawnej przyjaciółce, którą nazwano - Ona, od okrzyków wydawanych przy pościgach za nią. Zabawne, że myśleliśmy, że z tej małej, rozkosznej i kolorowej włochatej gąsieniczki będzie delikatny, równie (jeśli nie bardziej) wielobarwny motyl. Tymczasem przeobraziła się w węża niczym dziecięca wstęga i z podobnymi sobie pokąsała strażników Obozu dla Ludzi Niepotrzebnych. Nigdy nikomu z mojej rodziny nie wyjawiłam, że woda w grotach ma metaliczny posmak, a w popiele przy dnie unoszą się ciała strażników i chyba nie tylko ich. Wyglądają bardziej jak woskowe figury, jakie widuje się w muzeach, niż jak ludzie, którymi kiedyś ponoć byli.
Ufam, że ty też im nie powiesz.
Aneta do końca życia czekała, aż pozostali obozowicze wrócą z Grot. Paliła w ich intencjach świece ofiarne i modliła się wieczorami, myśląc, że nikt z nas jej nie słyszy. Teraz patrzę na Esterę i nie mogę przestać widzieć Anety. Na tym kruchym lodzie wiruje nasza przyszłość oraz duchy które zapomniały spocząć w pokoju. Gdziekolwiek teraz wędrujesz, nie zapomnij od czasu do czasu odwiedzić mojego stawu.

Na zawsze twoja

Żaneta

Las bez ustOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz