12. kochałem...

152 2 7
                                    

Kochałem jego usta, dłonie i oczy. Kochałem sposób w jaki mówił, patrzył i się ruszał. Kochałem jego głos, sposób w jaki stawiał kroki i zapach jego włosów. Teraz patrzę jak uśmiech posyła dziewczynie. Widzę błysk w jego oku, co zapamiętuje ruch każdy. Boli mnie to jak ignorować potrafi,  byłych przyjaciół najlepszych. Jak omija mnie wzrokiem, jak dłoń wyciera po otarciu się przypadkiem. Nie wiem czemu tak ostry musi być dla mnie. I mimo miłości mej wielkiej do niego, czy ból ten zastąpi cokolwiek innego?

Kochałem jego oczy, kochałem go całego. Odrzucił mnie boleśnie, spadłem z samego szczytu. Zostawił mnie za sobą niby rozdział zamknięty. Lecz ja kocham go dalej i mimo, że tak szczerą nienawiścią pała do mnie, z uczucia tego zrezygnować nie mogę. Wiem, że nie mogę mu powiedzieć co czuję do niego, bo kiedy nasz wzrok spotyka się, niechcący nawet, to niechęć i obrzydzenie zieje z jego oczu jakby pragnął pozbyć się mnie z pamięci.

Przestałem patrzeć na niego, ukradkiem nawet. Każde spojrzenie, które kieruję w jego stronę jest przykrym doznaniem. Boję się jadu co z ust jego płynie, boję się cierni co na jego dłoniach rosną by ciąć mnie i kaleczyć, boję się ostrza krwawego w tych oczach co celowo ranić mnie próbują. Żałuję, że kochałem osobę tak okrutną, żałuję, że kocham nadal mimo tego cierpienia. Przepraszam, że jestem na tym samym świecie, że też tlenem oddycham i wodę piję.

Widziałem jak śmiejesz się ze mnie z przyjaciółmi. Słyszałem jakie oblegi przypinasz do mnie. Dalej kocham twój uśmiech, lecz nie ten co widzę. Kocham wszystko co piękne, co mi kiedyś pokazałeś. Kocham twoje oczy przepełnione miłością, kocham twój uśmiech szczery i wesoły, kocham to wszystko co przede mną ukryłeś. Wierzę, że gdzieś tam, w głębi tego potwora, dalej chowasz tego chłopaka, którego kochałem nad życie. 

Kochałem w tobie wszystko od stóp aż po czubek głowy. Teraz gdy ktoś twe imię przy mnie mówi, strach mnie przepełnia i ból ściska gardło. Wszystko co mówiłeś, na rękach żyletką spisałem. Każde spojrzenie krzywe wypaliłem na swej skórze. W każdym miejscu, którego twoje dłonie dotknęły, rozdrapane widnieją po nich ślady. Kochałem cię, więc nie będę nienawidzić. Lecz zostaw mnie dzisiaj, ten raz jeden cię proszę. Daj mi odetchnąć tym samym powietrzem raz jeden i raz jeden napić się wody zwyczajnie mi pozwól.

Zamknąłem się dzisiaj w sowim pokoju. List spisałem ręką drżącą i palcami, co tak bardzo kochały twe włosy zawijać o siebie, zamknąłem w kopercie list jeden, dwa i trzy w sumie. Żyletka tak dobrze znała swoją drogę, lecz tym razem bardziej jej pomogę. Głębiej linie nakreślę i lekami dopomogę co tak dobrze działać powinny i same. Przepraszam, że kochałem Cię tak bardzo i przepraszam, że zniszczyłem  naszą przyjaźń, co taka trwała być miała. Kochałem Cię, a ty zniszczyłeś mnie i grób mi wykopałeś.

Oglądam jak płaczesz jak łzy spływają z twych oczu. Czytasz mój list, co tak starannie pisałem dla Ciebie. Przepraszasz mnie szczerze. Mówisz jak bardzo żałujesz. Jak bardzo chciałbyś cofnąć czas. Lecz mnie już nie ma. Twe dłonie łapią powietrze, a oczy nie widzą poprawnie. Płaczesz tak szczerze i głośno. Nie ma mnie już przy tobie. Zniknąłem, zostawiając Cię samego z tymi łzami.

Kochałem cię...

One-shoty (nie tylko lgbt+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz